Samotny mężczyzna

newsempire24.com 2 dni temu

W DOWÓDZTWO

Kazimierz zakochał się w Anieli jeszcze w szkole podstawowej. Malutka, delikatna, z mnóstwem rudych piegów na nosie. Taką ją zobaczył po raz pierwszy i już wtedy, w piątej klasie, przepadł dla niej bez pamięci.

Aniela była od niego młodsza o trzy lata. Zawsze uczyła się na piątkach, była skromna i nieśmiała. A Kazimierz z każdym rokiem przywiązywał się do niej coraz bardziej. Zerkał na nią na przerwach, gdy skakała na skakance z koleżankami na szkolnym podwórku. Lekka jak motylek.

Gdy wrócił z wojska, tego samego dnia przyszedł do Anieli z bukietem kwiatów, by prosić o jej rękę.

Ojciec Anieli był surowym, poważnym mężczyzną. Długo rozmawiał z Kazimierzem w osobnej izbie, aż w końcu, z uśmiechem, podał mu dłoń swojej córki.

Wesele było huczne. Przyjechali choćby najdalsi krewni. Młodych życzono trzy dni. Oczy Anieli błyszczały ze szczęścia, a Kazimierz był dumny jak paw. Uważał, iż dostał najlepszą narzeczoną we wsi.

Dwa lata później, z pomocą rodziców, Kazimierz postawił dom. Aniela fruwała z euforii na trzy miesiące przed narodzinami pierwszego dziecka mogli się wprowadzić do własnego domu.

Urodziła się dziewczynka, nazwali ją Zosia, na cześć babci Anieli. Dziecko było zdrowe i silne, ale dla Anieli poród okazał się ciężką próbą.

Przez cały rok po narodzinach córeczki Aniela była blada i jakby pozbawiona sił. Kazimierz woził ją po lekarzach, a ci tylko wzruszali ramionami i mówili: “Potrzeba czasu, organizm musi dojść do siebie”.

Gdy Zosia skończyła półtora roku, Aniela dowiedziała się, iż znów jest w ciąży. Lekarze radzili jej przerwać. Mówili, iż organizm jest zbyt słaby, może nie donosić. A choćby jeśli, to poród może nie przeżyć.

Kazimierz namawiał Anielę, zgodnie z zaleceniami lekarzy, ale ona była nieugięta.

Nie zabiję swojego dziecka! To nie jego wina, iż chce przyjść na świat. Będzie, co ma być mówiła Aniela. Wola Boża.

Ostatni miesiąc ciąży Aniela spędziła w szpitalu. W domu tęskniła mała Zosia, a Kazimierz chodził jak błędny, sercem czując nadchodzące nieszczęście.

I serce go nie oszukało. Aniela nie przeżyła porodu, po prostu stanęło jej serce. Ale na świat zdążyły przyjść dwie cudowne bliźniaczki.

Kazimierz był niepocieszony w swoim smutku. Na pogrzebie, stojąc nad grobem, patrzył na czarną ziemię pustym wzrokiem. Przed oczami przewijało mu się całe życie z Anielą, szczęśliwe chwile, jej uśmiech. A w uszach dźwięczał jej śmiech. Gdy trumnę opuszczano do grobu, Kazimierz padł na kolana i zawył jak ranne zwierzę.

Jak ja bez ciebie? Co ja teraz zrobię? Po co mi dalej żyć? Łzy spływały mu po twarzy, a w duszy została tylko pustka. Zamiast serca czarna dziura.

Po pogrzebie zaczął pić. Mocno, bez opamiętania, na umór. Pił, żeby o niej nie pamiętać, żeby nie słyszeć w głowie jej głosu.

Rodzice Anieli zabrali dziewczynki do siebie. Uważali, iż Kazimierz raczej nie podniesie się z żałoby i nie będzie w stanie być dla nich dobrym ojcem.

W czterdziestym dniu po śmierci Anieli Kazimierz, znów upiwszy się do nieprzytomności, zasnął w sieni. I śni mu się sen. Wchodzi do domu Aniela, w białej sukience, z rozpuszczonymi włosami, w których błyszczą promienie wschodzącego słońca. Podeszła do niego, pogłaskała go po głowie i mówi tak cicho, tak czule, jak dawniej:

Kaziu, kochanie, co ty wyprawiasz? Nie wstyd ci? Przys

Idź do oryginalnego materiału