Przezwyciężając przeciwności losu

twojacena.pl 5 godzin temu

Weronika Kowalska czekała na męża i syna z podróży służbowej. Wyjechali do sąsiedniego województwa w sprawach biznesowych planowali otworzyć nowy oddział firmy. Interesy ojca i syna, Igora, szły znakomicie, ich przedsiębiorstwo kwitło.

Weronika nie mogła się doczekać, aż wrócą, szczególnie syna. Musiała mu pilnie powiedzieć, co usłyszała od jego żony, Oli, która miała lada dzień urodzić. To, iż Ola nie kocha Igora, było oczywiste dla wszystkich, ale dla dobra przyszłego wnuka wszyscy udawali, iż tego nie widzą.

Pewnego dnia Weronika usłyszała, jak Ola rozmawia przez telefon:

Jak tylko urodzę, ucieknę z dzieckiem. Zabiorę, co się da z domu, i spadam. Tu jest co zgarnąć.

Pierwszym odruchem teściowej było zadzwonić do Igora, ale się powstrzymała mąż i syn mieli ważne spotkanie. Nie chciała ich niepokoić. Opowie im, gdy wrócą.

Dziecko odbierzemy ze szpitala, a Ola niech się wynosi, skoro i tak nie chce dziecka.

Gdy u Oli zaczęły się skurcze, mąż i syn już wracali. Karetka zabrała ją do szpitala. Niedługo potem Weronikę poinformowano, iż jej mąż i syn mieli wypadek. Mąż zginął, syn zmarł dwadzieścia minut po nim, ale zdążył wyszeptać:

Zabierzcie jej dziecko.

Policjant tłumaczył Weronice, iż w samochodzie nie było żadnego dziecka. Ale ona tylko powiedziała:

Żona syna właśnie urodziła. To mój wnuk, są jeszcze w szpitalu. Oli nie zależy na dziecku, dlatego syn tak powiedział wyjaśniła, powoli dochodząc do siebie.

Nie miała nadziei, iż zobaczy wnuka, ale sama pojechała po Olę ze szpitala. Nie wiedziała, jak znieść tę tragedię. Pomógł jej Artur, przyjaciel męża i syna, który pracował z nimi jako finansista w firmie. Wziął na siebie wszystko pogrzeb, stypę, a przy Weronice dyżurował lekarz.

To on też przywiózł Olę i małego Kacpra ze szpitala. Po śmierci męża Ola nie zamierzała opuszczać dużego domu. Weronika zatrudniła nianię, bo sama nie mogła zajmować się wnukiem zaczęła angażować się w interesy firmy, która kiedyś miała przejść na nią. Na razie wszystkim zarządzał Artur, któremu całkowicie ufała.

Ola rzadko zwracała uwagę na syna, często znikała z domu. Po pół roku zabrała Kacpra i zniknęła, zabierając pieniądze znalezione w biurku teścia. Do sejfu nie weszła nie znała kodu.

Weronika znowu przeżyła szok, tracąc wnuka. To jedyna część Igora, która po nim została. Ale niedługo potem synowa wróciła.

Musisz mi dać pieniądze i udziały w firmie, wszystko, co mi się należy po śmierci męża. W przeciwnym razie nigdy nie zobaczysz wnuka. Oddam go do domu dziecka, i nigdy go nie znajdziesz.

Weronika spełniła żądania Oli, wszystko zgodnie z prawem, a choćby więcej oddała też swoje złoto, którego zażądała.

Ola, proszę, pozwól mi widywać się z Kacprem błagała. Tamta obiecała, ale słowa nie dotrzymała.

Minął czas. Weronika powoli się pozbierała i zajęła firmą, Artur był jej prawą ręką. Naprawdę był uczciwym i lojalnym współpracownikiem. Najbardziej bolała ją niemożność zobaczenia wnuka.

Artur zasugerował zgłoszenie się na policję i poszukanie Oli z synem.

Weroniko, mam znajomego śledczego, chodźmy od razu do niego zgodziła się.

Po jakimś czasie śledczy odnalazł Olę i odkrył, iż związała się z podejrzymi typami. Oddała im papiery wartościowe, a oni obiecali jej dom, ale zawieźli do rudery. Oszukali ją i zostawili. Od tamtej pory Ola zaczęła pić, zaniedbując syna. W końcu jeden z jej towarzyszy powiedział:

Albo ja, albo twoje dziecko. Wybieraj.

Wybrała jego, a Kacpra zawieźli do lasu i tam porzucili. Śledczy dowiedział się o tym, kiedy wpadł na ślad tych, którzy próbowali sprzedać udziały zabrane Oli.

Ola pokazała, gdzie zostawiła syna, ale chłopca już tam nie było. Rozpoczęto poszukiwania, ale nigdy go nie znaleziono. Olę zatrzymano.

**Chciała żyć na wsi**

Kasia wychowała się w domu dziecka. Gdy przyszła pora na samodzielne życie, postanowiła zamieszkać na wsi, niedaleko miasta. Dostała mały domek i była szczęśliwa.

Może nie nowy, ale solidny. Zrobię z niego przytulne miejsce marzyła.

Znalazła pracę w lokalnej stołówce. Od zawsze chciała być kucharką choćby w domu dziecka pomagała kucharce, babci Marysi. Powoli układało jej się na wsi.

Pewnego dnia poszła do lasu na grzyby. Nagle zobaczyła pod krzakiem dziecko małego, brudnego chłopca, który spał zwinięty w kłębek.

Kochanie, obudź się delikatnie pogłaskała go po policzku.

Chłopiec otworzył wystraszone oczy i zaczął płakać. Kasia wzięła go na ręce, a on się wyrywał.

Nie bój się, zabiorę cię do domu szepnęła.

Malec się uspokoił. W domu umyła go i nakarmiła, a potem poprosiła sąsiada, Tomka, by przyprowadził felczera.

Jak masz na imię? pytała, ale chłopiec milczał. No to będziesz Staś, zgoda? nazwała go tak, bo nie odpowiadał.

Sąsiedzi gwałtownie się dowiedzieli o Stasiu i przynosili mleko, śmietanę, ubrania. Chłopiec chował się za Kasią na widok obcych. Felczer zbadał go i uspokoił:

To tylko wyczerpanie. Za kilka dni będzie jak nowy.

Staś nie odstępował Kasi ani na krok. Pewnego dnia nazwał ją mamą rozpłakała się ze szczęścia. Od tej pory zaczął mówić.

Synku, nigdy cię nie opuszczę obiecywała.

Była pewna, iż Staś zostanie z nią na zawsze, ale pewnego dnia przyjechali pracownicy z opieki społecznej.

Nie możesz go zatrzymać. Nie masz prawa być opiekunem powiedzieli.

Ale ja go kocham! On jest już przyzwyczajony błagała. Powiedzcie, jakie dokumenty potrzebuję, żeby go adoptować.

Jesteś za młoda i nie masz męża. To nie jest odpowiednie środowisko dla dziecka.

Jak nie prosiła, jak nie płakała, Stasia zabrali.

Poszła do Tomka, który od dawna jej pomagał.

Pomóż mi, Tomek mówiła przez łzy. Chcę go adoptować, ale nieW końcu Tomek i Kasia wzięli ślub, adoptowali Stasia, a Weronika, odkrywszy prawdę o wnuku, odnalazła w nich nową rodzinę i wspólnie stworzyli dom pełen miłości.

Idź do oryginalnego materiału