Dziennik 15 czerwca
Drzwi do gabinetu otworzyły się i na progu stanął wysoki, opalony mężczyzna. Spojrzał na Wandę i powiedział przyjemnym głosem:
Dzień dobry, Wando Romanowno, jestem Marek, twój wspólnik.
Wanda poczuła, jak przebiegł ją dreszcz. Uśmiechnęła się grzecznie i wskazała krzesło:
Proszę, niech pan siada.
Była zdenerwowana, ale gwałtownie wpadli w rozmowę. Za oknem lało, zbliżała się północ. Wanda spojrzała na zegar w kuchni, włożyła do lodówki zimny obiad i poszła spać. Ostatnio już nie dzwoniła do męża i nie czekała na niego. Zmęczyła się swoimi myślami, a może po prostu przywykła do takiego życia. Histeria nie miała sensu.
Kochała Michała pobrali się z miłości, która zaiskrzyła między nimi na trzecim roku studiów. Półtora roku później urodził się im synek Jasiek, teraz pięcioletni.
Rodzice Wandy podarowali im mieszkanie w nowym budynku na razie wystarczało, ale planowali powiększyć przestrzeń.
Tuż po studiach Michał z kolegą Dominikiem rzucili się w wir biznesu. Dominik, lekarz, najpierw pracował w przychodni, potem otworzył prywatną klinikę. Michał, ekonomista, został jego wspólnikiem, a z czasem Dominik ściągnął do firmy dawnych kolegów. Klinika rozrosła się, powstały choćby dwie filie w mieście.
Wanda siedziała w domu, zajmowała się Jasiem. Chciała pracować, bo też była ekonomistką, ale Michał powiedział:
Wandziu, zostań z synkiem. Ja utrzymam nas wszystkich. Jak pójdzie do szkoły, wrócisz do pracy.
Zgoda, Misiu, trochę mi tylko nudno.
Rozumiem, ale na razie tak musi być.
Żyli dobrze, co roku jeździli do Tajlandii. Michał kupił jej choćby samochód na urodziny. Ale im lepiej szło biznesowi, tym trudniejszy stawał się jego charakter. Nie był już tym wesołym studentem, który ją kochał.
Wieczory spędzała sama, czekając, aż mąż wróci po północy. Czasem jadł kolację, częściej od razu szedł spać. Czuła, iż się oddala, choćby tych dawnych serdecznych rozmów już nie było.
Zmienię swój wizerunek pomyślała. Odnowię się.
Po metamorfozie w salonie piękności włożyła elegancką sukienkę i niespodziewanie pojawiła się w biurze męża.
Wanda? I tak się zmieniłaś? Świetnie! Wieczorem idziemy do restauracji powiedział, choć widać było, iż nie cieszy go jej wizyta.
Kolacja była udana, Michał wręczył jej kwiaty i mały prezent. Docenił przemianę. Była zadowolona, iż wpadła na ten pomysł, a jeszcze bardziej, iż spędzili wieczór razem.
Misiu, może pomyślimy o drugim dziecku? zaproponowała.
O drugim? Nie wiem Zobaczymy odpowiedział wymijająco.
Zasypiała, gdy zadzwonił telefon. Ze szpitala, bez wyjaśnień, kazali przyjechać natychmiast. Trzęsła się, poprosiła sąsiadkę o opiekę nad Jasiem. W głowie kłębiły się myśli co się stało? Wypadek?
Podeszła do noszy. Twarz mężczyzny była zakrwawiona. To był Michał. Jej jedyny mąż. Nie żył. Krzyczała, płakała, nie chciała wierzyć. Pozostały tylko strzępy informacji: wypadek, reanimacja, dziewczyna
Po pogrzebie Jasiek zamieszkał z dziadkami, a Wanda zamknęła się w mieszkaniu. Wypiła całą butelkę koniaku, nie od razu, ale w ciągu tych dni. Nic nie pomagało. Przeglądała zdjęcia, wspominała ich szczęście.
Policja wyjaśniła: ktoś wjechał na ich pas, zderzenie było śmiertelne. W samochodzie byli Michał i Dominik.
Rodzice nie zostawiali jej samej:
Córko, nie zadręczaj się. Masz syna, żyj dla niego. Będziesz musiała pracować mówiła matka.
Wiedziała, iż przejmie udziały męża. W klinice przywitała ją nowa recepcjonistka.
Gdzie jest Danka?
Jest w szpitalu. Nie wiedziała pani?
Nie, co się stało?
Była w tym samochodzie, w którym Michał
Wanda przypomniała sobie wzmiankę o dziewczynie. Pojechała do szpitala. Danka już była na oddziale, ale nie wpuszczono jej. Wróciła po kilku dniach, przyniosła rzeczy i pytała o stan. Wreszcie pozwolono jej wejść.
Danka spojrzała na nią przestraszona. Nie wiedziała jeszcze, co stało się z resztą.
Co z Michałem i Dominikiem? spytała cicho.
Nie żyją odpowiedziała Wanda.
Danka odwróciła się do okna, łzy spływały po jej twarzy. Wanda wyszła. Po kilku tygodniach dowiedziała się, iż Danka ma zostać wypisana.
Z dzieckiem wszystko w porządku.
Z dzieckiem? Wanda zamarła.
Była w ciąży. Nie wiedziała pani?
Wanda wróciła do sali.
Kto po ciebie przyjedzie? Mąż?
Nie mam męża.
A ojciec dziecka? Dlaczego nie powiedziałaś, iż jesteś w ciąży?
Bałam się
Mnie?
To dziecko Michała. Danka zakryła twarz rękami.
O Boże
Wanda wybiegła, wsiadła do samochodu, jechała przed siebie. Zatrzymała się dopiero za miastem.
Jak on mógł? Krzyczała. Boże, daj mi siłę
Nie zwolniła Danki z pracy. Czekała, aż pójdzie na urlop macierzyński. Dowiedziała się, iż urodzi synka.
Pewnego ranka obudził ją telefon. Nieznany numer.
Danka zmarła przy porodzie. Dziecku nic nie jest. W dokumentach był tylko pani numer.
Dziękuję. Odłożyła słuchawkę.
Boże, jeszcze jeden cios Sierota trafi do domu dziecka.
Myśli wirowały.
To brat Jaśka. Ta sama krew.
Podjęła decyzję. Pojechała do szpitala, zabrała chłopca. Potem były tygodnie formalności. W końcu Adaś znalazł się w domu.
Jasiu, to twój brat. Tata przysłał go zamiast siebie. Musisz go pokochać.
Tak, mamo, tylko taki malutki. gwałtownie urośnie?
Oczywiście, ty też taki byłeś
Stała nad grobem Michała, trzymając Adasia.
To twój syn. Nie zostawię go. To teraz i mój chłopiec. Jaś go polubił.
Minął czas. Wanda pracowała, matka pomagała z dziećmi. Biznes się rozwijał. Drugą część udziałów przejął brat Dominika, Marek, który wciążPewnego dnia, gdy Marek wszedł do jej biura z bukietem bzów i tym samym spojrzeniem, które pamiętała sprzed lat, zrozumiała, iż życie choć bolesne potrafi też niespodziewanie otworzyć nowe drzwi.