![](https://images4.polskie.ai/images/289565/27380297/2ebad5cc8d75b96fba2734929676135c.jpg)
- – Dzwoni telefon. Odbieram i słyszę: „Natychmiast wejdź na grupę komitetu studniówkowego!”. Zaglądam więc na czat i widzę, iż toczy się dyskusja o kolorze balonów, którymi będzie przystrojona sala hotelowa. Moja rozmówczyni kontynuuje: „Masz głosować na złote. Rozumiesz, k…? – opowiada jedna z matek, której syn zdaje w tym roku maturę
- — Wszystko odbywało się na zasadzie „zastaw się, a postaw się”. Skończyło się na potwornie drogim hotelu, bo jak powiedziała przewodnicząca komitetu: „Moja córka ma taką imprezę raz w życiu”. I z tego powodu prawie 300 osób zabuliło 650 zł od łebka – skarży się Roman, ojciec poznańskiego maturzysty
- Nie wszyscy jednak bawią się na trzeźwo. Badanie przeprowadzone przez firmę IQS w styczniu br. pokazuje, iż spożywanie alkoholu na tych imprezach to wręcz zwyczaj. W grupie wiekowej 18-24 lata aż 62 proc. badanych przyznało, iż pije lub piło alkohol na studniówce
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Sobotni styczniowy wieczór. Jestem w warszawskim pięciogwiazdkowym hotelu na imprezie, której zorganizowanie kosztowało prawie pół miliona złotych. W holu goście robią sobie zdjęcia na tle złotej ścianki. Co chwilę oślepia mnie błysk fleszy. Wszystko skąpane jest w szampańskim złocie i błyszczącej czerni. Towarzystwo ma na sobie garnitury i sukienki za tysiące złotych. Nie, to nie żadna gala biznesu, ale zwykła studniówka we współczesnej Polsce. Co gorsza, nie jest to typowo warszawska napinka. Ta choroba przesady ogarnęła cały kraj.
Zastaw się, a postaw się
Spirala nakręca się z roku na rok. Wyścig napędzany kompleksami rodziców należących do komitetów studniówkowych jest nie do zatrzymania. Dotyczy nie tylko dużych miast, chociaż walka na prestiż jest zaciekła, szczególnie w pierwszej dziesiątce najlepszych szkół w stolicy. Oczywiście im niższa lokata, tym większe parcie, aby pokazać, kto się bawi najlepiej w mieście.
– Poniedziałek, siedzę w pracy. Dzwoni telefon. Odbieram i słyszę: „Natychmiast wejdź na grupę komitetu studniówkowego!”. Zaglądam więc na czat i widzę, iż toczy się dyskusja o kolorze balonów, którymi będzie przystrojona sala hotelowa. Moja rozmówczyni kontynuuje: „Masz głosować na złote. Rozumiesz, k…? Natychmiast pisz, iż ty też chcesz złote, bo brakuje nam jednego głosu” – opowiada jedna z matek, której syn zdaje w tym roku maturę.
Wracamy na salę balową w pięciogwiazdkowym hotelu. Okazuje się, iż przy wejściu sprawdzana jest lista gości. Członków rodzin chętnych, by zobaczyć poloneza, jest tylu, iż wejście trzeba limitować, a uczeń musi zgłosić swoją widownię. Używam tego terminu celowo, ponieważ można wejść wyłącznie na otwierającego imprezę poloneza. Parkiet otoczony jest taśmami jak na lotnisku. Wszystko po to, żeby rodzice nie plątali się pod nogami tańczących, robiąc swoim dzieciom zdjęcia.
Organizatorzy byli na tyle przewidujący, iż wynajęli ochroniarzy, którzy zaganiają rodziców z powrotem do zagrody. Wchodzącym towarzyszą największe hity Michaela Jacksona grane przez wojskową orkiestrę dętą. W kuluarach dowiaduję się, iż wynajęto ją w ostatniej chwili jako mały bonus, bo trzy dni przed imprezą okazało się, iż w kasie komitetu studniówkowego zostało jeszcze 15 tys. zł.
Kwota prawie pół miliona złotych, o której wspominam, może się wydawać przykładem ekstremalnym, ale tak wysokie wydatki są bardzo częste. Można powiedzieć, iż koszty studniówki odpowiadają wielkości miasta. Warto zaznaczyć, iż mówimy na razie jedynie o zorganizowaniu imprezy. Zapytałem kilka hoteli w całej Polsce, ile kosztuje wyprawienie studniówki na ok. 400 osób. W odpowiedzi najczęściej dostawałem specjalne studniówkowe cenniki. Jedna z lepszych ofert obejmowała zarówno wyżywienie, z zimnymi i ciepłymi potrawami, jak i didżeja. Cena? 399 zł za osobę. W pakiecie było choćby kilka pokoi hotelowych. Prawdopodobnie dla kadry lub komitetu studniówkowego. Po szybkim podliczeniu okazuje się, iż to bardzo korzystna oferta – „zaledwie” 144 tys. zł za imprezę.
