Nościerzyński skandal: mama odnalazła mnie po 20 latach i zażądała sprzedaży domu
Mam na imię Kinga. Moja rodzinna historia to splot bólu i strat. Gdy miałam pięć lat, rodzice się rozwiedli. Mama wniosła pozew o rozwód, bo zakochała się w innym mężczyźnie. niedługo wyszła ponownie za mąż. Tata nigdy o mnie nie zapomniał – płacił alimenty, zabierał mnie na weekendy do swojego domu w podwarszawskim Pruszkowie. Jego miłość była moją ostoją w tych trudnych czasach.
Później ojciec ożenił się z Wandą, wdową z dwójką dzieci z pierwszego małżeństwa – Bartkiem i Olą. gwałtownie się z nimi zaprzyjaźniłam. Weekendy u taty stały się dla mnie świętem – czułam się tam potrzebna, częścią ich ciepłego świata. Nie chciałam wracać do mamy – tam wszystko było inne.
Mama urodziła dwójkę dzieci z nowym mężem – chłopca i dziewczynkę. Razem z ojczymem zaczęli biznes, ale interes się nie udał. Długi rosły jak śnieżna kula. Musieli sprzedać przestronne mieszkanie w centrum Poznania i przenieść się do ciasnej kawalerki na Woli. Pięć osób w jednym pokoju – życie stało się nie do zniesienia.
Ojczym zaczął pić. Mama poszła do pracy, a ja, jeszcze nastolatka, zostałam z młodszym rodzeństwem. To mnie złamało. Pewnego dnia spakowałam rzeczy i wyjechałam do taty. Od tamtej pory nie widziałam mamy. Wiedziałam tylko, iż brata i siostrę zabrano do domu dziecka, a ją pozbawiono praw rodzicielskich. Ojczym zniknął z ich życia.
U taty odżyłam. Wanda i jej mama, babcia Hela, przyjęły mnie jak swoją. Lata mijały, a teraz mam 34 lata. Jestem mężatką, mam dwójkę dzieci. Bartek i Ola też założyli rodziny. Staliśmy się prawdziwą rodziną, połączoną nie tylko krwią, ale i ciepłem.
Kiedy zmarła babcia Zosia, mama mojej mamy, zostawiła mi w spadku swój dom w spokojnej wsi pod Krakowem. Rok później odszedł tata. Zapisal Bartkowi i Oli swoje mieszkanie w mieście, a mnie – samochód. Był też niedokończony domek letniskowy. Postanowiliśmy go wyremontować, żeby spotykać się tam całą rodziną.
I wtedy, gdy najmniej się tego spodziewałam, pojawiła się ona – moja mama. Minęło 20 lat od naszego ostatniego spotkania. Odnalazła mój adres i zjawiła się u mnie, jakby te wszystkie lata milczenia nigdy nie istniały.
„Słyszałam, iż babcia zostawiła ci dom” – zaczęła bez wstępu. „A co dostałaś od taty? Masz przecież brata i siostrę! Gdzie sprawiedliwość? To nie twoje dziedzictwo, tylko nasze wspólne. Sprzedaj wszystko i podzielmy pieniądze na troje.”
Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. Ta kobieta, która mnie porzuciła, teraz żąda podziału tego, co jest dla mnie cenne?
„Nie będę niczego dzielić” – odparłam stanowczo. „Wynoś się.”
Może to okrutne, ale nie czuję winy. Ona jest dla mnie obca. Jej dzieci z drugiego małżeństwa – też. Moja prawdziwa rodzina to Bartek, Ola i Wanda. To oni byli ze mną przez te wszystkie lata, dzielili euforii i smutki.
Skończyliśmy remont domku. Teraz to nasz kawałek szczęścia, gdzie zbieramy się z dziećmi, Bartkiem, Olą i Wandą. Śmiejemy się, wspominamy tatę, babcię, planujemy przyszłość. A mama? Została w przeszłości, razem ze swoimi roszczeniami i urazami. Niczego jej nie jestem winna i moje serce jest spokojne.