Śmiała awantura na moim jubileuszu: Złudzenia rodziny kontra rzeczywistość długu

twojacena.pl 4 dni temu

„Ty bezwstydna! Nie masz dzieci, a ja jestem matką!” – jak moja szwagierka urządziła awanturę na moim jubileuszu, żeby nie oddawać długu

Mój trzydziesty piąty jubileusz miał być skromny, bez wielkiego rozgłosu. Ale życie, jak to życie, potrafi zamienić choćby zwykłą datę w prawdziwy dramat. Miesiąc przed uroczystością zadzwoniła do mnie Ewa – siostra mojego męża, z którą od samego początku miałam napięte relacje.

„Gdzie planujesz świętować urodziny?” – zapytała, jakby już pakowała walizkę.

„Jeszcze nie myślałam o tym” – odparłam zmieszana. Było za wcześnie, by o tym rozmawiać, zwłaszcza znając manierę Ewy.

„O, to znaczy, iż masz pieniądze. Pożycz nam z Darkiem dwa tysiące złotych. Bardzo potrzebujemy, oddamy najpóźniej za dwa tygodnie” – jęknęła tym swoim żałosnym głosem, od którego zawsze przechodzą mi ciarki.

Nie lubię ani pożyczać, ani dawać w dług. Zwłaszcza takim osobom jak Ewa. Od pierwszych miesięcy naszej znajomości próbowała ode mnie „wyciągnąć” pieniądze – raz na dzieci, raz na remont, a raz na rzekomo zepsuty sprzęt. Zawsze odmawiałam – grzecznie, ale stanowczo. Aż do tej chwili.

„Dzieci mają gorączkę, potrzebują leków” – powiedziała, dobijając mnie „świętym” argumentem.

Uległam. Przelewałam pieniądze na jej konto. Minęły dwa tygodnie – cisza. Minął miesiąc – ani słowa. Wtedy postanowiłam: na jubileuszu sama przypomnę.

Świętowaliśmy w przytulnej kawiarni. Goście bawili się, wznoszono toasty. Ale ja nie mogłam się zrelaksować. Ewa z mężem przyszli punktualnie, gaworzyli, jedli, śmiali się, jakby nic się nie stało.

„Twoja siostra pożyczyła ode mnie dwa tysiące na leki dla dzieci. Obiecała oddać za dwa tygodnie” – szepnęłam mężowi, gdy zauważył moje zdenerwowanie.

„Nie odda” – odparł bez mrugnięcia okiem. „Mi już pięć lat winna tysiąc. Znam ją – nie zobaczysz tych pieniędzy.”

Ale i tak postanowiłam porozmawiać.

„Ewa, cześć. Dzięki, iż przyszliście. Chciałam porozmawiać…” – zaczęłam ostrożnie, jakbym stąpała po kruchym lodzie.

„Wszystko jest po prostu wspaniałe!” – przerwała, całując mnie w policzek. „Jedzenie boskie, zwłaszcza sałatka z kukurydzą – dasz przepis?”

„Chodzi o coś innego. Miesiąc temu pożyczyłaś ode mnie pieniądze…”

Ewa roześmiała się, odchylając głowę:

„Dwa tysiące? Kiedy niby wzięłam od ciebie taką sumę? Zawsze odmawiałaś, nie pamiętam nic takiego. Wymyślasz sobie?”

Zaniemówiłam.

„Przelewałam ci na konto, na leki. Mogę pokazać przelew, jeżeli nie wierzysz” – powiedziałam, czując, jak płoną mi policzki.

Ewa momentalnie zbladła, ale gwałtownie się opanowała.

„Ach, tak… Było coś takiego. Po prostu nie zapamiętuję nieistotnych spraw” – warknęła, krzyżując ręce.

„Obiecałaś zwrócić za dwa tygodnie. Minął miesiąc, chciałabym dostać pieniądze z powrotem…”

I wtedy się zaczęło.

„Masz sumienie?!” – wrzasnęła tak głośno, iż goście przy innych stolikach się odwrócili. „Moje dzieci były chore, a ty się upominasz o pieniądze! Oczywiście, ty tego nie zrozumi„Teraz wiem, iż czasem lepiej stracić trochę pieniędzy, niż dać się wykorzystywać przez tych, którzy nie potrafią docenić dobroci”.

Idź do oryginalnego materiału