Sprytny Lisek

newsempire24.com 1 dzień temu

Sprytny Tymek

Ewa z mamą kłóciły się już od kilku dni. Męczyły się, rozchodziły do swoich kątów, milczały, obrażały. Ale gdy tylko któraś się uspokoiła i próbowała wrócić do rozmowy, kłótnia wybuchała na nowo.

— Z tobą nie da się rozmawiać! Nikogo nie słuchasz. Dla ciebie liczy się tylko twoje zdanie, a nikogo więcej. choćby taty nie słuchałaś. Dlatego odszedł — krzyczała Ewa. Wiedziała, iż mówienie o ojcu to cios poniżej pasa, ale emocje ją ponosiły — nie potrafiła się zatrzymać ani opanować złości.

— I tak wyjdę, bo bez Tomka nie mogę żyć. Kocham go. Chciałam odejść po dobroci, ale widzę, iż to niemożliwe. Jestem dorosła, mam dwadzieścia lat. Kiedyś w tym wieku dziewczyny uchodziły już za stare panny. Ty zawsze musisz mieć rację. Nie jest ci siebie czasem zwyczajnie wstyd? Nie chcę być taka jak ty… — Ewa urwała.

— Ależ ja nie jestem przeciwko. I doskonale cię słyszę. Więc dlaczego się nie pobierzecie, skoro się kochacie? — odpowiedziała mama niemal spokojnie, zaskoczona takim natarczywością córki.

— Znowu to samo — jęknęła Ewa. — Gdzie się żenić? Jesteśmy studentami. Mamy cię obciążać? Albo jego rodziców? Oni już kupili Tomkowi mieszkanie.

— A z czego będziecie żyć?

— Mówiłam ci już, Tomek pracuje, robi strony internetowe, pisze programy. Dostaje za to pieniądze. Tak, mamo. Nie słyszałaś, iż teraz tak się pracuje? Online się to nazywa. Na jedzenie nam wystarczy, a za rok skończymy studia i się pobierzemy.

— Więc poczekajcie ten rok. Czy wam się pali? Jesteś w ciąży, tylko mi nie mówisz? — Mama podejrzliwie obrzuciła wzrokiem sylwetkę Ewy.

— Nie, mamo, nie jestem w ciąży. Męczy mnie to. Z tobą i tak nie da się rozmawiać. — Ewa weszła do swojego pokoju i zaczęła wyciągać rzeczy z szafy, wpychając je do plecaka. Gdy okazało się, iż nie wszystko się zmieści, stanęła przy kanapie, zastanawiając się, co zrobić.

Do pokoju weszła mama. „Zaraz znowu zacznie krzyczeć” — pomyślała Ewa. Ale mama tylko postała w milczeniu i wyszła. Ewa nie wiedziała, co o tym myśleć. Po kilku minutach mama wróciła, kładąc na kanapie obok stosu rzeczy walizkę. Tą samą, z którą jeździła z ojcem do sanatorium.

— Dziękuję! — Ewa przytuliła mamę. — Nie jadę na koniec świata, będę do ciebie wpadać. Będę dzwonić codziennie. jeżeli czegoś potrzebujesz, powiedz, przyjdziemy z Tomkiem i pomożemy.

Mama nagle opadła z sił, usiadła na kanapie i zakryła twarz rękami.

— Wszyscy mnie opuszczają. Słusznie, uciekajcie, zostawiajcie, jakbym była potworem. Młoda i zdrowa byłam potrzebna, a teraz tylko wam przeszkadzam. Ojciec znalazł sobie młodszą, bo stara mu nie wystarcza. Jak tylko przyplątała się wrzodowa choroba albo ból kręgosłupa, to nagle byłam potrzebna. Opiekowałam się nim, robiłam masaże, gotowałam wszystko na parze, wyciskałam soki z ziemniaków i kapusty. Wtedy byłam dobra. A jak tylko wyzdrowiał i odzyskał siły, uciekł do tej młodej i zdrowej. Nic nie szkodzi, jak go znowu przyciśnie, przyczołga się z powrotem, tylko ja mu już nie wybaczę.

