Słowa o moich dzieciach były ciosem. Teraz mamy takie okropne pokolenie babć

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Dziadkowie nie mają obowiązku zajmowania się wnukami, ale też nie powinni krytykować metod wychowawczych rodziców. fot. aletia/123rf.com


Dziś rodzice często mają mniej pomocy od dziadków w opiece nad dziećmi, bo często mieszkają daleko od rodziny albo babcie i dziadkowie są przez cały czas czynni zawodowo. Czasami jednak mimo braku zaangażowania, starsze osoby krytykują zachowanie wnuków i metody wychowawcze własnych dzieci. Przeczytajcie, co spotkało naszą czytelniczkę ze strony babć.


Przedszkolna burza emocjonalna


"Jestem mamą dwóch dziewczynek, które teraz są w wieku przedszkolnym. Młodsza dopiero zaczyna przygodę z chodzeniem do placówki, a jest przy tym bardzo emocjonalna, więc przechodzimy w tej chwili dość trudny czas. Mimo iż przedszkole trwa już ponad miesiąc, Hania przez cały czas się przyzwyczaja do nowej sytuacji" – opowiada w wiadomości nasza czytelniczka.

"Jak wiadomo, w adaptacji bywają lepsze i gorsze dni. Starsza córka przeszła ten etap bardzo płynnie i spokojnie, po żłobku świetnie odnalazła się w przedszkolu i gwałtownie polubiła nauczycielki i dzieci z grupy. Młodsza córeczka nie chodziła do żłobka z powodu różnych zdrowotnych komplikacji i teraz jako 3-latka mogła pójść do przedszkola.

Starsza, która ma teraz 6 lat, ciężko znosi trudne emocje młodszej siostry. Bardzo przejmuje się jej płaczem i krzykami, więc często kończy się tak, iż dziewczynki się kłócą, obie płaczą albo krzyczą. To wszystko razem z mężem staramy się dźwigać, wspierać je w tych trudnych emocjach i ciężkich chwilach. Bywa i tak, iż dzieci dają upust swojemu przebodźcowaniu w najmniej odpowiednich chwilach i zdarza się, iż nie mam siły z tym walczyć".

Rodzinny obiad


Kobieta opowiada o sytuacji z obiadu, na który zaprosiła mamy i babcię: "Ostatnio jedna z takich sytuacji miała miejsce w naszym domu podczas niedzielnego obiadu. Zaprosiliśmy do nas moją mamę i teściową oraz moją babcię. Podczas spotkania i posiłku było gwarno, zabawnie, głośno. Córki bardzo cieszyły się z odwiedzin aż 3 babć, rywalizowały ciągle o uwagę. Starałam się łagodzić spory między nimi, ale wychodzę też z założenia, iż czasami muszą dojść same do porozumienia, bo to uczy je życia w społeczeństwie.

Jedną z ich sprzeczek zupełnie zignorowałam, co skończyło się jeszcze większą kłótnią o zabawki. 3-latyka z płaczem pobiegła do swojego pokoju, starsza obrażona usiadła przed telewizorem. W tym momencie usłyszałam od mojej babci, iż Hania to jest rozpieszczona i niegrzeczna, i jak my tak możemy dawać sobie wejść na głowę. Do dyskusji o zachowaniu dzieci dołączyły mama i teściowa, które zachowawczo powiedziały, iż teraz młodzi inaczej wychowują dzieci i iż można im dużo więcej".

Nie pomagają, to po co komentują?


"Byłam, już tak wściekła na ich paplaninę i przebodźcowana łagodzeniem napięcia między córkami, iż sama też musiałam wyjść do łazienki, żeby ochłonąć. Najbardziej wkurza mnie to gadanie wszystkich starych bab o tym, jak teraz dzieci są niewychowane i nie mają szacunku do starszych. Tak krytykują obecną rzeczywistość, ale akurat w moim przypadku to jest niezwykle kuriozalne.

Wszystko dlatego, iż zarówno babcia, jak i mama z teściową lubią wytykać negatywy, ale kiedy przychodzi co do czego – nie mam żadnej pomocy z ich strony w wychowaniu dzieci. Wiem, iż to ja z mężem decydowaliśmy się na założenie rodziny, ale żadna z tych kobiet nie pomaga nam w wychowaniu, więc dlaczego czują, iż mają prawo do krytyki?

Jeśli nie mają udziału i nie chcą pomagać w wychowaniu wnuczek, to mogłyby te uwagi o ich niegrzecznym zachowaniu zachować dla siebie. One też nie wykazują się grzecznością, krytykując tak dziewczynki w moim domu. Zastanawiam się, czy w naszym pokoleniu jest więcej takich rodziców, którzy sami zmagają się z opieką nad dziećmi i tylko od rodziny słyszą słowa krytyki?" – pyta nasza czytelniczka.

Idź do oryginalnego materiału