Sprytna sztuczka

twojacena.pl 3 dni temu

Sprytny Tymek

Kasia z mamą kłóciły się od kilku dni. Męczyły się, rozchodziły w swoje kąty, milczały, dąsały. Ale gdy któraś ochłonęła i próbowała wrócić do rozmowy, od nowa wybuchał spór.

– Z tobą nie da się rozmawiać! Nikogo nie słuchasz. Tylko twoje zdanie się liczy, żadne inne. choćby taty nie słuchałaś. Dlatego odszedł – krzyczała Kasia.
Zdawała sobie sprawę, iż podnoszenie tematu ojca było ciosem poniżej pasa, ale nie potrafiła się powstrzymać, opanować złości.

– I tak odejdę, bo bez Darka nie potrafię żyć. Kocham go. Chciałam zrobić to po dobroci, ale widzę, iż nie wyjdzie. Jestem dorosła, mam dwadzieścia lat. Kiedyś w tym wieku dziewczyny były już stare panny. Taka zawsze idealna. Nie nudzi cię to? Nie chcę być taka jak ty… – urwała.

– Ależ ja nie jestem przeciwko. I doskonale cię słyszę. Więc czemu się nie pobierzecie, skoro się kochacie? – odparła mama niemal spokojnie, przestraszona natarczywością córki.

– Znowu to samo – jęknęła Kasia. – Gdzie tu się żenić? Jesteśmy studentami. Mamy cię obciążać? Albo jego rodziców? Oni i tak kupili Darkowi mieszkanie.

– A z czego będziecie żyć?

– Mówiłam ci, Darek pracuje, robi strony internetowe, małe programy. Płacą mu za to. Tak, mamo. Nie słyszałaś, iż teraz tak się pracuje? Nazywa się to online. Na jedzenie nam wystarczy, a za rok skończymy studia i się pobierzemy.

– Więc poczekajcie ten rok. Czy wam się pali? Jesteś w ciąży, tylko mi nie mówisz? – Mama przyjrzała się podejrzliwie sylwetce Kasi.

– Nie, mamo, nie jestem w ciąży. Mam dość. Z tobą nie da się rozmawiać. – Kasia poszła do swojego pokoju i zaczęła wyciągać rzeczy z szafy, wciskać je do plecaka. Nie mieściły się, stanęła więc przy kanapie, zastanawiając się, co zrobić.

Do pokoju weszła mama. „Zaraz znowu zacznie krzyczeć” – pomyślała Kasia. Ale mama postała w milczeniu i wyszła. Kasia nie wiedziała, co o tym myśleć. Po kilku minutach wróciła, położyła obok stosu ubrań walizkę, którą jeździli z tatą do sanatorium.

– Dzięki! – Kasia przytuliła mamę. – Nie jadę na koniec świata, będę do ciebie przychodzić. Będę dzwonić codziennie. jeżeli coś będzie trzeba, powiedz, przyjdziemy z Darkiem, załatwimy.

Mama nagle zwiędła, usiadła na kanapie i zakryła twarz rękami.

– Wszyscy mnie opuszczają. Słusznie, uciekajcie, odchodźcie, jakbym była potworem. Młoda i zdrowa byłam potrzebna, a teraz tylko wam przeszkadzam. Ojciec znalazł sobie młodszą, stara mu nie pasuje. Jak wrzody go dopadły albo krzyż się zaciął, to byłam potrzebna. Gotowałam mu na parze, robiłam masaże, wyciskałam soki z ziemniaków i kapusty. Wtedy byłam dobra. A jak wyzdrowiał, odszedł do tej młodej. Nic nie szkodzi, znów go coś złapie i przyczołga się do mnie, tylko ja już mu nie wybaczę.

Teraz ty odchodzisz. Co to za życie? Gotowanie, pranie, zakupy. I jeszcze nauka. Ciężka dola kobiety. A jak zajdziesz w ciążę? Po co się tak spieszyć?

Kasia przysiadła obok mamy, objęła ją za ramiona. Czuła, jak jest spięta, zrozpaczona. Przemknęła choćby myśl, żeby ustąpić, zostać.

– Spotykalibyście się jak dotąd. Po co wyprowadzka? – Mama nie mogła się uspokoić.

– Dlaczego ludzie żyją razem? Bo nie potrafią bez siebie. Kocham go. Będę przychodzić. Obiecuję. I dzwonić codziennie. Chcesz, może zamieszkamy z tobą?

Mama odjęła ręce od twarzy i wyprostowała się.

– Jeszcze czego.

Kasia uśmiechnęła się w duchu.

Mama późno wyszła za mąż. Babcia była surowa, trzymała ją przy sobie. Dopiero gdy umarła, mama się ożeniła. Wskoczyła w ostatni wagon, jak to mówią.

Kasia ma dwadzieścia lat, a mama już na emeryturze. Zakład, w którym pracowała, splajtował. Wszystkich w pewnym wieku wysłano na wcześniejszą emeryturę. A jeszcze tata wyrządził taki numer. Kasia to rozumiała. Ale jak pogodzić mamę i Darka? Raczej nie zżyją się we troje. Kasia znała charakter mamy. Po co próbować, skoro Darek ma swoje mieszkanie? Tak będzie lepiej. Tylko mama boi się zostać sama.

– Wybacz mi, mamo. Bardzo cię kocham. Ale i Darka też. – Kasia wstała i zaczęła pakować rzeczy.

Gdy mama wyszła, wyjęła z kieszeni dżinsów telefon.

– Czekasz? – spytała do słuchawki. – Zaraz będę.

Schowała telefon, zarzuciła plecak na plecy, zeskoczyła z walizką na podłogę i wyjechała nią z pokoju.

Mama siedziała w kuchni, odwrócona do okna.

– Mamo, nie gniewaj się. Zadzwonię jutro – powiedziała Kasia przepraszającym tonem.

Mama ani drgnęła. Wyglądała na taką zagubioną, samotną, obrażoną, iż Kasi zrobiło się jej żal. Ale gdyby teraz dała za wygraną, podeszła, mama znów zaczęłaby namawiać, by została. A Darek od dawna czekał na nią na podwórku, pewnie zmarzł. Kasia zdecydowanie, zanim się rozmyśliła lub mama ocknęła z odrętwienia, ruszyła do wyjścia.

Taksówkę? Ale oszczędzali. Więc z Darkiem poszli na przystanek autobusowy.

– No i jak poszło? Mama bardzo krzyczała? Namawiała, żebyś została? – spytał Darek w autobusie, ściskając dłoń Kasi.

– Normalnie – burknęła. Nie chciało jej się opowiadać.

– Żałujesz, co?

– Nie, co ty – odparła Kasia pospiesznie i przycisnęła się do Darka, ściskając jego rękę.

Kasia dzwoniła do mamy codziennie między zajęciami. Tamta narzekała na ciśnienie, bóle stawów. Koniec listopada, a ciepło, pada deszcz ze śniegiem. W taką pogodę choćby zdrowemu ciężko, co dopiero mamie.

Kasia ją podtrzymywała na duchu. Ale słuchanie codziennie o chorobach zaczęło ją męczyć. Weź tabletkę, połóż się – co więcej mogła powiedzieć? Kasia zaczęła rzadziej dzwonić. W najbliższy weekend postanowiła odwiedzić mamę.

– Może pKiedy w końcu razem z Darkiem i Tymkiem stanęli w progu mamy, ta przez chwilę patrzyła na nich bez słowa, a potem uśmiechnęła się lekko i powiedziała: „No to chyba czas postawić herbatę i znaleźć dla tego łobuza kawałek kiełbasy”.

Idź do oryginalnego materiału