„Przyniosłaś nieszczęście naszej rodzinie!” — krzyczy matka do córki nastolatki

polregion.pl 5 godzin temu

— Wprowadziłaś nieszczęście do naszej rodziny! — krzyczała matka do swojej nastoletniej córki.

— Mamusiu, wróciłaś! Tak bardzo za tobą tęskniłam! Będziemy teraz razem? — zawołała dziewczynka, rzucając się w stronę matki z drżeniem nadziei w głosie.

— Nie! Zostajesz z babcią! — ostro przerwała jej Anna, odsuwając się, jakby przed obcą osobą.

Anna po raz pierwszy od dwóch lat przyjechała do córki do małego miasteczka, Białobrzegów. Jej głos był lodowaty, a wzrok pełen nienawiści. Zostawiła dziecko pod opieką teściowej, a to spotkanie złamało serce dziewczynki, która czekała na matczyną miłość.

— Dlaczego? — zapytała ledwie powstrzymując łzy.

— Bo twoje narodziny przyniosły nam nieszczęście! Przez ciebie nie ma ojca! — wyrzuciła z siebie Anna, a jej słowa wbiły się w serce córki jak nóż.

Anna i Paweł byli nierozłączni od szkolnej ławki. Ich miłość wydawała się wieczna: marzyli o przyszłości, planowali życie, nie mogli bez siebie wytrzymać. Zaraz po studiach wzięli ślub. Paweł dostał pracę na platformie wiertniczej, zarabiał dobre pieniądze i niedługo kupili mieszkanie w Białobrzegach. Gdy Anna dowiedziała się, iż jest w ciąży, Paweł promieniał szczęściem. Otoczył ją opieką, wybrał najlepszy szpital, przygotowywał pokój dziecięcy. Ich życie było pełne nadziei.

Lecz los okazał się okrutny. Po kilku dniach od porodu Anna szykowała się do wyjścia ze szpitala. Paweł, z dumą w oczach, udekorował pokój, kupił kwiaty i pojechał po żonę i córeczkę. Nie zdążył jednak dojechać. Straszny wypadek przerwał jego życie. Ratownicy i lekarze byli bezradni. Anna została sama z nowo narodzoną córeczką.

Do szpitala przyjechała przyjaciółka Anny, próbując złagodzić cios. Wymyślała absurdalne historie, by ją odwrócić od prawdy, ale ta dotarła jej do domu. Teściowa, łkając, opowiedziała o tragedii. Anna, oszalała z bólu, wpadła do pokoju dziecięcego, który Paweł przygotował z taką miłością. Niszczyła wszystko: zrywała firanki, rozrzucała zabawki, krzyczała z rozpaczy. Jej świat się zawalił.

Po pogrzebie Anna nie mogła patrzeć na córkę. Teściowa, Maria Kowalska, przejęła opiekę nad malutką. Anna zmuszała się, by zajmować się dzieckiem, ale w jej sercu nie było miłości — tylko pustka i gniew. Winiła córkę za śmierć męża, jak gdyby jej przyjście na świat było przekleństwem.

Pewnego dnia, gdy Maria Kowalska przyszła odwiedzić wnuczkę, Anna straciła panowanie nad sobą.
— To przez nią! — krzyczała, łkając. — Ona zrujnowała nam życie! Nienawidzę jej!

— Anno, opamiętaj się! — błagała teściowa. — Musimy żyć dla tej dziewczynki. Ona nie jest winna!

Lecz słowa nie docierały. Anna zamknęła się w swoim bólu, odgradzając od córki murem nienawiści.

Po dwóch latach Anna znalazła pracę. Maria Kowalska pomagała, jak mogła, ale niedługo Anna dostała awans i zaczęła jeździć w delegacje. Poprosiła teściową, by zabrała córkę do siebie. Babcia, kochająca wnuczkę nad życie, z euforią się zgodziła. Na początku Anna odwiedzała dziewczynkę, zabierała ją na weekendy, ale z czasem wizyty stawały się rzadsze. W końcu zupełnie zniknęła.

Anna przesyłała pieniądze na konto teściowej, ale nie utrzymywała kontaktu. Dziewczynka, tęskniąc za matką, płakała i pytała, kiedy wróci, ale Maria Kowalska wymyślała wymówki: „Mama jest w działaDziewczynka powoli odwróciła się do okna, patrząc na opadające płatki śniegu, które przykrywały ślady matki na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału