Piotrek jest w tej chwili we wrocławskiej klinice „Przylądek Nadziei”. Czeka na terapię CAR-T. To supernowoczesna terapia, polegająca na przeprogramowaniu limfocytów T krwi. Tak, żeby potrafiły niszczyć komórki nowotworowe. I nauczyły tego cały układ odpornościowy. Ta terapia to jedyna szansa Piotrka.
- Pierwsza, wykonana w 2021 roku, przyniosła nadzieję, wyglądało na to, iż wszystko będzie w porządku, Piotrek czuł się coraz lepiej, badania wychodziły coraz lepsze. Niestety, w czasie kolejnych kontroli, w połowie 2025 roku, gruchnęła straszna wiadomość, Piotrek ma już czwartą wznowę białaczki. I tym razem lekarze najlepsze szanse widzą w terapii CAR-T, która już raz prawie-prawie zadziałała – mówi Anna Turek. - Paradoksem w naszym przypadku jest to, iż terapia CAR-T jest nierefundowana po pierwszym podaniu. Czyli, jeżeli chory otrzymał ją raz, NFZ nie pokryje ponownie kosztów leczenia. Ale Piotrek nie dostał terapii finansowanej prze państwo, zbieraliśmy sami ponad milion złotych. Mimo to NFZ odmówił nam refundacji, bo jest to kolejne podanie CART-T. Mnie to zrozumieć trudno, ale znowu musimy uzbierać pieniądze.
Kłopoty ze zdrowiem Piotrka zaczęły się już w pierwszym roku życia. Lekarze stwierdzili u niego zespół Nijmegen. To choroba genetyczna, powodująca niedobór odporności. U dzieci, które na nią chorują, jest duże ryzyko zachorowania na nowotwór.
- Piotruś przez pierwsze cztery lata często chorował. Miał problemy z górnymi drogami oddechowymi. Miesiąc w miesiąc byliśmy w szpitalu – opowiada pani Anna. – Kiedy miał cztery lata, zaatakował nowotwór. Piotrkowi zaczęła puchnąć moszna. Bardzo go bolało. Do tego stopnia, iż przestał chodzić. Diagnoza potwierdziła nasze obawy. To była ostra białaczka limfoblastyczna.
Był 31 grudnia 2009 roku, kiedy Piotrek trafił na oddział onkologiczny. Od tego czasu jest tu stałym bywalcem, szpital to jego drugi dom. Teraz nowotwór wrócił po raz kolejny. Po pierwszej terapii CAR-T i wycięciu guza kręgosłupa, Piotr miał 3,5 roku oddechu. Dziś znowu musi mierzyć się z chorobą.
- Jesteśmy z niewielkiej miejscowości pod Kielcami, z Korczyna. W naszej okolicy Piotrek jest znany, ludzie pomagają nam organizować dla niego zbiórki, za co jestem im bardzo wdzięczna. Ale ciężko się zbiera ciągle na to samo dziecko – wzdycha pani Anna. - Dlatego nasza nadzieja w tym, iż historia Piotrka pójdzie w świat. Wierzę, iż dobrzy ludzie nas nie opuszczą.
Do uratowania Piotrka potrzeba jeszcze ponad 700 tysięcy złotych. Tu możecie wspomóc jego zbiórkę - https://www.siepomaga.pl/piotrek-turek