– Chcieliśmy zrobić studniówkę w jakimś normalnym miejscu. Okazało się, iż większość tańszych, ale sensownych sal jest zajęta od przynajmniej dwóch lat. Terminy studniówek to dziś koszmar. A im dalej w las, tym komitet studniówkowy bardziej wybrzydzał i podnosił koszty, bo tutaj brzydko, tam za mała sala. Wszystko odbywało się na zasadzie „zastaw się, a postaw się”. Skończyło się na potwornie drogim hotelu, bo jak powiedziała przewodnicząca komitetu: „Moja córka ma taką imprezę raz w życiu”. I z tego powodu prawie 300 osób zabuliło 650 zł od łebka – skarży się Roman, ojciec poznańskiego maturzysty.
Media już w zeszłym roku opisywały, iż koszty związane z organizacją studniówek przypominają paragony grozy znad morza. Niektórzy umawiają salę na zabawę studniówkową w tym samym roku, w którym ich dzieci trafiają do liceum. Czasem trzeba długo czekać. W Warszawie choćby trzy lata, w Krakowie aż cztery. Uprzedzę jednak, iż dotyczy to całej Polski. Zapytałem o salę w hotelu w miejscowości poniżej 50 tys. mieszkańców. Pracownik zastrzegł w rozmowie, iż terminów nie jest wiele. jeżeli nie będę wybredny i wezmę pod uwagę również piątki, a najlepiej zarówno styczeń, jak i luty, coś uda się znaleźć. Okazało się, iż na 16 dat w 2026 r. dostępne są już tylko cztery terminy. Na dwa kolejne była zaś szansa, ale marna. Hotel czekał na pierwszą płatność, aby potwierdzić rezerwację.
— Mamy ostatnie wolne terminy na rezerwację sal na studniówki w styczniu 2026 r. Zaczynamy już rezerwacje na 2027 r. — mówiła w listopadzie 2024 r. Wirtualnej Polsce przedstawicielka Hotelu Luxor w Lublinie.
Ceny organizacji studniówek były alarmujące już w zeszłym roku. Według „Faktu” orientacyjny studniówkowy talerzyk to wydatek rzędu 800-1000 zł. Za osobę towarzyszącą płaci się kolejne 400, a choćby 800 zł. To jednak nie koniec wyliczeń. Idąc na bal, trzeba jeszcze odpowiednio się ubrać. Według tabloidu sukienka to koszt między 200 a 1,5 tys. zł. Buty – kolejne 300 zł. Maturzysta musi zaś założyć garnitur. Do niego najczęściej koszulę ze spinkami. Tutaj koszty wahają się od 700 do choćby 2 tys. zł. Czytelników pocieszę, iż w cenie zwykle są już wszystkie dodatki i buty. Ale spokojnie, do tego dochodzi fryzjer. Ze 300 zł damski i 100 zł męski.
– Mieliśmy duży kłopot z jednym uczniem. Prawie nie poszedł na studniówkę. Komitet rozbuchał koszty do granic możliwości, bo zakompleksione mamusie chciały pokazać, iż może nie jesteśmy najlepszą szkołą w mieście, ale studniówkę na pewno będziemy mieć lepszą. Matka wychowująca samotnie syna powiedziała w pewnym momencie: „Pas, nie stać mnie na to”. Zaczęliśmy negocjacje z komitetem studniówkowym. Kasy mieli tyle, iż mogli spokojnie utworzyć budżet socjalny dla uczniów zgłaszających, iż nie starcza im pieniędzy na imprezę. Spotkaliśmy się z odmową. Zrzuciliśmy się w tajemnicy i dopłaciliśmy za chłopaka kilka stów, których brakowało. Puentą niech będzie to, iż przewodnicząca komitetu pięć dni przed studniówką narzekała, że ma jeszcze 15 tys. zł i nie wie, na co je wydać – opowiada zażenowany ojciec ucznia z warszawskiej studniówki za prawie pół miliona.
Zbyt dobra zabawa
Oczywiście mamy też ciemną stronę imprez dla maturzystów. W dobie mediów społecznościowych i portali „skandale” związane ze studniówkami obiegają internet w mgnieniu oka. Jak to często bywa, w świecie plotek i ploteczek gwiazdom obrywa się przede wszystkim za strój. Wiralem (zjawisko gwałtownie niczym wirus rozprzestrzeniającego się filmu w internecie) w tym roku została dziewczyna, która przyszła na studniówkę w przezroczystej kiecce, wyglądającej bardziej jak koszula nocna z firanki niż sukienka.
Niestety, nie wszystkie wydarzenia są tak głupkowato śmieszne. Mimo raczej powszechnych zakazów spożycia alkoholu na tego typu balach pijani są nie tylko uczniowie, ale często i nauczyciele. – Pod koniec naszej studniówki jedna z nauczycielek wygłosiła płomienną, emocjonalną przemowę o życiu, nauczaniu i tańczeniu. Na co dzień nie jest ani tak wylewna, ani tak, hm, ognista. Szczególnie w ruchach… Wydaje nam się, iż tego wieczoru była dość mocno „znieczulona” – komentuje jeden z maturzystów.
