Różowa Chusta

newsempire24.com 4 dni temu

Różowy szalik

Weronika pochowała męża dwa lata temu. Był od niej siedemnaście lat starszy. Gdy się poznali, miała dwadzieścia dziewięć lat.

Nigdy nie cieszyła się zainteresowaniem chłopaków. Cicha, domowa, unikała klubów i hałaśliwych imprez. W szkole i na studiach koledzy traktowali ją jak kumpla – prosili o ściągi, notatki z zajęć. Sami zaś umawiali się z ładnymi, żywiołowymi dziewczynami, które nie przejmowały się konwenansami.

Z Mikołajem Weronika spotkała się na ulicy. Był ciepły maj, kwitły bzy, młoda zielona liść cieszyła oczy. Wszystko tonęło w łagodnym słońcu.

Postanowiła wrócić do domu pieszo. Szła, ciesząc się wiosną, mrużąc oczy od blasku i uśmiechając się do przechodniów bez powodu.

Nagle zobaczyła go – wysokiego, przystojnego mężczyznę w rozpiętym czarnym płaszczu. Gdy się mijali, uśmiechnął się i powiedział:

— Piękna pogoda. Jakby lato. A ja się w ten płaszcz ubzdurałem. — Miał głos niski i przyjemny.

— No to go pan zdejmie — odparła Weronika, też się uśmiechając.

Mężczyzna natychmiast zdjął płaszcz i przerzucił go przez ramię.
Weronika zatrzymała się, jakby zahipnotyzowana.

— No i zaraz lepiej. A może loda? — Nie czekając na odpowiedź, ruszył w stronę lodziarni.
Weronika chciała odejść, ale uznała, iż to niegrzeczne.

Wrócił z kremowym lodem w waflu.

— O, mój ulubiony! — zdziwiła się Weronika. — Skąd pan wiedział?

— Też go uwielbiam — odparł.

Szli razem, jedząc lody i rozmawiając o wszystkim. Do domu wróciła później niż zwykle. Na dodatek odmówiła kolacji. Najadła się lodów.

— Czemu tak się świecisz? — spytała matka, mrużąc oczy.

— Wcale się nie świecę — odparła Weronika, rumieniąc się nie wiadomo czemu.

Nazajutrz Mikołaj zadzwonił i zaprosił ją na spacer.

— Na dworze pada. Wie pan? Zapomniałam parasolki — powiedziała rozczarowana.

— To pójdziemy do kina. Gdzie pani pracuje? Przyjadę po panią.

W drodze do kina Weronika dowiedziała się, iż jego żona zmarła rok wcześniej. Miała wadę serca, lekarze zabronili jej rodzić.

— Kochałem ją ponad wszystko. Nie przeszkadzało mi, iż nie mogliśmy mieć dzieci. Dbałem o nią, zdmuchując każdy pyłek. Po jej śmierci ledwo przetrwałem. Myślałem, iż resztę życia spędzę sam. Aż zobaczyłem panią… Wie pani, Weroniko…

— Weronika — poprawiła go.

— Pani spojrzenie jest tak czyste jak źródlana woda. Nie jest pani zepsuta współczesnymi obyczajami. To dziś rzadkość.

Gdy następnego dnia wróciła z pracy, Mikołaj pił z matką herbatę w kuchni. Na stole stał bukiet róż.

— Córeczko, pijemy herbatę z Mikołajem — powiedziała matka słodkim tonem, rzucając córce porozumiewawcze spojrzenie: „Nie bądź głupia”.

Mikołaj był przystojnym mężczyzną. Elegancko się ubierał, siwizna dodawała mu uroku. Podobał się też matce. Do arystokratycznej aparycji dochodziło mieszkanie, samochód i dobrze płatna posada. Brak dzieci też uznała za zaletę. Nie będzie musiała zabiegać o względy cudzych potomków. Córka przecież urodzi własne.

— Mamo, znam go tydzień, a ty już planujesz naszą przyszłość — oburzyła się Weronika. — Owszem, miły, ale go nie kocham.

— Nie ma miłości, nie będzie rozczarowań. Małżeństwa z rozsądku są najtrwalsze. Z nim będziesz jak u Boga za piecem. Nie jesteś już dziewczynką, żeby marzyć o romansach. To pewny, wartościowy mężczyzna.

Odchodząc, Mikołaj poprosił, by go odprowadziła do samochodu.

— Jutro zapraszam panią i mamę do siebie. Niech zobaczą, jak żyję. Weronika, powiedzmy to od razu. jeżeli chcesz dzieci, zrozumiem. Ale dla mnie to za późno, by zostawać ojcem. W moim wieku niezdrowo jest nie spać po nocach i zamartwiać się niemowlęciem.

Przynajmniej był szczery. Weronika nigdy więcej nie poruszyła tematu dzieci.

Z nim czuła się bezpieczna. Koleżanki zazdrościły. Młodzi mężowie często hulają, a jej mąż przywoził ją do pracy i po nią wracał. Matka uważała, iż córka wygrała los na loterii. Tak, chciałaby wnuków, ale trudno. Szczęście nigdy nie jest pełne.

Żyła spokojnie, nigdy nie żalWeronika uśmiechnęła się, patrząc na różowy szalik w dłoniach obcego mężczyzny, i pomyślała, iż może jednak warto dać losowi jeszcze jedną szansę.

Idź do oryginalnego materiału