Przypadkowo usłyszała rozmowę synowej z synem, która narzekała, iż już ma dość gotowania. Mama wszystko usłyszała i wyciągnęła wniosek

przytulnosc.pl 2 godzin temu

Anna Kowalska od dawna planowała odwiedzić swoje wnuki w stolicy. Dzień za dniem mijały szybko, a ona wciąż nie mogła się zdecydować. Droga była daleka, a miasto szczególnie jej nie smakowało. Odgłosy ulicy sprawiały, iż kobieta od razu miała zawroty głowy.

Mimo to wyruszyła z domu. Odłożyła trochę pieniędzy z emerytury, wsadziła się do pociągu i udała się do stolicy. Miasto było hałaśliwe i zbyt zatłoczone. Stała na peronie, czekając na dzieci. W rękach miała niewielki bagaż. Nagle podjechał samochód, a obok wysiadł jej syn Marek wraz z żoną Anną. Spotkanie było dla niej bardzo miłe. Serce jej się rozgrzało. Wsiadła do samochodu i podjechali pod wielopiętrowy blok.

— Tam mieszkam — powiedział Marek, wskazując ręką na balkon z przepięknymi kwiatami na siódmym piętrze.

Anna od razu poczuła zawroty głowy na widok domu. „Jak można tam mieszkać, tak wysoko?”, — pomyślała.

Przy wejściu do mieszkania powitały ją dwie wnuczki — mały chłopczyk i dziewczynka. Babcia przyniosła im jabłka ze swojego ogrodu. Dzieci wzięły prezenty i poszły do swoich pokoi.

Na stole czekała pyszna kolacja. Usadzono Annę na honorowym miejscu. Nakarmiono ją, napitkono, ciągle przypominając, żeby spróbowała wszystkiego.

A potem czekała na nią kąpiel z solą morską. To była prawdziwa luksus dla zmęczonej po drodze kobiety. Cieszyła się z pobytu i była szczęśliwa z syna, który tak dobrze się zadomowił w życiu.

Tak minął weekend. Anna Kowalska odpoczęła od wiejskiej pracy. W tym czasie zdążyła obejrzeć wszystkie zakątki mieszkania, które syn dokładnie jej pokazał.

— Tutaj jest pokój dziecięcy. Wszystko jest pełne prac dzieci. Lubią rysować i modelować z plasteliny. A to nasza sypialnia — powiedział syn, otwierając drzwi do pokoju, który był urządzony w kremowo-białych tonacjach.

— A to salon — dodał Marek — piękny i przestronny pokój. A jeszcze jeden to mój gabinet — pochwalił się syn.

Oczywiście, matczyste serce cieszyło się z sukcesów syna.

Następnego dnia kobieta w końcu wyszła na zewnątrz. Wszędzie były chodniki wyłożone kostką i klomby z kwiatami, które już zaczynały więdnąć. Ludzie wyprowadzali swoje czteronogie ukochane zwierzęta.

Anna Kowalska jakoś nie była przyzwyczajona do takiego życia. Wszystko wydawało się jej dziwne i niezwykłe. Wróciła do domu. Rozebrała się w korytarzu. Już było zupełnie ciemno. Dzieci kładły się spać. Syn powiedział jej, żeby poszła odpocząć do swojego pokoju, bo on z żoną jeszcze pracowali do nocy.

Kobieta nie chciała jeszcze iść spać. Usiadła cicho na kanapie i zaczęła myśleć o swoich sprawach. Po chwili usłyszała rozmowę synowej z synem, która pytała go, ile jeszcze mama będzie go odwiedzać, bo już ma dość gotowania. Wszystko to usłyszała, a łzy spłynęły jej po policzkach.

Prawie całą noc nie mogła zasnąć. Następnego ranka cicho wstała, pocałowała wciąż śpiące wnuki i wyszła z mieszkania. Dzięki pomocy obcych ludzi dotarła na dworzec i tam czekała na pociąg. Przed wyjazdem kupiła prezenty dla sąsiadów, bo wiedziała, iż będą pytali, jak sobie radzi syn w stolicy.

Martwiła się, żeby nie umrzeć w pociągu, bo czuła ucisk w klatce piersiowej. Tak dotarła do swojej wsi. Z dworca niemal prosto pod dom podwiózł ją jej krewny **Mikołaj**, który odbierał wnuczkę ze szkoły.

Po obiedzie odwiedziły ją sąsiadki, które jak wrony, lubiły dowiedzieć się wszystkiego i pogadać.

Anna Kowalska wręczyła im wcześniej zakupione prezenty i pochwaliła się, iż syn i synowa bardzo się kochają, a wnuki są prawdziwymi aniołkami.

— Dlaczego tak gwałtownie wróciłaś do domu?

— W gościach jest dobrze, ale w domu — najlepiej — zażartowała kobieta.

Idź do oryginalnego materiału