W trakcie imprezy wychodzą też na jaw różne zaniedbania komitetów studniówkowych. – Komitet wysłał nam wiadomość, iż będą nas sprawdzać, czy nie wnosimy alkoholu, ale puścili oczko, iż nie będą robili tego zbyt wnikliwie. A adekwatnie nie zrobią tego wcale – opowiada uczeń, którego łapię w holu pięciogwiazdkowego hotelu.
Problem w tym, iż puszczanie oczka skończyło się grubą aferą, która wybuchła późno w nocy. Jeden z uczniów potknął się na parkiecie i zwichnął rzepkę. Kobiety z komitetu studniówkowego wpadły w popłoch. Nie wiadomo, czy chłopak pił alkohol. Ku zażenowaniu osób będących świadkami tej sytuacji rozpoczęła się dyskusja, czy wzywać karetkę. Przewodnicząca była stanowczo na nie z oczywistego powodu. Kobieta sama ukręciła na siebie bat, pisząc licealistom wiadomość, iż mogą wnieść alkohol na salę balową.
– Nie było mnie na imprezie. O sprawie dowiedziałam się rano, czytając czat komitetu studniówkowego, na którym panie ustalały w panice, co mają zrobić. Napisałam im, iż jeżeli nie są lekarkami, to nie powinny decydować, do kogo wzywa się karetkę, a do kogo nie – denerwuje się matka innego ucznia i dodaje: – Oczywiście natychmiast zostałam usunięta z grupy, na wypadek, gdybym chciała komuś pokazać tę rozmowę.
Poszkodowany chłopak nie był pod wpływem alkoholu. Po żenujących dyskusjach i sporach wreszcie zabrała go karetka. Być może zdejmą mu z nogi gips, zanim pójdzie na pierwszy egzamin maturalny w maju.
Nie wszyscy jednak bawią się na trzeźwo. Badanie przeprowadzone przez firmę IQS w styczniu br. pokazuje, iż spożywanie alkoholu na tych imprezach to wręcz zwyczaj. W grupie wiekowej 18-24 lata aż 62 proc. badanych przyznało, iż pije lub piło alkohol na studniówce. Najpopularniejszym trunkiem okazuje się wódka (preferuje ją 80 proc. osób pijących). Prawie 40 proc. osób przynosi na imprezę tzw. małpki. Aż 90 proc. ankietowanych zna kogoś, kto pił podczas balu.
![](https://images4.polskie.ai/images/289565/27380297/6687d3aeb864d0944d4c200c1820be12.jpg)
Batory Maty się boi
W tym roku podczas studniówki w chyba najbardziej znanym liceum w Polsce nie poleciał żaden kawałek Maty. Wszystko za sprawą słynnej „Patointeligencji” z albumu „Sto dni do matury”. Kontrowersje związane z artystą, który nagrał wersy o swoim liceum, spowodowały, iż placówka pilnuje bawiących się uczniów jak chyba żadna inna szkoła. Liceum organizowało studniówkę na terenie szkoły. Dlatego, aby zapobiec wszelkim wpadkom, bardzo restrykcyjnie przestrzegano zasady trzeźwej zabawy. Didżej cenzurował podczas tegorocznego balu co mocniejsze słowa w tekstach odpowiednim pikaniem.
Szkoła ewidentnie boi się o swój wizerunek. Należy jednak rozwiać pewne wątpliwości prawne. Studniówki są imprezami uczniów i ich rodziców, a nie szkoły. Strzałem w stopę dla placówki znanej z piosenki młodego Matczaka jest właśnie fakt, iż organizuje studniówkę u siebie.
Szkoda w tym wszystkim samych maturzystek i maturzystów. Rodzice, najczęściej matki, organizują bale na własnych zasadach, do których naginają swoje dzieci. adekwatnie oczywiste jest, iż to imprezy rodziców, a nie ich dorosłych już córek i synów.
– Jedna z matek wynajęła pokój hotelowy w miejscu, gdzie miała się odbywać studniówka. Wynajęła też makijażystkę, która maluje panny młode. Chodziło o to, aby cały dzień przygotowywać się z córką do „tej najważniejszej imprezy w jej życiu”. Zastanawiam się, czy zapomniała, iż zwyczajowo najważniejszym dniem w życiu kobiety jest jednak ślub… – ironizuje Roman, ojciec maturzysty z Poznania.
O tym, iż to rodzice mają największą obsesję na punkcie studniówek, świadczy wspomniany fakt, iż szkoły muszą narzucać limity miejsc dla osób, które chcą wejść i zobaczyć poloneza. Studniówkowa obsesja jest tak duża, iż rodzice zapraszają na imprezy lokalne media. Tak, portale same z siebie nie chodzą obfotografowywać bawiących się 18-latków. Na szczęście dzieciaki potrafią czasem się zbuntować. W jednej ze szkół maturzyści zrezygnowali z kiczowatego balu à la polskie wesele na wypasie i pojechali na wycieczkę. Jak mówiły same dzieciaki, „wyszło o wiele taniej i przyjemniej”.