Jestem już kobietą w średnim wieku, mam 55 lat. Jestem rozwiedziona i mam dwoje dorosłych dzieci. Moja córka wyszła za mąż już kilka lat temu i ma dwóch cudownych synków. Trafiła jej się naprawdę dobra partia: mąż pracowity, świetnie zarabia, pomaga w domu i kocha swoje dzieci. Jestem spokojna o jej przyszłość, widzę, iż ich rodzina żyje w zgodzie i wzajemnym szacunku. Życzyłabym sobie takiego samego szczęścia dla mojego syna, ale niestety jego życie uczuciowe nie układało się tak dobrze, jak u jego siostry.
Mój syn od zawsze miał problemy z relacjami. Przez długi czas nie mógł znaleźć odpowiedniej dziewczyny. Potem spotykał takie, o których choćby nie chcę pamiętać… Jedną kochał, ale ona miała trudny charakter i gwałtownie się rozstali. Długo chodził smutny, zamknięty w sobie. Minął niemal rok, zanim ogłosił, iż znów z kimś się spotyka.
Zdziwiło mnie tylko to, iż tym razem nie spieszyło mu się z przedstawieniem mi swojej wybranki. Na wszystkie moje pytania odpowiadał, iż przyprowadzi ją do domu dopiero wtedy, gdy będzie pewien, iż to coś poważnego, iż chce się z nią ożenić. Nasza rodzina też dziwiła się tej tajemniczości – jak się okazało, nie bez powodu.
W końcu pewnego dnia syn oznajmił, iż przyjdą razem, żebym mogła ją poznać. Uprzedził mnie, iż jest nieco starsza, ale podkreślił, iż to jej jedyny „minus” i iż wcale nie rzuca się to w oczy. Tamtego dnia przygotowałam się na powitanie jej z otwartymi ramionami. Byłam szczęśliwa, iż mój syn znów się uśmiecha, iż spotkał swoje szczęście.
Ale kiedy ją zobaczyłam – przeżyłam ogromne rozczarowanie. Wyglądała na znacznie starszą, była zmęczona i ubrana tak zwyczajnie… A to nie było najgorsze. W czasie rozmowy wyszło na jaw, iż była już dwukrotnie zamężna i wychowuje troje dzieci.
Byłam w szoku, zaniemówiłam. To zupełnie nie była kobieta, którą wyobrażałam sobie jako przyszłą żonę mojego syna. Mimowolnie dałam jej to odczuć. A ona się obraziła i odpowiedziała ostro, iż to, iż ma trójkę dzieci, nie przeszkodzi jej urodzić mi jeszcze jednego wnuka. Na te słowa aż mi się słabo zrobiło i powiedziałam jej, żeby wyszła.
Nie wiem teraz, jak wytłumaczyć synowi, iż taka synowa mnie nie interesuje. Oczywiście jako matka pragnę, by był szczęśliwy i założył dobrą, spokojną rodzinę, ale z kobietą, która już ma trójkę dzieci? Przecież on nie udźwignie finansowo takiego ciężaru, a gdzie tu jeszcze wspólne dziecko, o którym marzę…
Zgodziłabym się jeszcze na to, by przez jakiś czas pomieszkali razem bez ślubu, aż jego uczucia trochę ostygną. Ale ślubu nie zaakceptuję. Tymczasem on jest zdeterminowany, żeby się żenić. A ta kobieta wyraźnie mnie nie polubiła od pierwszego spotkania. Boję się choćby myśleć, jaka byłaby z niej synowa…