Kiedy "babcia" to luksus nie dla wszystkich
Nie mam już mamy. Nie mam też teściowej. Wychowuję dziecko sama, bez pomocy tak zwanych "babć". I choć pogodziłam się z tym już jakiś czas temu, są momenty, kiedy czuję po prostu smutek – zwłaszcza gdy słyszę rozmowy moich koleżanek.
Przykład? Siedzimy sobie przy kawie, a jedna z nich z westchnieniem mówi: "no
i znowu teściowa dała czekoladę przed kolacją", "znów się wtrąca", "po raz kolejny to powiedziała"...
A ja siedzę, słucham i... mam ochotę powiedzieć: "Masz przynajmniej z kim zostawić dziecko. Masz kogoś, kto choć przez chwilę cię odciąży. Masz kogoś, kto żyje. Kto po prostu jest".
Babcia nie "od wszystkiego", ale "od czegoś" – to już wiele
Nie chodzi o to, iż babcia ma być "opiekunką na zawołanie". Ale mam wrażenie, iż niektórzy choćby nie doceniają tego, iż jest ktoś, kto uczestniczy w wychowaniu ich dziecka.
Moje koleżanki potrafią wyskoczyć na kawę, do fryzjera, umówić się z mężem do kina, bo "babcia wzięła dzieci na noc". I jeszcze do tego narzekać, iż dziecko poszło późno spać, albo iż dostało za dużo słodyczy. A ja? Ja bym oddała wszystko, żeby mieć kogoś, kto powie: "Idź, odpocznij, ja się nim zajmę". Ale nie mam.
Na Zachodzie babcie mają swoje życie. W Polsce mają obowiązek
W wielu zachodnich krajach babcie żyją swoim życiem – podróżują, pracują, mają swoje pasje i nikt nie oczekuje od nich, iż będą "na zawołanie". W Polsce jest odwrotnie –
tu wciąż pokutuje przekonanie, iż jak już jesteś babcią, to masz być dostępna 24/7, gotowa do opieki, karmienia, odbierania z przedszkola. A jak się wyłamiesz? To zaraz jesteś egoistką.
Ale wiecie co? Chciałabym mieć taką "egoistkę" w rodzinie. Taką, która może i nie chce być cały czas, ale jest. Czasem. Od święta. Dla mnie – to byłoby zbawienie.
Nie każdy ma ten komfort – i warto to sobie uświadomić
Nie chodzi mi o to, by komuś robić wyrzuty. Ale czasem naprawdę trudno słuchać, gdy ktoś mający tak wiele – narzeka. Ja nie mam nic. I wiem, iż nie jestem jedyna. Jest mnóstwo kobiet takich jak ja – bez mamy, bez teściowej, bez "sieci wsparcia", które w Polsce tak często uznaje się za standard.
Niektóre z nas mają rodziców lub teściów daleko, niektóre są po trudnych relacjach, niektóre – jak ja – po prostu nie mają nikogo.
Życzę nam wszystkim więcej wdzięczności
To nie jest tekst przeciwko narzekającym koleżankom. To nie jest manifest żalu. To tekst o docenianiu. O zatrzymaniu się i pomyśleniu: kurczę, może nie jest idealnie, ale jest ktoś, kto kocha moje dziecko i pomaga. A to już naprawdę dużo.
I gdy następnym razem usłyszę przy kawie narzekanie, iż "teściowa się wtrąca" albo iż "babcia za dużo mówi" – to pewnie znów zamilknę. Ale w duszy pomyślę sobie: przyjdź na jeden dzień do mojego życia. Zobacz, jak to jest, gdy nie ma się nikogo, kto powie: "pójdź do fryzjera, ja dziś przejmę na kilka godzin dziecko".