Synowa zamieniła dom w miejsce ciągłych imprez, a syn milczy!
— Mój syn zadzwonił, ledwo powstrzymując łzy — opowiada Halina Kowalska, ściskając telefon tak mocno, iż palce zrobiły się białe. — Pytał, czy może do nas przyjechać do Poznania, żeby popracować. Synowa każdego dnia sprowadza koleżanki, a on nie może się skupić przy komputerze! Omal nie udławiłam się z oburzenia.
— Wpuściłaś go? — pyta sąsiadka, dolewając herbaty.
— Oczywiście, iż wpuściłam! — głos Haliny drży z żalu. — Tysiąc razy mu mówiłam: porozmawiaj z żoną! Wszystko na próżno. Przyjechał do mnie zmęczony, głodny, z zaczerwienionymi oczami. Usiadł przy laptopie i nie wstał do późnej nocy. Mówi, iż projekt ważny, terminy gonią.
— A dlaczego nie pracuje w domu? Synowa przeszkadza?
— Tam to już nie dom, tylko dworzec kolejowy! — wzdycha kobieta. — Raz siostra przyjeżdża, raz koleżanki tłumnie. Hałas, śmiechy, muzyka aż sufit drży. Jak tu pracować?
Jej syn, Krzysztof, jest inżynierem projektantem. Z Dagmarą są małżeństwem już sześć lat. Na początku Halina nie mogła się nacieszyć synową. Dagmara była spokojna, kulturalna, z dyplomem ekonomii. A gdy urodził się wnuczek, Kacper, teściowa uznała ją wręcz za ideał. „Jaka gospodyni! Wszystko lśni, dziecko zadbane, Krzysztof najedzony. Byłam szczęśliwa za syna” — wspomina ze smutkiem.
Krzysztof robił karierę, gdy Dagmara była na macierzyńskim. W trzy lata awansował na starszego inżyniera, ale z nowym stanowiskiem przyszły dodatkowe obowiązki. A potem wszystko się zmieniło. „Mój syn, zawsze tak wesoły, pełen życia, gasł w oczach — opowiada Halina, ledwo powstrzymując łzy. — Myślałam, iż kłopoty w pracy, a to jednak w domu.”
Pewnego dnia bez zapowiedzi zajrzała do ich mieszkania w centrum Poznania. A tam — istna fiesta. U Dagmary goście, muzyka grzmi, ze kuchni słychać śmiechy. Krzysztof zamknął się w sypialni, wpatrzony w laptop, a Kacpra ani śladu. Okazało się, iż Dagmara odesłała go do swoich rodziców na przedmieścia. Takie imprezy stały się codziennością. Wieczorem koleżanki, siostra, tańce do północy. Raz urodziny, raz „okazja”. Krzysztof w takim chaosie pracować nie może. „Przychodzę, a w mieszkaniu armagedon. Jak tu się skupić?” — skarżył się matce.
Halina spróbowała porozmawiać z Dagmarą. Ta odpowiedziała ostro: „Mam dość bycia idealną żoną i służącą! Pięć lat bez przerwy — pranie, gotowanie, dziecko. Kto mi podziękował? Nikt! Teraz odpoczywam z dziewczynami, i żadnych facetów tu nie ma. Kacper u babci, szczęśliwy i najedzony. jeżeli Krzysztofowi coś nie pasuje, niech mi to powie w twarz!”
Krzysztof zauważył, iż Dagmara zmieniła się, gdy tylko wróciła do pracy. W tygodniu jest wzorową żoną, ale w weekendy „odpoczywa na całego”. Chciałby zabronić tych spotkań, ale boi się reakcji: „Wpadnie w szał, będzie jeszcze gorzej”. Halina jest przerażona. „Mój syn jest zbyt łagodny, nie postawi jej do pionu — mówi. — A co, jeżeli Dagmara nie przestanie? Może wpadnie w nałóg? Co wtedy z rodziną?”
Znajome pytają: „A czy matka Dagmary nie może jej przemówić do rozumu?” Halina tylko kręci głową: „Jej mama uważa, iż wszystko w porządku. Mówi, iż dziewczyna młoda, zmęczona, niech się bawi, póki może. Wnuk jest u niej, to jej nie ciężar. A Krzysztof milczy — więc znaczy, iż mu to odpowiada.”
Halina nie wie, co robić. Widzi, jak syn cierpi, jak ich rodzina się rozpada. Krzysztof nie może pracować w domu, a Dagmara, zdaje się, nie chce wracać do normalnego życia. „To nie może tak dalej trwać! — oburza się teściowa. — jeżeli tak pójdzie, rozwiodą się, a wnuk zostanie bez ojca!”
Czasami cisza jest gorsza niż kłótnia — lepiej szczerze porozmawiać, zanim będzie za późno.