Rozwodu nie będzie.

newsempire24.com 3 dni temu

Do pięćdziesięciu lat Szymon Marecki miał ledwie kilka siwych włosów, ale za to diabeł całkiem rozgościł się w jego żebrach. A wszystko przez nią – Danutę. Spotkał ją przypadkiem, gdy wpadł na wydział, gdzie wykładał jego dawny kolega. Sprawa była błaha, ale konsekwencje okazały się brzemienne w skutkach.

Stała przy oknie, igrając promieniami słońca w swoich złocistych włosach. Oczy jak młoda trawa, smukła sylwetka, tchnąca życiem i buntem… On, mężczyzna od dawna nie młody, nagle poczuł się jak chłopak. Danuta wydała mu się ucieleśnieniem marzeń – wróżką, syreną, nimfą. W rzeczywistości była po prostu ładną studentką, ale Szymon zrozumiał to znacznie później. W tamtej chwili był zaczarowany.

Takiej namiętności nie czuł choćby do swojej żony, Anny Marii, w ich najlepszych latach. Mieli za sobą trzydzieści lat małżeństwa, dwoje dzieci, wspólną przeszłość, dom, wzajemne zrozumienie i rzadkie kłótnie. A jednak wszystko to zniknęło mu z głowy, gdy tylko zobaczył Danutę.

Ona zresztą nie opierała się zalotom statecznego adoratora. Przeciwnie – zachęcała. Dla niego była szansą. Wychowana w skromnej rodzinie, ledwo dostająca się na studia, marzyła, by zostać w dużym mieście. A Szymon stał się dla niej bramą do tego świata.

– Ależ on jest stary! – krzywiła się jej współlokatorka, Krysia. – Oszalałaś? Dasz z nim radę żyć?

– Wcale nie taki stary – machnęła ręką Danuta. – Żywy, z pieniędzmi, zakochany po uszy. Zobaczysz, niedługo się oświadczy.

Szymon zakochał się na serio. Był czuły, hojny, uważny. Ale ani razu – ani słowem – nie wspomniał o rozwodzie. Danuta czekała, liczyła. Jej plan był prosty: dzieci Szymona dawno się usamodzielniły, żona zdrowa, żyli spokojnie. A on miał pieniądze. Wszystko zmierzało do ślubu. Ale nagle Szymon zaczął się męczyć. Okazało się, iż rytm młodej kochanki nie pasuje do dojrzałego mężczyzny. On wolałby widywać się raz w tygodniu, i to w hotelu, a resztę czasu spędzać w domu, wśród wygód, żurku i ukochanej Anny.

Danuta zaczęła naciskać:

– Dlaczego nie możemy się zamieszkać razem? Masz przecież drugie mieszkanie!

– Tam są lokatorzy – skłamał. W rzeczywistości mieszkanie było puste, z Anną planowali tam remont. Ale na urządzanie gniazdka dla kochanki nie zamierzał go przeznaczać.

– To wynajmij nowe! Jesteś facetem czy co?

Kłótnie stawały się częstsze. Aż w końcu przyszło uderzenie.

– Jestem w ciąży, Leszku – powiedziała Danuta (tak, właśnie tak go nazywała). – Cieszysz się?

Szymon zdrętwiał. Właśnie planował z nią zerwać – choćby wrócił wcześniej z delegacji, by to omówić. A tu – dziecko.

– Ale mówiłaś, iż się zabezpieczasz…

– To nie jest stuprocentowe! A myślałam, iż się ucieszysz…

Nie ucieszył się. Zaskoczyło go to. Ale został. Dziecko się urodziło – chłopiec, Staszek. Szymon pomagał: finansowo, odwiedzał, interesował się. Ale Danuta chciała więcej.

– Mam dość bycia w cieniu! Albo powiesz żonie, albo ja to zrobię!

Nie zdążył podjąć decyzji – Danuta wzięła sprawy w swoje ręce. Po kilku dniach żona spotkała go słowami:

– Wychodzi na to, iż masz dziecko i zamierzasz się ożenić? To prawda?

– Aniu, to nie tak… Wytłumaczę…

– Od razu ci powiem: rozwodu nie dam – oznajmiła spokojnie, ale twardo. – Nie po to budowałam rodzinę trzydzieści lat, żeby teraz ustąpić jakiejś studentce.

Szymon odetchnął. Nie dlatego, iż uniknie rozstania, ale dlatego, iż usłyszał – ona wciąż chce ratować rodzinę.

– Kocham cię, Aniu. Wybacz mi. To było szaleństwo, nie wiem, co we mnie wstąpiło…

– Ale dziecko jest niewinne – dodała. – Zajmiemy się nim. A z tą drugą – kończysz raz na zawsze. Wtedy ci wybaczę. Naprawdę.

Szymon nie wierzył własnym uszom. Ale żona, jak zwykle, wszystko przemyślała. Danuta, zmęczona niemowlęciem, bez pomocy, bez wsparcia, z euforią oddała syna, gdy zaproponował rozwiązanie:

– Chcę, żeby Staszek mieszkał z nami. Będziesz mogła wrócić na studia, do normalnego życia. Poradzimy sobie.

– Świetnie – odparła obojętnie. – Tylko potem nie rób scen.

Sprawy uregulowali gwałtownie – ojciec uznał dziecko, matka nie protestowała. Staszek się przeprowadził. Anna opiekowała się nim, ale z rezerwą. Szymon miał nadzieję: czas to zmieni. Minął rok.

I nagle – jak grom z jasnego nieba.

– Rozwodzę się z tobą – oznajmiła Anna, wracając z delegacji. – Poznałam kogoś. I zrozumiałam, iż tylko z nim jestem szczęśliwa.

– Jakiego kogoś?

– Janka. Mieszka w innym mieście, ale się przeprowadza. A ty zostaniesz z mieszkaniem. Wszystko po sprawiedliwości.

– Ale przecież mówiłaś…

– Wtedy w to wierzyłam. Ale miłości się nie rozkazuje. Wybacz.

Odeszła. Zostawiając mu Staszka i przeszłość. Próbował wrócić do Danuty, ale ta tylko się zaśmiała:

– Dostałeś, co chciałeś, Leszku. A ja – swoją wolność. Żyj teraz, jak uważasz. niedługo wychodzę za mąż.

Został sam. Z synem, którego już pokochał. Bez żony, bez kochanki, ale z cichym przekonaniem, iż może to właśnie jest sprawiedliwość.

Idź do oryginalnego materiału