Syrnowa zamieniła dom w prawdziwe party, a syn milczy!
— Mój syn zadzwonił, ledwo powstrzymując łzy — opowiada Halina Nowak, ściskając telefon tak mocno, iż palce zrobiły się białe. — Pyta, czy może do nas przyjechać do Poznania, żeby popracować. Synowa co chwilę ściąga koleżanki, a jemu nie dają się skupić przy komputerze! Mało nie udusiłam się ze złości.
— Wpuściłaś go? — dopytuje sąsiadka, dolewając herbaty.
— No jasne, iż wpuściłam! — głos Haliny drży z gniewu. — Tyle razy mu mówiłam: ogarnij się z żoną! I co? Nic. Przyjechał do mnie zmęczony, głodny, z czerwonymi oczami. Siadł do komputera i do późnej nocy nie wstał. Mówi, iż istotny projekt, terminy gonią.
— A w domu nie może pracować? Synowa przeszkadza?
— Tam to już nie dom, tylko dworzec główny! — wzdycha kobieta. — Raz siostra przyjeżdża, raz pół wioski się zlatuje. Hałas, krzyki, muzyka wali po suficie. Jak tu pracować?
Jej syn, Bartek, jest inżynierem projektantem. Z Dagmarą są już sześć lat w związku. Na początku Halina nie mogła się nacieszyć synową. Dagmara była cicha, kulturalna, z dyplomem ekonomii. A gdy urodził się wnuk, Tymek, teściowa uważała ją za ideał. „Jaka gospodyni! Wszędzie lśni, dziecko zadbane, Bartek najedzony. Byłam tak szczęśliwa za syna” — wspomina teraz ze smutkiem.
Bartek piął się w górę, gdy Dagmara była na macierzyńskim. W trzy lata awansował na starszego inżyniera, ale z nową pozycją przyszły nowe obowiązki. A potem wszystko się zmieniło. „Mój syn, zawsze taki radosny, pełen życia, teraz jakby zgasł” — mówi Halina, ledwo powstrzymując łzy. „Myślałam, iż to przez pracę, a tu okazało się, iż przez dom.”
Pewnego dnia wpadła do nich bez zapowiedzi, do mieszkania w centrum Poznania. A tam — istny bal. U Dagmary pełno gości, muzyka rycząca, ze kuchni słychać śmiech. Bartek zamknął się w sypialni z laptopem, a Tymka ani śladu. Okazało się, iż Dagmara wysłała go do swoich rodziców na wieś. Takie imprezy stały się normą. Co wieczór — koleżanki, siostra, tańce do północy. Raz urodziny, raz „bo jest pretekst”. Bartek w tym rauszu nie może pracować. „Przychodzę, a w domu jak po przejściu huraganu. Gdzie tu się skupić?” — skarżył się matce.
Halina próbowała pogadać z Dagmarą. Ta odcięła się ostro: „Mam dość bycia idealną żoną i służącą! Pięć lat bez wolnego — pranie, gotowanie, dziecko. Kto mi podziękował? Nikt! Teraz odpoczywam z koleżankami i nie ma tu żadnych facetów. Tymek u babci, najedzony i zadowolony. jeżeli Bartkowi coś nie pasuje, niech mi to powie w twarz!”
Bartek zauważył, iż Dagmara zmieniła się, gdy wróciła do pracy. W tygodniu — wzorowa żona, ale w weekendy „odpala na full”. Chciałby zabronić tych imprez, ale boi się reakcji: „Wpadnie w szał, będzie jeszcze gorzej”. Halina jest przerażona. „Mój syn jest za miękki, nie postawi jej do pionu — mówi. — A co, jeżeli Dagmara nie przestanie? A jeżeli zacznie przepijać całą wypłatę? Co będzie z ich rodziną?”
Koleżanki pytają: „A jej matka nie może jej opamiętać?” Halina tylko kiwa głową: „Jej mama uważa, iż wszystko w porządku. Mówi, iż dziewczyna młoda, zmęczona, niech się zabawi, póki może. Wnuk u niej, nie jest ciężarem. A skoro Bartek milczy, to znaczy, iż mu to odpowiada.”
Halina nie wie, co robić. Widzi, jak syn cierpi, jak ich rodzina się rozpada. Bartek nie może pracować w domu, a Dagmara najwyraźniej nie chce wracać do normalności. „Tak być nie może! — oburza się teściowa. — jeżeli tak dalej pójdzie, rozwiodą się, a Tymek zostanie bez ojca!”
Jak byście postąpili na miejscu Haliny? Jak pomóc synowi, nie niszcząc jego rodziny? Mieliście może podobną sytuację? Podzielcie się radami — sprawa jest poważna.