Przeznaczenie otworzyło bramę do szczęścia

newsempire24.com 1 tydzień temu

Los ludzkich jest nieprzewidywalny. W życiu wydarza się wszystko. Ciąg strat i nieszczęść nagle się kończy, a na ich miejsce przychodzi szczęście, o którym choćby się nie śniło. Tak właśnie stało się z Marią Zakrzewską.

Rodzinne rozmowy na ławce

Czasem nie może zasnąć – wiek już nie ten – i wtedy przypomina sobie przeszłość, myśli też o teraźniejszości. W młodości wyszła za mąż za Michała. Kochali się nawzajem. Przynajmniej ona była pewna, iż to miłość na całe życie. Michał wybudował dom, marząc o tym, iż doczekają się dzieci.

Wspólnie prowadzili gospodarstwo. Gdy skończyli pracę w ogrodzie, siadali na ławce i dzielili się marzeniami.

– Pomyślałem sobie – mówił Michał – iż powinniśmy do domu dobudować jeszcze jedną izbę. Dom mocny, ale za mały. Jak przyjdą dzieci, nie będzie gdzie się rozwinąć. Maria przytulała męża – dobry z niego człowiek, rozumny.

Tak często siedzieli przed domem, ale Michała dręczyła jeszcze jedna myśl, choć był młody.

– jeżeli wydarzy się tak – mówił – iż odejdę pierwszy, pochowaj mnie godnie, jak należy.

– Co ty, Michał? O czym mówisz? Jeszcze nam żyć i żyć! Jesteś młody, a już o tym myślisz? – dziwiła się Maria.

– W szkole widziałem, jak chowali jakiegoś dziadka – może bezdomnego. Wykopali dół, postawili krzyż z desek, ani tabliczki, ani kwiatka. Zostało mi to w pamięci. Dlatego się boję. Więc, Mario, jeżeli coś się stanie…

– Co ty, Michał – uspokajała go żona, obejmując – na to jeszcze czas. A gdy przyjdzie chwila, wszystko będzie jak trzeba.

Cel, który sobie postawiła

Ale po tej rozmowie Maria zaczęła myśleć, iż już od młodości trzeba odkładać na starość i pogrzeb. Każdy ma swoje pasje, które popychają go do działania, zamiast siedzieć z założonymi rękami.

Taką pasję miała Maria Zakrzewska. Zestarzała się już, żyła sama, zbierała pieniądze na własny pochówek. Chciała być pewna, iż wszystko odbędzie się godnie. I ta myśl zagościła w jej głowie na dobre. Pieniądze trzymała w domu, skrzętnie chowała w skrytce. Nie miała już rodziny ani bliskich. Przez lata uzbierała sporo, cieszyła się, ale wciąż oszczędzała – to stało się nawykiem. Czas mijał, a co przyniesie przyszłość – nie wiedziała. Nie mogła urodzić dzieci, Bóg nie dał. I tak żyła sama.

Ale los zrządził inaczej – to nie ona pochowała Michała, ale inna kobieta. Mąż ją opuścił. I nie z powodu braku miłości, ale tak już bywa. Byli jeszcze młodzi, gdy Michał, pracując jako kierowca, wyjechał do sąsiedniej wioski pomóc przy żniwach. I tam spotkał swoją pierwszą miłość – Weronikę.

Tak się stało, iż wylądował w jej łóżku. Potem dręczyły go wyrzuty sumienia. Próbował zapomnieć, ale… Gdy znów pojechał do tej wioski, zobaczył Weronikę, która trzymała za rękę trzyletniego chłopca, łudząco podobnego do niego.

– Werka, to mój syn, prawda? – choćby nie pytał, tylko stwierdził.

– Tak, Michał, to twój Staś – odparła, a on natychmiast przytulił chłopca.

