Mam na imię Weronika i stoję teraz przed okropnym wyborem: ryzykuję kłótnię albo z siostrą, albo z mężem. Serce mi pęka, a rozum nie podpowiada rozwiązania.
Moja starsza siostra, Kasia, zawsze miała do mnie dziwny stosunek. Trzy lata starsza, od dzieciństwa zazdrościła mi uwagi rodziców. Uważała, iż dostaję więcej lalek, słodyczy czy ubrań. Choć mama i tata kochali nas tak samo, ja po prostu cieszyłam się każdą małą rzeczą, a ona traktowała je jak coś oczywistego.
Pamiętam, jak Kasia zabierała mi zabawki tylko po to, żebym płakała, a nie po to, żeby się bawić. Z czasem kilka się zmieniło.
Gdy poznałam Tomka — mojego przyszłego męża — Kasia stała się jeszcze zimniejsza. Za moimi plecami szeptała rodzicom, iż nasze małżeństwo rychło się rozpadnie. Miałam wtedy 22 lata, Tomek 24, a Kasia 25 i zero perspektyw na związek.
Po ślubie zamieszkaliśmy u jego mamy. Ale teściowa niedługo potem wyszła za mąż za cudzoziemca i wyjechała, zostawiając nam dwupokojowe mieszkanie w Poznaniu.
Jakiś czas później zmarł dziadek Tomka i zostawił mu kolejne dwupokojowe mieszkanie, ale w innej dzielnicy. W ten sposób mieliśmy już dwa lokum.
Postanowiliśmy wynajmować jedno, a pieniądze odkładać na studia naszego syna, Kuby. Ma teraz 12 lat, a czas leci nieubłaganie.
Kasia, jakby chcąc mnie dogonić, gwałtownie wyszła za mąż za pierwszego lepszego — za Darka. Człowieka leniwego, bez ambicji, który ledwo wiąże koniec z końcem. Mimo to siostra urodziła mu trójkę dzieci. Mieszkają we czwórkę w malutkiej kawalerce kupionej dzięki państwowego wsparcia i drobnych oszczędności rodziców.
Zawsze było mi szkoda tych dzieciaków — źle ubrane, głodne, ciągle chore. Rodzice pomagali Kasi finansowo, ale ich emerytury nie są przecież wysokie.
Długo udawało nam się ukrywać przed Kasią, iż wynajmujemy mieszkanie. Prawie półtora roku! Ale w końcu się dowiedziała.
Pewnego dnia przyszła do mnie z żądaniem:
— Weronika, no przecież rozumiesz! — mówiła, ledwo powstrzymując łzy. — Wy macie wynajęte mieszkanie, a my siedzimy jak śledzie w puszce! Obok jest świetna szkoła artystyczna, nasza Zosia marzy o tańcu, a Jaś chce grać na skrzypcach! No pomóż! Puśćcie nas tam na jakiś czas za darmo, a jak Darek znajdzie pracę, to zaczniemy płacić. Przecież jesteśmy rodziną!
Patrzyłam na nią, czując dziwną mieszaninę litości i strachu. Litości do dzieci — i strachu o naszą przyszłość.
Opowiedziałam wszystko Tomkowi.
— Nie! — odpowiedział stanowczo. — Tylko po moim trupie! Ta banda rozwali mieszkanie w drobny mak, a pieniędzy i tak nie zobaczymy! Ten Darek coś znajdzie? Przez całe życie ledwo parę dni przepracował! A twoja siostra jeszcze czwarte urodzi, żeby tylko nie iść do pracy!
Próbowałam go przekonać, iż to tymczasowe, iż mają ciężko.
— Sam w to wierzysz? — zaśmiał się gorzko. — Daj im palec, a odgryzą całą rękę. Nie! Już szukam nowych najemców!
Następnego dnia Kasia do mnie zadzwoniła:
— Już prawie wszystko spakowane! Jeszcze parę pudeł — i wprowadzamy się! Czekaj na nas!
Siedziałam z telefonem w ręku, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie zdradziłam, iż pakują się na darmo… Nie powiedziałam, iż ich nie wpuścimy.
Boję się zmartwić mamę — ma chore serce. Każdy silniejszy stres może ją kosztować życie.
Boję się całkiem stracić siostrę — a jednocześnie boję się zniszczyć relację z mężem.
Stoję przed wyborem, który mnie niszczy.
Serce każe pomóc rodzinnej krwi. Ale rozum i pamięć o dziecięcych krzywdach przypominają: Kasia zawsze brała, ale nigdy nie oddała.
A Tomek… Był przy mnie zawsze: wspierał, podnosił, budował razem ze mną nasze życie. Teraz prosi tylko o jedno — żeby chronić to, co wspólnie stworzyliśmy.
I wiem, iż choć to trudne, muszę powiedzieć „nie”.
Muszę znaleźć w sobie siłę, by odmówić siostrze. Niech się złości. Niech nienawidzi. Wybieram męża, syna, naszą rodzinę.
Ale jak boli ten wybór… Jak gorzko jest wiedzieć, iż własna siostra może postawić cię przed taką decyzją…