Skandal z powodu spadku po babci: Matka odnalazła mnie po 20 latach i zażądała sprzedaży wszystkiego.

newsempire24.com 1 dzień temu

Nazywam się Katarzyna. Historia mojej rodziny to splot bólu i strat. Gdy miałam pięć lat, moi rodzice się rozwiedli. Mama wniosła pozew o rozwój, zakochawszy się w innym mężczyźnie. niedługo wyszła powtórnie za mąż. Tata nigdy o mnie nie zapomniał: płacił alimenty, zabierał mnie na weekendy do swojego domu na przedmieściach Wrocławia. Jego miłość była moim ratunkiem w tych ciemnych latach.

Później ojciec ożenił się z kobietą o imieniu Kinga, wdową z dwójką dzieci z pierwszego małżeństwa – Bartkiem i Zosią. gwałtownie się z nimi zaprzyjaźniłam. Weekendy u taty stały się dla mnie świętem: czułam się tam potrzebna, częścią ich ciepłego świata. Wracać do mamy nie miałam ochoty – tam wszystko było inne.

Mama urodziła dwoje dzieci z nowym mężem – chłopca i dziewczynkę. Razem z ojczymem założyli firmę, ale biznes splajtował. Długi rosły jak śnieżna kula. Musieli sprzedać przestronne mieszkanie w centrum Wrocławia i przenieść się do ciasnego dwupokojowego mieszkania na obrzeżach. Pięć osób w dwóch pokojach – życie stało się nie do zniesienia.

Ojczym zaczął pić. Mama poszła do pracy, a ja, jeszcze nastolatka, zostałam z młodszym rodzeństwem. To mnie złamało. Pewnego dnia spakowałam swoje rzeczy i wyjechałam do taty. Od tamtej pory nie widziałam matki. Wiedziałam tylko, iż brata i siostrę zabrano do domu dziecka, a ją pozbawiono praw rodzicielskich. Ojczym zniknął z ich życia.

U taty odżyłam. Kinga i jej mama, babcia Hela, przyjęły mnie jak własną. Lata mijały i oto mam już 34 lata. Jestem zamężna, mam dwoje dzieci. Bartek i Zosia też założyli rodziny. Staliśmy się prawdziwą rodziną, związaną nie tylko krwią, ale i ciepłem.

Gdy zmarła babcia Grażyna, mama mojej mamy, zostawiła mi w spadku swój dom w spokojnej wsi pod Wrocławiem. Rok później odszedł tata. W testamencie przekazał swoje miejskie mieszkanie Bartkowi i Zosi, a mnie – samochód. Był też niedokończony domek letniskowy. Postanowiliśmy go nie sprzedawać, ale wyremontować, by spotykać się tam całą rodziną.

I właśnie wtedy, gdy najmniej się tego spodziewałam, pojawiła się ona – moja matka. Minęło 20 lat od naszego ostatniego spotkania. Odnalazła mój adres i zjawiła się u mnie, jakby te długie lata milczenia nigdy nie istniały.

„Słyszałam, iż babcia zostawiła ci dom – zaczęła bez wstępów. – A co dostałaś po tacie? Masz przecież brata i siostrę! Gdzie sprawiedliwość? To nie twoje dziedzictwo, a nasze wspólne. Sprzedaj wszystko, a pieniądze podzielimy na troje.”

Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. Ta kobieta, która mnie porzuciła, teraz żąda podziału tego, co jest dla mnie cenne?

„Nic nie będę dzielić – odparłam stanowczo. – Wyjdź.”

Może to okrutne, ale nie czuję winy. Ona jest dla mnie obca. Jej dzieci z drugiego małżeństwa – także. Moja prawdziwa rodzina to Bartek, Zosia, Kinga. To oni byli ze mną przez wszystkie te lata, dzielili euforii i smutki.

Skończyliśmy remont domku. Teraz to nasz kącik szczęścia, gdzie zbieramy się z dziećmi, Bartkiem, Zosią i Kingą. Tam się śmiejemy, wspominamy tatę, babcię, planujemy przyszłość. A matka? Została w przeszłości, razem ze swoimi roszczeniami i urazami. Nie jestem jej nic winna, a moje serce jest spokojne.

Idź do oryginalnego materiału