Rodzić w wieku czterdziestu siedmiu lat? Wyzwania i decyzje późnego macierzyństwa

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Rodzić w czterdzieści siedem?**

— Oszalałaś, żeby w takim wieku rodzić?! Masz czterdzieści siedem lat! — krzyczała przyjaciółka i współpracownica Anny, Weronika.

— A co mam robić, Werka? Dziecko już jest — odpowiedziała z wyrzutem przyszła mama.

— Jak to co? Gadajesz jak stara Jadwiga z przedwojennej wsi. Są inne sposoby! Tabletki, zabieg…

— Werka, nie zabiję dziecka! — przerwała jej ostro Anna. — Nie wiadomo, czy donoszę. Ale jeżeli Bóg da — urodzi się.

— No to sobie rodź — machnęła ręką Weronika. — Głupia jesteś!

Anna wracała do domu zdezorientowana. Żałowała, iż od razu powiedziała o ciąży przyjaciółce, a nie Wojciechowi. Jednocześnie cieszyła się, iż podjęła decyzję. Dziwnym trafem wyrzuty Weroniki tylko ją utwierdziły, iż musi urodzić. Teraz musiała powiedzieć o wszystkim matce i dorosłemu synowi, Jakubowi.

Rozmowy z Wojtkiem się nie bała. Od dawna marzył o dziecku, odkąd tylko się zeszli.

Razem mieszkali od dziesięciu lat, od kiedy Anna rozwiodła się z pierwszym mężem, ojcem Jakuba. Rozwód poszedł gładko — w sądzie choćby nie musiała tłumaczyć powodów, bo Krzysztof stawił się pijany. Sędzia zadała mu parę pytań, po czym sucho orzekła: „Wszystko jasne. Pozwana, rozwód z tym pijakiem — nie ma nad czym myśleć.”

Tego samego dnia Krzysztof zniknął z jej życia, uprzednio oświadczając, iż alimentów płacić nie zamierza.

Anna choćby nie próbowała go ścigać. Była po prostu wdzięczna, iż udało jej się uwolnić od tego ciężaru, który kiedyś wpuściła w swoje życie. Po rozwodzie odetchnęła z ulgą i postanowiła, iż już nigdy nie zwiąże się z żadnym mężczyzną.

Ale niedługo w ich zakładzie pojawił się Wojtek. I od razu zaczął się do niej zalecać — trochę niezdarnie, ale serdecznie. Annie to się podobało. Miesiąc później byli już parą. Kolejny miesiąc — i przedstawiła Wojtka jedenastoletniemu synowi. Od razu się zaprzyjaźnili.

— Wujku Wojtku, wpadaj do nas jeszcze — poprosił Kuba.

— Dobrze, wpadnę.

I rzeczywiście przyszedł, przynosząc chłopcu prezent i słodycze. niedługo zaczął zostawać na noc. Anna choćby nie zauważyła, kiedy wprowadził się na stałe.

— Aniu, urodź mi córeczkę — poprosił rok później. Miała wtedy trzydzieści osiem lat i uważała, iż to za późno. Zawstydzona, tylko wzruszyła ramionami… ale potem poszła do lekarza i założyła spiralę.

Właśnie wtedy, gdy zaczęli rozmawiać o dziecku, była żona Wojtka wyjechała do sanatorium, ale ich wspólnej córki zabrać nie mogła — dziewczynka zachorowała.

— Weź Olę na kilka dni — poprosiła Annę.

Anna się nie sprzeciwiła. Córka Wojtka była miłą i spokojną dziewczynką. Tyle iż teraz jego była żona dzwoniła codziennie z sanatorium, pytając, jak się czuje. Wojtek szczegółowo opowiadał. Annie wydało się, iż między nimi odżyły dawne uczucia. Kochała Wojtka i bała się go stracić. Postanowiła więc koniecznie urodzić mu córkę, żeby na pewno nie wrócił do byłej.

Lecz po usunięciu spirali upragniona ciąża nie nadchodziła. Anna poszła do lekarza, zrobiła badania. Nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Zasugerowano badanie męża. Ale Wojtek już wtedy zdecydował, iż dzieci im niepotrzebne:

— Nie pójdę do żadnej poradni! Nie ma dziecka — może tak ma być. Będziemy wychowywać Olę i Kubę, czekać na wnuki.

Jak Anna nie próbowała go namówić, Wojtek odmawiał wizyty w przychodni. W końcu się pogodziła z sytuacją. A tu — proszę bardzo!

„Sześć tygodni. Ciąża rozwija się prawidłowo. Tętno obecne…”

— Jak ja donoszę dziecko w czterdzieści siedem lat? — spytała lekarza.

Doświadczona ginekolożka uśmiechnęła się i odpowiedziała:

— Nie jest pani pierwszą na świecie. Donoszą, rodzą i wychowują jeszcze długo… Choć to pani decyzja.

Wahała się, więc najpierw powiedziała Weronice. A po tej nieprzyjemnej rozmowie — podjęła ostateczną decyzję.

„Nie! Teraz nikt mnie nie przekona! Będę miała córkę! I nikt nie zabroni mi dać jej życia!” — myślała, idąc do domu. Po drodze zadzwoniła do Wojtka, uprzedzając, iż ma istotną sprawę.

— Co się stało? — zapytał od progu, gdy weszła.

— Nie ze mną. Z nami. niedługo zostaniemy rodzicami.

— Jesteś w ciąży?

— Sześć tygodni. Byłam dziś na USG.

— O rany, Aniu! Przecież oboje mamy prawie po pięćdziesiątce. Jak go wychowamy?

— Wojtek! Jak to jak… O kant dupy! Chociaż ty byś mnie mógł wesprzeć!

— Ale ja nie jestem przeciw! Cieszę się, Aniu! — ocknął się. — Tylko się zmartwiłem. Ale masz rację. Wychowamy! Od dawna myślałem, żeby w twojej przybudówce zrobić warsztat. Będę majsterkować, dorabiać. Teraz mam dodatkową motywację.

— Robisz. Będziemy potrzebować pieniędzy.

Uzyskawszy wsparcie męża, Anna postanowiła powiedzieć o ciąży matce następnego dnia. Jej mama sama urodziła jedyną córkę prawie w czterdziestce, więc wydawało się, iż zrozumie. Ale reakcja była inna:

— Wiesz, iż w twoim wieku ryzyko urodzenia chorego dziecka jest dużo wyższe? Ryzykujesz! Nie rób głupstw. Przerwij, póki czas.

— Mamo, co ty mówisz? Nie chciałabyś poniańczyć się z wnuczką?

— Gdzie mnie do niańczenia? Sama już potrzebuję opieki. Ledwo żyję!

— Będziesz żyła! Jesteś w świetnej formie. Mogłabyś młodym zazdrościć!

— Nie pleć! Co tu zazdrościć? Nie licz na mnie. Dość się już nachodziłam przy Kubie. Teraz twoja kolej.

— Mamo, mam męża!

— Masz. Ale nie na papierze.

— I co z tego?!

— Właśnie to! Przy pierwszym dziecku też miałeś męża. I gdzie jest?

— Nie porównuj! Krzysiek pił na umór. Kradł mi pieniądze. A Wojtek od dziesięciu lat się mną opiekuje.

— Ale się nie ożenił! Pomyśl sama: dlaczego cię nie poprosił? Teraz powiedziałaś mu o ciąży, a on milczy. Dobrze, iż rzeczy nie spakował.

— …

Idź do oryginalnego materiału