A teraz ty odchodzisz. Co ci tak przeszkadzało? Będziesz musiała sama gotować, prać, robić zakupy. I jeszcze nauka. Ciężka dola kobiety. A jak zajdziesz w ciążę? No po co się tak śpieszysz?

Ewa przysiadła obok mamy, objęła ją za ramiona. Czuła, jak bardzo jest spięta i smutna. Na moment choćby przemknęła jej przez głowę myśl, żeby ustąpić, zostać.

— Moglibyście się tak dalej spotykać. Po co ci wyprowadzka? — Mama wciąż nie mogła się uspokoić.

— A po co ludzie w ogóle razem mieszkają? Bo nie potrafią bez siebie żyć. Kocham go. Będę do ciebie przychodzić. Obiecuję. I dzwonić codziennie. Chcesz, to możemy się do ciebie wprowadzić?

Mama odjęła dłonie od twarzy i wyprostowała się gwałtownie.

— Jeszcze czego.

Ewa uśmiechnęła się w duchu.

Mama wyszła za mąż późno. Babcia była surowa, nie wypuszczała jej spod swojej opieki. Dopiero kiedy umarła, mama wyszła za mąż. Wskoczyła w ostatni wagon, jak to mówią.

Ewa ma dwadzieście lat, a mama jest już na emeryturze. Zakład, w którym pracowała, splajtował i zamknął działalność. Wszystkich starszych pracowników wysłano na wcześniejsze emerytury. A do tego tata wykpił się i odszedł. Ewa to wszystko rozumiała. Ale jak tu wybierać między mamą a Tomkiem? Raczej nie dogadaliby się we trójkę. Ewa znała charakter mamy. Po co w ogóle próbować, skoro Tomek ma swoje mieszkanie? Tak będzie lepiej dla wszystkich. Po prostu mama boi się zostać sama.

— Wybacz mi, mamo. Bardzo cię kocham. Ale i Tomka też kocham. — Ewa wstała i zaczęła pakować resztę rzeczy.

Gdy tylko mama wyszła z pokoju, Ewa wyjęła telefon z kieszeni dżinsów.

— Czekasz? — spytała do słuchawki. — Zaraz będę.

Schowała telefon, zarzuciła plecak na ramię, postawiła walizkę na podłodze i wytoczyła ją z pokoju.

Mama siedziała w kuchni, odwrócona do okna.

— Mamo, nie gniewaj się. Zadzwonię jutro — powiedziała Ewa przepraszającym tonem.

Mama choćby drgnęła. Siedziała taka zagubiona, samotna, obrażona, iż Ewie zrobiło się jej żal. Ale gdyby teraz się ugięła, podeszła do mamy, ta znów zaczęłaby ją namawiać, żeby została. A Tomek już dawno czekał na nią przed blokiem, pewnie zmarzł. I Ewa, zanim jeszcze zdążyła się rozmyślić lub mama ocknęła się z odrętwienia, zdecydowanie ruszyła do wyjścia.

Mogłaby wziąć taksówkę, ale oszczędzała pieniądze. Razem z Tomkiem poszli więc na przystanek.

— No i jak? Mama bardzo się gniewała? Namawiała, żebyś została? — spytał Tomek w autobusie, ściskając dłoń Ewy.

— Normalnie — burknęła. Nie miała ochoty opowiadać.

— Żałujesz, czy co?

— Nie, co ty — odpowiedziała pośpiesznieEwa przytuliła się mocniej do Tomka, wiedząc, iż czasem droga do szczęścia wiedzie przez trudne wybory, ale miłość – zarówno do rodziny, jak i do partnera – zawsze znajdzie sposób, by połączyć to, co wydawało się rozdzielone.

Idź do oryginalnego materiału