Samotna Wróżka…

twojacena.pl 2 dni temu

Samotna Halinka…

Od kilku tygodni Halina przyglądała się nowej sąsiadce, która wprowadziła się na pierwsze piętro w ich klatce schodowej, do mieszkania naprzeciwko. Nową lokatorką była Anna, kobieta około trzydziestki, z czteroletnią córeczką Oliwią. Anna właśnie się rozwiodła i teraz samotnie wychowywała córkę, posyłając ją do przedszkola w pobliskim podwórku.

Halinka gwałtownie zaprzyjaźniła się z Anną i ledwo zaczęły się regularnie witać, gdy po tygodniu już opiekowała się Oliwią w sobotę, gdy jej mama wychodziła.

– Ona jest spokojna, będzie się bawić lalkami na podłodze, a ty zajmij się swoimi sprawami – tłumaczyła Anna Halinie. – Dziękuję, iż pomagasz. Dzisiaj mam ważne spotkanie, ale powrócę przed nocą. Masz moją wdzięczność!

Halinka tylko wzruszyła ramionami, ale gdy Anna wybiegła z klatki, dotarło do niej, iż młoda rozwódka poszła na randkę.

– No proszę… „spotkanie” – szepnęła Halina, patrząc czule na dziewczynkę, która, jak przepowiadała matka, spokojnie bawiła się w kącie pokoju.

Halince życie nie układało się po jej myśli. Miała dwadzieścia osiem lat – wiek, gdy większość kobiet myśli o zakładaniu rodziny. Ale ani męża, ani dzieci nie było w jej życiu.

– To jest wina tego, iż jesteś staroświecka – mówiły przyjaciółki. – Siedzisz ciągle z tymi swoimi drutami, a powinnaś się ruszyć, iść na tańce, spotykać ludzi. Tak można przesiedzieć całą młodość, czekając na księcia z bajki…

Halinka zgadzała się, ale nic z tym nie robiła. Była nieśmiała, trochę zaokrąglona, i nie uważała się za piękność – miała zwyczajną urodę.

Teraz, gdy wieczorami często gościła u siebie czteroletnią Oliwię, z którą się zaprzyjaźniła, nie mogła zrozumieć, jak matka może zostawiać takie cudowne dziecko, uciekając na randkę z obcym mężczyzną…

Dla Halinki rodzina, a zwłaszcza dzieci, były czymś w rodzaju boskiego daru, więc pokochała Oliwię całym sercem – czytała jej książki, bawiła się z nią, lepiła figury z plasteliny.

– Ojej, Halinko, nigdy ci się nie odwdzięczę – szeptała Anna, odbierając półśnie córeczkę późnym wieczorem. – Jesteś moją wybawicielką.

– A co z ojcem dziecka? – spytała kiedyś Halina. – On odwiedza Oliwię? Często o nim wspomina, chyba tęskni.

– Odwiedzałby, ale jest w delegacji. Ech, te jego delegacje! Raz go nie ma miesiąc, raz półtora… Właśnie przez to się rozwiedliśmy… niedługo wróci, i będzie ci łatwiej, bo zabierze ją na spacery. Bardzo ją kocha, zasypuje zabawkami, choć to bez sensu. Lepiej, żeby dawał więcej pieniędzy… – zaśmiała się cierpko Anna.

I rzeczywiście, niedługo pojawił się ojciec dziewczynki. Smukły, jasnowłosy mężczyzna podniósł Oliwię przed klatką i długo nie puszczał jej z objęć. Halina przypadkiem zobaczyła to spotkanie przez kuchenne okno i choćby się wzruszyła – tak szczerze cieszyli się na siebie ojciec i córka.

Kilka dni później Halinka poznała Szymona – ojca Oliwi. Dziewczynka akurat bawiła się u niej. Stało się już normą, iż Oliwa wpadała do „cioci Haliny”, by pograć, obejrzeć bajki, gdy mama wychodziła na zakupy. Tym razem ojciec znalazł córkę właśnie u Haliny.

– Dziękuję pani bardzo – mówił. – Że opiekuje się pani Oliwką… I ona panią bardzo kocha. Zawsze mówi: „moja Halinka” – uśmiechał się Szymon, gdy przyszedł po córkę.

– Tato, tato, chodź z nami pić herbatę! – zawołała nagle dziewczynka, kończąc jeść drożdżówkę w kuchni.

– No właśnie, wchodźcie. Właśnie usiedliśmy do herbaty, trzeba dokończyć. I was poczęstujemy – zaprosiła Halinka Szymona.

Wszedł do kuchni i usiadł z córką przy stole, sięgając po ciasto.

– Naprawdę domowe? – zdziwił się.

– No jasne – odpowiedziała Halinka. – Bierzcie więcej, na zdrowie… Sama je uwielbiam, dlatego mam trochę zaokrągloną sylwetkę… Ale zamierzam się wziąć za dietę.

– Po co? – znów się zdziwił Szymon. – Pani wspaniale wygląda taka, jaka jest… I w ogóle, nie sądziłem, iż młode kobiety jeszcze pieką ciasta. Myślałem, iż to zajęcie dla babć, i to na wsi, przed świętami.

Roześmiali się, a Oliwia dołączyła do śmiechu, podając tacie kolejny kawałek.

– Jak dorosnę, Halinka nauczy mnie piec ciasta! – powiedziała rezolutnie. – I będę się wami opiekować pysznymi wypiekami!

– No, to byłoby świetnie – zgodził się Szymon. – Ale już musimy iść na spacer, bo mama niedługo cię zabierze, a my nie zdążymy się nacieszyć.

– Mama zabierze mnie dopiero wieczorem – gwałtownie odparła dziewczynka, a Halinka milczała.

Szymon spochmurniał i zabrał córkę na podwórko. Po spacerze przyprowadził ją z powrotem do Haliny, która cicho zapytała:

– Nie możecie zabierać Oliwi na noc? Tęskni za wami…

– Myślę o tym. Pracuję od świtu, w fabryce, a mieszkam na drugim końcu miasta… Szkoda mi byłoby tak wcześnie ją budzić. A tu ma przedszkole pod domem, i matkę… – znów spuścił wzrok. – Ale dziękuję za pomoc. Rozważam wymianę mieszkania, by być bliżej…

Kiedy po raz drugi Szymon przyszedł po córkę na wieczorny spacer, zaproponował, by poszli wszyscy razem.

Halinka nie spodziewała się zaprosu i zaczęła się wymawiać, ale Oliwia zawisła na niej:

– Chodź, Halinko, pokażę ci, jak robię babki z piasku!

Musiała więc wyjść do pobliskiego parku, gdzie była świetna plac zabaw. Razem z Szymonem cieszyli się, widząc, jak Oliwia bawi się z innymi dziećmi, co chwilę oglądając się na tatę i Halinkę. Spacerowali prawie do zmroku, a letni wieczór był wyjątkowo ciepły.

Szymon wyraźnie denerwował się, iż Anny wciąż nie ma w domu i adekwatnie zostawia córkę sąsiadce na całe wieczory.

– Kiedy ona w końcu się „wybawi”? – burknął cicho, by córka nie słyszała. – Właśnie przez te jej wybryki się rozwiedliśmy…

Halinka milczała.

– Płaci ciPo kilku miesiącach Halinka i Szymon stanęli na ślubnym kobiercu, a Oliwia, trzymając ich za ręce, uśmiechała się najszczęśliwsza na świecie.

Idź do oryginalnego materiału