"Siostra woli stracić pieniądze, niż jechać ze mną na urlop. Usłyszałam powód i mną zatrzęsło"

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Rodzinny urlop może być zaczątkiem rodzinnych konfliktów. Fot. WOJCIECH STROZYK/REPORTER


"Wszystko miałyśmy dogadane, zaliczki wpłacone, a Aśka teraz chce zrezygnować. Mówi, iż woli stracić pieniądze niż spędzić tydzień z moimi dziećmi. To pół roku temu, kiedy rezerwowałam wspólny urlop, nie wiedziała, iż jestem matką?!" – pisze w mailu do redakcji Małgosia.


Nie ma to jak urlop spędzony w rodzinnym gronie! Leniwe śniadania z widokiem, wspólne wycieczki pełne gwaru i dziecięcego śmiechu, a wieczorami – posiadówy przy muzyce świerszczy... Na taki urlop z mężem, dziećmi, siostrą i jej partnerem liczyła Małgosia. Jeszcze zimą zaczęli organizować wspólny wyjazd nad polskie morze. Wpłacili zaliczkę za hotel (z basenem i atrakcjami do małych dzieci), zaplanowali wycieczki do przyjaznych dzieciom muzeów, choćby rozpisali wstępny budżet na każdy dzień (nie chcą korzystać z wyżywienia oferowanego przez hotel).

Dwa tygodnie przed planowanym wyjazdem siostra Małgosi, Asia, zdecydowała się zrezygnować z urlopu w towarzystwie rodziny. Decyzję podjęła po weekendzie, który spędziła z siostrzenicą i siostrzeńcem.

Siostra zepsuła nasz wymarzony urlop. A obwinia moje dzieci!


"Piszę, żeby się wyżalić. Jest mi naprawdę przykro po tym, co odwaliła moja młodsza siostra. Od dawna planowałyśmy wspólny urlop nad polskim morzem. Zawsze coś nam wypadało. A to pandemia, a to nie dostałyśmy w zeszłym roku urlopu w tym samym terminie... W tym sezonie miało być inaczej. Chciałyśmy pojechać do miejsc, w których spędzałyśmy wakacje jako dzieci.

Już zimą zaczęłyśmy wszystko ogarniać. Głównie ja, bo, po pierwsze, jestem mamą, a wiadomo, iż mamy to najlepsze ogarniaczki. Po drugie, przyznaję, trochę się obawiałam, czy Aśka uwzględni w naszych planach Maciusia i Marysię. Nie sądziłam jednak, iż moje dzieci będą dla niej aż takim problemem.

Aśka i jej partner, Łukasz, nie mają i chyba nie planują dzieci. Teraz myślę, iż może to i lepiej. Poprosiłam ich ostatnio, żeby wzięli do siebie Maćka i Marysię na weekend. To już nie są maluszki, które potrzebują całodobowej opieki mamy – Maciuś ma 9 lat, Marysia 6. Mój mąż akurat był w delegacji, a ja zostałam zaproszona na wieczór panieński przyjaciółki – nie miałam jak się z tego wykręcić, więc pomyślałam, iż dla Asi będzie to taki trening...

Jakże się pomyliłam. W sobotę rano zawiozłam dzieci do Aśki, odebrałam w niedzielę, późnym popołudniem. Wyglądała strasznie, jakaś umęczona, choćby nie chciała ze mną za bardzo rozmawiać. Aż się zmartwiłam, czy może się zatruła, czy dzieci się nie rozchorują...

Dwa dni później dostałam od niej SMS-a, iż ona i Łukasz rezygnują z urlopu z nami. Wie, iż przepadną im zaliczki, ale woli stracić pieniądze, niż spędzić dwa tygodnie z moimi rozwydrzonymi bachorami, których nie nauczyłam kultury. Tak napisała! Rozwydrzonymi bachorami! Od razu do niej zadzwoniłam, ale nie odbiera. Dziś mija trzeci dzień od tej wiadomości i cisza. Nic mi nie wyjaśniła, nie chce rozmawiać. Nie wiem, co robić, naprawdę chce zrezygnować z wyjazdu, na który obie tak się cieszyłyśmy?!

Jestem wściekła, jest mi przykro. Moje dzieci są naprawdę wspaniałe, grzeczne i dobrze wychowane. jeżeli ona twierdzi inaczej, to może i lepiej, iż to one nie spędzą dwóch tygodni z ciotką, która tak źle o nich myśli".

Idź do oryginalnego materiału