Zrozumiała w jednej chwili

Pewnego dnia Maria była w obejściu, gdy podjechał mąż ciężarówką. Potem zobaczyła, jak Michał wchodzi przez furtkę, trzymając za rękę chłopca. W jednej chwili zrozumiała – to jego syn, tak bardzo podobny.

– Wybacz mi, Marysiu, nie myślałem, iż tak się stanie – stanął przed nią z chłopcem. – Okazuje się, iż mam syna, Stasia. Pamiętasz, kilka lat temu jeździłem do sąsiedniej wioski. Tam jadłem u Weroniki, jeszcze przed wojskiem się spotykaliśmy… i tak wyszło. Wybacz.

Patrzyła na Stasia i uśmiechała się, choć po policzkach płynęły łzy. Była dobrą kobietą, cieszyła się, iż mąż ma syna, skoro ona nie mogła mu dać dziecka.

– Dobrze, iż inna mu urodziła – myślała przez łzy. – Niech chociaż z nią poczuje euforia ojcostwa.

Długo rozmawiali z Michałem. W końcu Maria postanowiła.

– Dziecku potrzebny jest ojciec. Widocznie tak miało być. Cieszę się, iż masz syna. Michał, odejdź ode mnie i żyj z nim. Rozumiem, twoje serce będzie tam ciągnęło. A ja… jakoś sobie poradzę.

Michał odszedł. Ale nie zapomniał o Marii – przyjeżdżał, czasem sam, czasem ze Stasiem. A ona cieszyła się, nakrywała stół, piekła pierniki. Michał pomagał, bo w domu zawsze potrzebne były męskie ręce. Staś rósł, stawał się kopią ojca, też pomagał Marii i szanował ją. A ona zawsze była im rada.

– Dziękuję ci, Mario – mówił Michał za każdym razem. – Dziękuję, iż tak to przyjęłaś i traktujesz nas po ludzku.

Smutna wiadomość

Gdy Staś kończył szkołę, pewnego dnia do drzwi Marii zapukała kobieta w czarnym chuścinie, rzucając się jej na szyję z płaczem.

– Michała już nie ma. Odszedł. Pochowaliśmy go.

Długo siedziały, Maria pocieszała Weronikę, choć sama była bliska omdlenia.

– Werka, pokaż mi jego grób, będę go odwiedzać.

Maria często przychodziła na grób byłego męża. Rozmawiała z nim, dzieliła się myślami.

– Widzisz, Michał, pochowali cię, jak chciałeś. Syn się postarał. Nagrobek piękny, duży. Zawsze kwiaty. Wszystko, jak powinno być. Nie mam do ciebie żalu. Tylko… boję się, bo jestem zupełnie sama.

Minęło wiele czasu. choćby we śnie widywała Michała, ale on tylko się uśmiechał i znikał. Tym razem poszła na cmentarz. Był lekki mróz, zaczynała się zima. Pamiętała, iż Michał lubił przemrożone jarzębiny. Zerwała kilka gałązek i poszła.

Nie słyszał, jak podchodziła

Z daleka zauważyła, iż przy grobie stoi wysoki mężczyzna. Gdy podeszła bliżej, zobaczyła siwiejącego już Stasia. Stał ze spuszczoną głową, rozmawiając. Nie chciała mu przeszkadzać, a on nie słyszał jej kroków.

– Tato, poradź, co mam robić – usłyszała jego drżący głos. – Nie wiem. Mój syn Michał jest bardzo chory, lekarstwo może go uratować, ale jest drogie. Nie mamy takich pieniędzy. Zastawiliśmy dom, sprzedaliśmy złoto i samochód… wciąż za mało. A Michałowi jest coraz gorzej.Maria Zakrzewska wyciągnęła ku niemu drżące ręce i szepnęła: “Stasiu, zabierz wszystkie moje oszczędności – niech Michał będzie zdrowy, a ja wreszcie poczuję, iż moje życie miało sens”.

Idź do oryginalnego materiału