E-dzienniki: zmora czy zbawienie rodziców?
Dzisiejsi rodzice sami niejednokrotnie przyznają, iż współczesne szkolne rozwiązania mocno utrudniają im życie. Wszystkiemu winne są e-dzienniki, dzięki którym rodzice i nauczyciele mogą mieć ze sobą bieżący kontakt.
Librus, VULCAN czy inne systemy działają podobnie: dostępne są w nich plany lekcji uczniów, oceny aktualizowane adekwatnie codziennie, a także nieobecności ucznia czy możliwość wymiany wiadomości z nauczycielami. To wygodne, bo nie trzeba sprawdzać tych wszystkich informacji, idąc do szkoły czy logując się na komputerze, bo można mieć również aplikację i sprawdzać to wszystko przez telefona.
Dzięki temu rodzic na bieżąco może dziecko np. zwolnić z lekcji czy usprawiedliwić nieobecność i nie przeżywa szoku dwa razy w roku na wywiadówkach, widząc oceny dziecka w dzienniku. Z drugiej strony to pewnego rodzaju pułapka: na bieżąco dostajemy wszelkie informacje ze szkoły dziecka, więc także te negatywne, np. dotyczące złych ocen.
Część rodziców wpada w tę pułapkę: nie chcą niczego przegapić, zależy im na tym, żeby być na bieżąco. Sprawdzają więc aplikację szkolną zbyt często, przez co sprawują nad dzieckiem pewnego rodzaju kontrolę, która może stać się niezdrowa. Bo rodziców kusi, by ze wszystkim być na bieżąco i nie pomijać żadnych informacji, które pikają nam w powiadomieniach na telefonie.
W ten sposób zabieramy jednak dziecku autonomię i jeżeli dodatkowo przy każdej negatywnej informacji będziemy synowi/córce robić awantury z powodu złych wyników w nauce, ono gwałtownie straci do nas zaufanie.
Awantura o złą ocenę
O takiej dosyć znamiennej sytuacji opowiedziała na swoim profilu na Threads użytkowniczka o nicku kamcza_bb.
"Przechodzę dziś koło szkoły i dwie takie na oko 7-8-klasistki idą przede mną. Po chwili do jednej z nich dzwoni matka i zaczął się festiwal opie#$% za jedynkę z historii. [...]
Jak ja się cieszę, iż w moich czasach tego nie było i opie#$% za oceny zbierało się dwa razy w roku po wywiadówce, a nie 10 sekund po wyjściu ze szkoły.
Rodzice, nie róbcie tego swoim dzieciom, ocenę można poprawić, a pewnych rzeczy już z dzieciakiem możecie nie odbudować" – pisze użytkowniczka [pisownia oryginalna – przyp. red.].
Warto zauważyć, iż często to, jak uczeń funkcjonuje w szkole i jakie ma wyniki w nauce to składowa wielu rzeczy: jego ambicji, wyniesionych z domu przyzwyczajeń i wartości – tego, jak nauczyciel pracuje z klasą i jaki ma stosunek do uczniów i jeszcze wielu innych.
Nie zawsze zła ocena jest winą ucznia, wie to każdy, kto spróbowałby się postawić w jego sytuacji i przypomni sobie własne szkolne czasy. Czasami naprawdę nie warto być więźniem informacji ze szkoły sprawdzanych na bieżąco. A już na pewno nie warto robić dziecku awanturę o jakąś złą ocenę.
Zamiast krzyczeć, rozmawiaj i wspieraj
Na jego ambicje dużo lepiej zadziałałaby spokojna rozmowa, w której można spytać o powód złej oceny i możliwość poprawy. Spokój i zrozumienie zwykle dają dużo lepsze efekty we współpracy niż krzyki, groźby i przymuszanie.
Nie namawiam tu absolutnie nikogo do lekceważenia szkoły i ocen czy zrezygnowania z przejmowania się nauką dziecka. Chodzi tylko o to, by mieć do tych bieżących informacji ze szkoły zdrowy stosunek i pewien rodzaj dystansu.
Jeśli bowiem będziemy robić awanturę o każdą jedynkę czy nieusprawiedliwioną nieobecność, dziecko w efekcie najprawdopodobniej odwróci się od nas i przestanie nam mówić o swoim świecie, troskach i radościach. Taki wypracowany swoimi rodzicielskimi błędami brak zaufania jest niezwykle trudny do odbudowania.