Z pozoru wszystko jest tak, jak powinno być: wysprzątany dom, codziennie smaczne, dobrze zbilansowane posiłki, robione na bieżąco pranie etc. Zadbane, wypieszczone dziecko i rodzic, który ma wszystko pod kontrolą. Dążenie do doskonałości i przestrzegana na każdym kroku rutyna dają mu poczucie bezpieczeństwa, ale czy też satysfakcję z rodzicielstwa? Bo pod tym posprzątanym domem i pełną lodówką zwykle kryje się drugie dno pełne pośpiechu, stresu, frustracji i zmęczenia. Koncepcja "drugiego najlepszego rodzicielstwa" w takiej sytuacji brzmi bajecznie.
REKLAMA
Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"
"Pierwszy najlepszy rodzic", czyli kto?
To na przykład mama, która na zabawę halloweenową w przedszkolu nie kupi chrupków w kształcie duszków, tylko samodzielnie upiecze ciasteczka i następnie w nocy udekoruje je misterną pajęczyną z lukru. Albo taka, która mimo choroby i gorączki nie zamówi dzieciom na obiad pizzy lub chińczyka, tylko ugotuje zdrową, sycącą zupę. To też tata, który nigdy nie dopuści do tego, żeby dziecko przed snem nie założyło piżamy i nie umyło zębów. Mimo iż jest weekend i kilka chwil wcześniej wszyscy prawie zasnęli na kanapie przed telewizorem. "Pierwszy najlepszy rodzic" to też taki, który zadba o to, żeby maluch rano założył spodnie i bluzkę, które do siebie pasują i które danego dnia będzie wygodniejsze, mimo iż pod ręką było inne ubranie.
Kim jest "drugi najlepszy rodzic"?
"Drugie najlepsze rodzicielstwo" to termin ukuty przez Emily Oster, profesor ekonomii i autorkę książek o rodzicielstwie. To stosunkowo nowa koncepcja i nie stoją jeszcze za nią wyniki badań potwierdzające jej słuszność. Mimo to zyskuje uznanie wśród coraz większej ilości matek i ojców. Nic dziwnego. Zakłada bowiem, iż nie należy się starać być najlepszym rodzicem na świecie. "Drugie najlepsze rodzicielstwo" odrzuca dążenie do doskonałości i promuje bardziej praktyczne podejście do wychowywania dzieci. Pozwala złagodzić panujące w domu zasady. "To potwierdzenie, iż nie ma jednego 'właściwego' sposobu bycia rodzicem. Dobre praktyki rodzicielskie mogą przybierać różne formy" - cytuje słowa dr Chanelle Batiste, konsultantki do spraw zdrowia psychicznego i psychologa klinicznego z Nowego Orleanu portal parents.com.
'Nie chcę być matką. Gdybym mogła zostać ojcem, rozważyłabym rodzicielstwo' shutterstock.com/In The Light Photography
Brzmi kusząco? Oczywiście, ale to nie oznacza, iż wprowadzenie w życie zasad "drugiego najlepszego rodzicielstwa" to bułka z masłem. Trzeba bowiem pozwolić sobie na akceptację faktu, iż perfekcja nie jest konieczna, żeby zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa, wsparcie i adekwatny rozwój. Nie zawsze łatwo jest wrzucić taki niższy bieg, jeżeli do tej pory działaliśmy na najwyższych obrotach. Trzeba zrozumieć, iż to nie kapitulacja, a wybranie innej drogi, aby stworzyć dziecku spokojny dom i zapewnić szczęśliwe dzieciństwo. A sobie satysfakcjonujące rodzicielstwo.
Dużo z myślą o mamie i tacie
Zgodnie z koncepcją Emily Oster rodzice powinni akceptować swoje błędy i traktować jako wyzwania wychowawcze, które pozwalają się rozwijać zarówno im, jak i dzieciom. W ten sposób pokazują maluchom, iż nie trzeba być idealnym pod każdym względem, żeby być wartościowym człowiekiem. Dzięki temu w życiu rodziny pozostaje przestrzeń na budowanie więzi, rozwinięcie w dziecku poczucia własnej wartości i życiowej odporności. "Drudzy najlepsi rodzice" to też tacy, którzy potrafią o siebie zadbać, bo dobrze wiedzą, iż ich dobra kondycja psychiczna i fizyczna pozwolą lepiej zaspokajać potrzeby dzieci.
Po czym poznać "drugiego najlepszego rodzica"?
Ktoś taki pozwala dziecku spędzić wieczór przed telewizorem, podczas gdy sam bez poczucia winy bierze długą kąpiel lub zajmuje się domowymi obowiązkami. Nie waha się zamówić jedzenie z dostawą, żeby odetchnąć od gotowania i planowania posiłków. Zapowiada "dzień brudasa", jeżeli po ciężkim tygodniu w pracy nie ma siły na kąpanie dzieci. Drugi najlepszy rodzic pozwala maluchom samodzielnie wybrać ubrania do szkoły lub przedszkola, a następnie je włożyć, żeby móc odpuścić sobie ten jeden punkt porannej rutyny. A w restauracji bez tłumaczenia się, wręcza dziecku tablet lub telefon z bajką, żeby w spokoju zjeść posiłek i porozmawiać z innymi dorosłymi. I nie musi udawać, iż nie widzi pełnych dezaprobaty spojrzeń pozostałych gości. On ich naprawdę nie widzi, bo tego typu dezaprobatą się nie przejmuje. A ty? Co myślisz o takim podejściu do rodzicielstwa? Daj znać w komentarzu