Synowa odcięła mi dostęp do wnuka, bo odmówiłam bycia nianią dla jej nieposłusznego syna.

newskey24.com 1 dzień temu

Nazywam się Anna Kowalska. Mam sześćdziesiąt trzy lata. Przez całe życie starałam się być dobrą matką, uczciwą kobietą, nie wtrącać się w cudze sprawy i nie pouczać nikogo bez potrzeby. Ale widocznie właśnie ta taktyka okazała się moim błędem. Dzisiaj znalazłam się w sytuacji, której nie życzę choćby wrogowi: moja synowa odmówiła mi kontaktu, a syn — odsunął się, jakbym przestała dla niego istnieć. Wszystko przez jeden dzień, jedno dziecko… i moją odmowę.

Kiedy Paweł, mój jedyny syn, oznajmił, iż się żeni, ucieszyłam się. Miał już wówczas trzydzieści lat — pora była zakładać rodzinę, pomyśleć o dzieciach. Modliłam się, by spotkał godną dziewczynę, z którą mógłby przejść przez życie. I pierwsze wrażenie po poznaniu Ewy, jego narzeczonej, było całkiem pozytywne: skromna, miła z wyglądu, na pierwszy rzut oka — spokojna. Prawda, z dzieckiem z pierwszego małżeństwa. Ale pomyślałam: to nie moja sprawa, byle syn był szczęśliwy.

Po ślubie Ewa zaszła w ciążę. Ciąża była trudna, niemal całe dziewięć miesięcy spędziła w szpitalu. Jej syn w tym czasie mieszkał raz u ojca, raz u babci ze strony matki. Nie wtrącałam się, nie proponowałam pomocy — nikt mnie nie zapraszał. Wnuka, który urodził się już w nowym małżeństwie, pierwszy raz zobaczyłam dopiero po pięciu miesiącach. Wcześniej dzwoniłam sama, pytałam — jak maluch, jak Ewa. Odpowiedzi były grzeczne, ale zimne.

Na „powitanie” wnuka przyjechałam z prezentami — dla niego i dla starszego syna Ewy. Przyjęła je bez entuzjazmu. Chłopiec był nieokrzesany, choćby nie podziękował. Ale nie obraziłam się, uznałam, iż po prostu jest nieśmiały. Na pożegnanie powiedziałam Ewie: jeżeli będzie potrzebować pomocy, niech tylko da znać.

Minęły dwa tygodnie — i Ewa zadzwoniła. Okazało się, iż rozbolał ją ząb, a jej matka nie mogła przyjechać. Poprosiła, żebym została z dziećmi. Nie odmówiłam. Przyjechałam, wysłuchałam krótkich instrukcji i zostałam sama z niemowlęciem oraz jej synem z poprzedniego związku.

Od pierwszych chwil starszy chłopiec dał mi do zrozumienia, iż jestem tu intruzem. Ignorował moje słowa, nie reagował, gdy go wołałam, kategorycznie nie chciał się ze mną bawić. Potem zaczął grzebać w mojej torebce. Spokojnie, bez krzyku, zwróciłam mu uwagę. W odpowiedzi rzucił: „To mój dom! Robię, co chcę!” — i kopnął mnie w nogę. Spróbowałam go uspokoić — uciekł do pokoju, a po chwili wrócił z pistoletem na wodę i zaczął strzelać mi prosto w twarz. Straciłam cierpliwość. Odebrałam mu zabawkę i stanowczo z nim porozmawiałam.

Później Ewa poprosiła, żebym go nakarmiła. Ledwo postawiłam talerz z zupą, a on zaczął nią pluć, rozchlapując wszystko po stole i ścianach. Byłam w szoku. Nie przez kaprysy — dzieci bywają różne. Ale przez całkowity brak jakichkolwiek granic i szacunku. Nikt mnie nie uprzedził, iż chłopiec ma problemy, myślałam, iż jest zdrowy. A zachowywał się dziwnie. Gdy Ewa wróciła, zapytałam wprost: „Czy twój syn jest zdrowy psychicznie?”

Spojrzała na mnie jak na wariatkę i spokojnie odparła: „Wszystko z nim w porządku”. Oświadczyłam, iż nigdy więcej nie zostanę z nim sama, bo mnie uderzył, oblewał wodą i przeszukiwał moje rzeczy. Usłyszałam w odpowiedzi: „Powinnaś była znaleźć do niego sposób!”

Po tym wyszłam. Synowa przestała odbierać telefony. A gdy spytałam syna, kiedy wpadnę zobaczyć wnuka, zaciął się, aż w końcu powiedział: „Porozmawiaj z Ewą”. I podał jej słuchawkę. Ale ona nie chciała ze mną gadać. Przez Pawła kazała mi przekazać, iż nie zamierza „obarczać mnie kontaktem z jej niegrzecznym dzieckiem”.

Później syn wysłuchał mojej wersji — opowiedziałam wszystko, jak było. Ale widocznie Ewa zdążyła mu wmówić co innego. Odrzekł, iż musi „to wszystko przemyśleć” — i więcej nie zadzwonił.

Teraz, jako babcia, jestem pozbawiona prawa do widywania wnuka. Wszystko dlatego, iż nie chciałam być darmową nianią dla dziecka, które nie uznaje żadnych zasad. Gdyby Ewa choć raz zwróciła mu uwagę, wytłumaczyła, iż nie wolno bić dorosłych ani grzebać w cudzych rzeczach, może nie doszłoby do tej kłótni. Ale zamiast tego — cisza i chłód.

Nie pragnęłam awantury. Nie chciałam wojny. Ale nie zamierzam się upokarzać. Jestem matką. Jestem babcią. I zasługuję na odrobinę szacunku.

Idź do oryginalnego materiału