Radość macierzyństwa

newsempire24.com 1 tydzień temu

Szczęście bycia matką

Wczesny poranek był ciepły i cichy we wsi, która rozciągała się wzdłuż lasu nad rzeczką. Słychać było porykiwanie krów, których zostało już niewiele, a tu i ówdzie leniwy szczek psów. Daleko nad lasem, za rzeką, zbierały się ciemne chmury.

Agnieszka lubiła latem wstawać wcześnie, podobało jej się to poranne ciepło, choć nie miała gospodarstwa tylko kury i spokojnego psa Burego na podwórku. Mieszkała sama w domu, który odziedziczyła po matce. Matka zmarła dawno, jakieś dziesięć lat temu.

Agnieszka, szczupła kobieta około trzydziestki, stała przy studni i z wysiłkiem kręciła korba, wyciągając pełne wiadro wody. Podniósłszy dwa ciężkie wiadra, ruszyła ścieżką w stronę swojego domu.

Nieszczęście i zmartwienia

Agnieszka była mężatką zaledwie pół roku. Wysoki i krzepki Krzysztof był leśniczym w tych stronach. Był postrachem kłusowników, którzy przyjeżdżali z miasta lśniącymi samochodami. Widać natknął się na któregoś w lesie zabili go. Długo trwało śledztwo, ale nikogo nie znaleźli, a Krzysztofa pochowano.

Od tamtej pory Agnieszka żyła sama. Próbowali się do niej zalecać choćby z sąsiedniej wsi, ale nie chciała tworzyć rodziny bez miłości. Prawda, iż podobał jej się Marek, miejscowy mechanik, nieco przypominający Krzysztofa. Tak samo krzepki, spokojny i nie nachalny. Często łapała jego ciepłe spojrzenie, a wtedy spuszczała oczy.

Gdy pochowała męża, długo opłakiwała stratę.

Szkoda, iż nie urodziłam Krzysztofowi dziecka. Teraz miałabym cząstkę jego przy sobie. Nie dane mi było to szczęście. Nie byłabym teraz sama czuła w sobie instynkt macierzyński, ale nie miała o kogo się troszczyć.

Syn rolnika

We wsi mieszkał Jasiek, nieokiełznany i bezczelny, często pił, czatował pod domem Agnieszki, gdy wracała z pracy. Raz choćby wyznał jej miłość, choć chłodno i niezgrabnie. Kiedyś próbował ją objąć, ale odepchnęła go, wpadła na podwórko i chwyciła łopatę stojącą przy progu.

jeżeli się zbliżysz, rozłupię ci głowę na pół powiedziała twardo, a Jasiek, widząc jej spojrzenie, zląkł się i poszedł precz.

Mieszkał z ojcem, zamożnym rolnikiem. Ten pogrzebał już żonę, był okrutny, a wieśniacy mówili, iż zagonił ją do grobu. Jasiek wdał się w ojca, tylko pracować nie chciał.

Miejscowe dziewczęta bały się tego wiecznie podpitego Jaśka. Pewnego razu pobił miejscowego chłopaka, który stanął w obronie swojej dziewczyny. Tak go poturbował, iż tamten trafił do szpitala. Przyjechał dzielnicowy, porozmawiał i wystawił mandat. Na tym się skończyło. Nikt nie chciał zadzierać z bogatym rolnikiem. A i ten mandat był po prostu łapówką za milczenie.

Minęło trochę czasu, aż pewnej nocy wieś obudziła się w popłochu. Łuna pożaru oświetliła okolicę. Płonął duży dom zamożnego rolnika i pobliskie stodoły, choć zwierzęta ktoś wypuścił. Znowu były przesłuchania, śledztwo, ale nigdy nie ustalono, kto podłożył ogień. Zrzucono winę na wadliwą instalację elektryczną. Sam rolnik nie wyszedł z domu, a Jasiek tej nocy nie nocował u siebie był u jakiejś kobiety.

Agnieszka odetchnęła z ulgą, gdy po wsi rozeszła się wieść, iż Jasiek wyjechał do miasta, gdzie znalazł nowych kompanów.

No i chwała Bogu, odczepił się.

Nieproszony gość

Minął czas. Agnieszka z wiadrami weszła na ganek i zobaczyła, iż drzwi do domu są uchylone.

Chyba nie zamknęłam ich, wychodząc pomyślała i weszła do sieni, a drzwi do środka też były otwarte.

Ostrożnie przekroczyła próg, nasłuchując, ale w nos uderzył ją odór tytoniu i alkoholu. Postawiła wiadra na podłodze i weszła do izby. W kącie, na łóżku, spał mężczyzna. Odskoczyła przerażona, ale przyjrzawszy się, rozpoznała Jaśka.

Chwała Bogu, nie złodziej przemknęło jej przez myśl.

Szturchnęła go mocno w ramię. Otworzył oczy.

Wynoś się stąd, od kiedy to czujesz się tu panem? powiedziała głośno. Wstawaj, albo krzyknę na całą wieś.

A ty gdzie się tułałaś o tej porze? W domu nie nocowałaś? zapytał.

A ty kim jesteś, żebym się przed tobą tłumaczyła? Wynoś się! wściekała się Agnieszka.

Nie wrzeszcz tak, chłopca obudzisz mruknął, wskazując głową na małą izdebkę.

Agnieszka zajrzała za kotarę i zobaczyła na kanapie małą postać zwiniętą w kłębek. Spał chłopiec. Chciała coś powiedzieć.

Nie krzycz cicho powiedział Jasiek. Daj mi dwa słowa powiedzieć burknął, próbując nie chwiać się na łóżku, przetarł dłonią twarz i potrząsnął głową.

Jaki chłopiec? Czyj to? przestraszona spytała Agnieszka.

Mój syn, Jasio.

Twój syn? Skąd? nie mogła uwierzyć, iż to monstrum mogło mieć dzieci.

Jasio

Podeszła bliżej. Chłopiec był chudy i brudny, jak bezpański szczeniak.

Tak, to mój syn. Matka mu umarła, teraz żyje ze mną. Dopiero od paru miesięcy.

Ile ma lat?

Chyba pięć

Nie wiesz, ile lat ma twój syn? zdziwiła się Agnieszka.

Możemy u ciebie przetrwać dwa dni? nagle spytał Jasiek. Muszę załatwić parę spraw.

Nigdy! stanowczo odmówiła.

Wtedy usłyszała za sobą cichy głosik:

Ciociu, pić mi się chce.

OdmObróciła się gwałtownie i zobaczyła chłopca, a jej ręce opadły bezsilnie.

Idź do oryginalnego materiału