Spotkałeś ją pierwszą, z nią idź – powiedział Igor psu – Będę za nią tęsknił

newsempire24.com 6 dni temu

Dzisiaj znów myślałam o tym, jak życie potrafi zaskakiwać.

Pociąg podmiejski zwalniał. Ludzie w przedziale już ustawili się w kolejce do wyjścia. Za oknami, w oślepiającym świetle latarni, wolniej i wolniej migały sylwetki na peronie. W końcu skład szarpnął się kilka razy i stanął. Drzwi otworzyły się z hałasem, a pasażerowie obładowani torbami rzucili się na zatłoczony, wydeptany tysiącem nóg peron małej stacji podwarszawskiej.

Rozmawiając i przeciągając zdrętwiałe nogi, ludzie kierowali się w stronę schodów. Krzysztof wyszedł z wagonu ostatni. Nikt na niego nie czekał. Sam też nie spieszył się do swojego wynajętego mieszkanka, dokąd wracał tylko po to, by spać.

Kilka miesięcy temu rozwiodłam się z żoną. Zostawiłam jej mieszkanie z nowo narodzoną córeczką, a sama wynajęłam coś tańszego na obrzeżach.

Poznałam kiedyś dziewczynę, spotykałyśmy się krótko, potem rozstałyśmy się za obopólną zgodą. A trzy miesiące później zjawia się u mnie z już widocznym brzuchem i oznajmia, iż jest w ciąży. Zaoferowałam ślub. Cztery miesiące później urodziła zdrową dziewczynkę.

Ze łzami żalu żona wyznała, iż przede mną była z facetem, który ją porzucił, gdy tylko dowiedział się o ciąży. A potem trafiłam na nią ja, Krzysztof. Nie miała gdzie iść, nie chciała wracać do rodzinnego miasta. Nie mogłam jej wyrzucić na ulicę. Więc sama odeszłam, wniosłam o rozwód.

Teraz pracowałam non-stop, oszczędzając na nowe mieszkanie. Znajomy zebrał ekipę i zaprosił mnie do remontów mieszkań i domów.

Krzysztof doszedł powoli do oświetlonych latarnią schodów. Na dole zauważyłam rudego psa. Spojrzał na mnie, potem skierował wzrok na peron.

— Chyba już nikogo nie ma. Co, pan nie przyjechał? Nic, może wróci ostatnim pociągiem — mruknęłam i ruszyłam dalej.

Po kilku krokach odwróciłam się. Pies wskoczył na peron i wypatrywał kogoś. Rozległ się stukot kół odjeżdżającego pociągu. Pies zaskomlał, śledząc go wzrokiem, po czym zbiegł po schodach i podbiegł do mnie, siadając naprzeciw z pytaniem w oczach.

— No i co, bracie? Czekasz na następny pociąg, czy jednak ze mną pójdziesz? Drugi raz nie zaproszę — odwróciłam się i poszłam, nie oglądając się.

Pies przez chwilę stał, jakby się zastanawiał, w końcu poderwał się i ruszył za mną. Najpierw trzymał się z tyłu, potem szedł obok.

— Samotność cię gniecie? Rozumiem. A skąd adekwatnie jesteś? Nie widziałam cię wcześniej. Sama zresztą tu niedawno mieszkam…

Pies szedł obok, słuchając. Tak dotarłyśmy do czteropiętrowej kamienicy, w której mieszkałam. Przed bramą pies się zatrzymał.

— Wchodź — otworzyłam szeroko drzwi. — Decyduj się, bo strasznie chce mi się jeść i spać. Weszłam do środka, ale drzwi i tak przytrzymałam.

Pies powoli wszedł po schodach, mijając mnie. — Oj, z tobą nie będzie łatwo, stary — zaśmiałam się, puszczając drzwi.

Znajdowałyśmy się w półmroku klatki schodowej, oświetlonej słabą żarówką.

— No dawaj, na trzecie piętro. Wybacz, windy nie ma — żartowałam.

Pies skakał po schodach, zatrzymując się na każdym podestPies został, a wraz z nim w moim życiu pojawiła się nadzieja, iż choćby w samotności można znaleźć kogoś, kto sprawi, iż droga do domu stanie się lżejsza.

Idź do oryginalnego materiału