Sprzedaje ciastka, by opłacić wyjazd na obóz. Ten 12-latek przywraca wiarę w młode pokolenie

dadhero.pl 3 godzin temu
Ma 12 lat, mieszka w Kole i trenuje piłkę nożną w tamtejszym klubie. W styczniu jego drużyna jedzie na obóz sportowy, ale on nie ma pieniędzy. Żeby je zarobić, sprzedaje ciastka na jarmarku bożonarodzeniowym. I jest bardzo wytrwały, bo kiedy jeden z radnych zaproponował wsparcie, chłopiec podziękował i stwierdził, iż sobie poradzi.


Przywykliśmy już do widoku dzieci, które latem rozstawiają stoliki i sprzedają lemoniadę, by mieć pieniądze na wakacje. I zwykle chętnie z ich oferty korzystamy, bo taką pomysłowość i przedsiębiorczość warto wspierać. Tym bardziej warto wspierać 12-letniego Kubę, który mimo zimna rozstawia swój mały stragan na jarmarku bożonarodzeniowym na poznańskim placu Wolności. Sprzedaje tam słodycze, żeby opłacić wyjazd na obóz sportowy.

Pracuje, bo zbiera na obóz sportowy


Na jarmarku przepracował już dwa weekendy. Całe, bo swój kramik Kuba rozkłada w piątkowy wieczór. A potem handluje też w sobotę i niedzielę, od rana do wieczora. Po raz pierwszy pojawił się w piątek 22 listopada. Wtedy w rozmowie z reporterem "Głosu Wielkopolskiego wyznał, jaki ma cel. – Należę do klubu Olimpia Koło, w styczniu mamy drużynowy obóz sportowy, na który chciałbym pojechać. Chłopaki się już na niego zapisują, a iż zostało jeszcze trochę czasu, to mam nadzieję, iż uda się zebrać pieniądze i też na niego pojadę – powiedział.

Głośno o Kubie zrobiło się jednak dopiero tydzień później, gdy o jego małym straganie na placu Wolności napisał popularny profil Make Life Harder. Dzięki tej reklamie chłopiec zyskał nie tylko wielu klientów, którzy przyszli, by zrobić u niego zakupy. Znaleźli się też chętni, by zapłacić za jego wyjazd na obóz piłkarski.

Takie wsparcie zaoferował m.in. biznesmen Jarosław Królewski, który jest właścicielem Wisły Kraków. Chęć pomocy zadeklarowali też działacze Arki Gdynia, których urzekło to, iż Kuba siedzi przy swoim straganie opatulony w szalik tego klubu.


Dziękuję, ale zarobię sam


Determinacja chłopca zaimponowała też Damianowi Żurawskiemu z poznańskiej rady miejskiej. Radny zdobył numer telefonu chłopca i wysłał mu SMS z prośbą o kontakt do rodziców i ofertą wsparcia finansowego. Przedsiębiorczy 12-latek tej propozycji jednak nie przyjął.

Jeden z poznańskich radnych opublikował wiadomość, którą otrzymał od zaradnego chłopca: "Dziękuję bardzo, iż się pan mną zainteresował i bardzo dziękuję, iż chciałby mi pan pomóc, ale wierzę, iż sobie poradzę sam uzbierać. Nie boję się zimna i sprzedawanie ciastek sprawia mi dużą radość, bo to dla mnie fajna zabawa" – czytamy w odpowiedzi Kuby, którą ujawnił w mediach społecznościowych Żurawski.

Już sam fakt, iż Kuba postanowił zarobić na swój wyjazd, jest godny podziwu. Ale naprawdę imponujące jest to, iż nie chciał przyjąć pieniędzy. Ilu ludzi na jego miejscu wyszłoby z założenia, iż jak dają, to trzeba brać? Przykład Kuby pokazuje, iż to młode pokolenie wcale nie jest roszczeniowe, leniwe i tylko wyciąga ręce, żeby brać. Są tacy, którzy potrafią zakasać rękawy i ciężko pracować, by mieć na swoje wydatki.

Kubie wypada pogratulować pomysłu i determinacji. jeżeli z takim uporem będzie trenował na tym obozie (bo na pewno na niego zarobi), to może w piłce osiągnąć sporo. A choćby jeżeli kariera sportowa mu nie wypali, to tak czy inaczej na pewno w życiu nie zginie. Na razie w kolejne grudniowe weekendy będzie na placu Wolności w Poznaniu. Jakby więc ktoś był w tej okolicy i miał ochotę na ciastko, to najlepiej je kupić u Kuby.

Źródło: Głos Wielkopolski


Idź do oryginalnego materiału