Rozwiedliśmy się, bo żona nie chce gotować.

polregion.pl 1 tydzień temu

Rozwiedliśmy się, bo żona nie chciała gotować

Pewnego dnia pokłóciliśmy się z mężem tak mocno, iż wyrzuciłam go z domu. Teraz mieszka u swojej matki w Białymstoku, a ja próbuję zebrać się w sobie po dziesięciu latach małżeństwa, które zmieniło się w koszmar. Teściowa jest w szoku, dzwoni i błaga, żebym przyjęła jej „biednego synka” z powrotem, ale nie obchodzi mnie, co myśli. Zmęczyłam się byciem służącą we własnym domu.

Nawet moja mama mnie nie wsparła:
— Zosia, oszalałaś? Zostaniesz sama z dzieckiem! Po co obgadujesz Kubę? To porządny facet: nie pije, nie bije, zarabia!

Wyszłam za Kubę, gdy miałam zaledwie dwadzieścia lat. Byłam wtedy naiwną dziewczyną, wierzącą w miłość na zawsze. Dzięki babci miałam własne mieszkanie, więc nie byłam panną bez posagu. Rodzice się rozwiedli, ale ojciec i jego rodzina mnie nie opuścili. To właśnie jego matka pomogła mi z mieszkaniem. Tam wprowadziliśmy się z Kubą po ślubie. On nie miał nic — tylko udział w trzypokojowym mieszkaniu matki, ale mnie to nie obchodziło. Myślałam, iż miłość jest ważniejsza.

Po pół roku zaszłam w ciążę. Nasza córka, Hania, urodziła się, gdy ledwo skończyłam dwadzieścia jeden lat. Po urlopie macierzyńskim zostałam bez pracy. Znalezienie nowej okazało się niemal niemożliwe: z małym dzieckiem, które ciągle chorowało, pracodawcy nie chcieli mieć do czynienia. „Masz córkę? Przepraszam, nie pasujesz” — słyszałam raz za razem. Pomocy nie było: ani teściowa, ani moja rodzina nie mogli zająć się Hanią. Utknęłam w domu, krzątając się między pieluchami, garami a sprzątaniem.

Kuba pracował w sąsiednim mieście, wracał późno i prawie się nie widywaliśmy. Wszystkie domowe obowiązki spadły na mnie. Nie dość, iż nie wynosił śmieci — choćby talerza za sobą nie umył. Nie śmiałam go obciążać: przecież się męczył, zarabiał! Obwiniałam siebie, starałam się być idealną żoną, kręciłam się jak w ukropie, żeby mu dogodzić. Ale Kuba zaczął narzekać:
— Masz życie jak u Pana Boga za piecem! Odprowadzasz córkę do przedszkola i leżysz. Nie możesz znaleźć pracy? Spójrz, w jakiej biedzie żyjemy!

Jego słowa bolały. CzCzułam się, jakbym była mu zupełnie obojętna, a teraz, gdy odszedł, dopiero zaczynam rozumieć, iż nigdy nie doceniał tego, co dla niego robiłam.

Idź do oryginalnego materiału