Sześć miesięcy z teściową: jak zniszczyła nasze małżeństwo

newsempire24.com 2 dni temu

Pół roku pod jednym dachem z teściową: jak zrujnowała nasze małżeństwo

Pół roku temu moje życie zamieniło się w niekończącą się spiralę nerwów. Wtedy teściowa — Krystyna Nowak — oznajmiła, iż nie może już dłużej żyć sama. Łzy, presja, opowieści o samotności i nocnych lękach. Tak naciągnęła mojego męża, iż ten, bez mojej konsultacji, możliwie jak najszybciej sprowadził ją do nas — do naszej dwupokojówki w centrum Krakowa.

A miała przecież własny dom z ogródkiem i przestronną kuchnią. Ale najwyraźniej zrobiło się tam “zbyt cicho”. Choć nikt jej nie porzucił, nikt nie ignorował. Odwiedzaliśmy ją, przywoziliśmy zakupy, pomagaliśmy z lekami. Ale ona postanowiła inaczej — zapragnęła całkowitej kontroli. Nad synem. Nade mną. Nad naszym życiem.

Krystyna Nowak to kobieta nie do zniesienia. Uparta, kapryśna, z manią wielkości. Dopóki żył jej mąż, jeszcze trzymała fason. Ale po jego śmierci, gdy odszedł człowiek, który choć trochę ją powstrzymywał, zaczął się prawdziwy koszmar.

Najpierw była żałoba. Wszyscy przeżywaliśmy stratę. Ona rzeczywiście cierpiała, a ja, mimo chłodu między nami, starałam się być przy niej. Nie zostawialiśmy jej samej ani na dzień. Ale po kilku miesiącach w jej oczach znów pojawił się blask. I niestety, nie ciepła, ale władzy.

Zaczęła znów rzucać w moją stronę złośliwości:

— Mogłabyś chociaż się uczesać, zanim mąż wróci.
— Co to za mięso? Twarde jak podeszwa. Twoja matka nie nauczyła cię gotować?

A do tego te nieustanne porównania: “A u Kingi syn zajada barszcz i chwali. A twój, patrz, krzywi się…”. Tyle iż Kinga to siostrzenica z trójką dzieci i mężem-pantoflarzem, który choćby ust nie otworzy bez pozwolenia.

Kiedy zaproponowała, żebyśmy się do niej przeprowadzili, stanęłam murem. Tak, jej dom jest większy. Ale nie mogłabym tam choćby swobodnie odetchnąć. A nasze mieszkanie, choć małe, jest w centrum, blisko pracy, przedszkola, sklepów. I najważniejsze — to nasz dom. Ale nikt mnie nie słuchał. Mąż słyszał tylko ją:
— Mamo, jesteś sama… No tak, oczywiście, przeprowadź się, pobędziesz u nas, trochę odpoczniesz.

Błagałam go, żeby się zastanowił. Ostrzegałam. Wiedziałam, jak to się skończy. Ale on obiecał:
— To tylko tymczasowe. Sam wszystko dopilnuję. Nie pozwolę, by cię krzywdziła.

Minęło sześć miesięcy. Przez ten czas przestałam siebie rozpoznawać. Stałam się nerwowa, zmęczona, wypalona. Każdy dzień jak ten sam — jak w klatce. Od rana do nocy obsługuję dorosłą, w pełni sprawną kobietę, która uznała, iż mam się przy niej kręcić jak kelnerka w pięciogwiazdkowym hotelu.

— Herbata z cytryną, ale nie za gorąca.
— Włącz serial, ale nie ten, bo mnie ciśnienie rozboli.
— Chodź na spacer, bo siedzę tu jak pies na uwięzi.

A jeżeli zrobię coś nie po jej myśli — zaczyna się przedstawienie:
— Źle się czuję! Wzywaj pogotowie! Serce mi wali!

Od dawna planowaliśmy z mężem urlop — choćby tydzień nad morzem, żeby się zresetować. Tak bardzo na to czekałam. Ale gdy tylko o tym wspomnieliśmy, Krystyna Nowak urządziła przedstawienie. Łzy, lamenty:
— Znów mnie zostawiacie. Źle się czuję! Nikomu nie jestem potrzebna! Albo jedziecie ze mną, albo w ogóle!

Mąż, jak zwykle, milczał. Wzruszył tylko ramionami.
— No co ja mogę?… To przecież moja matka…

A ja mogę. Już nie chcę. Nie żądałam pałaców, diamentów ani życia w luksusie. Chciałam po prostu żyć z mężem i dziećmi w domu, gdzie nikt nie będzie mi oddychał na karku i uczył, jak kroić marchewkę. Ale i tego mi odmówiono.

Rodzina rozpada się na moich oczach. Czuję, jak ucieka szacunek, ucieka miłość. Mój mężczyzna wybrał bycie synem. A ja mam dość bycia ofiarą.

Jeśli dla niego mama jest ważniejsza niż żona i rodzina, niech zostanie z nią. Nie jestem z żelaza. Jestem kobietą. Nie cieniem podporządkowanym cudzej woli. A jeżeli rozwód to cena za mój spokój — jestem gotowa ją zapłacić.

Idź do oryginalnego materiału