Tajemnica ukryta pod kanapą

newsempire24.com 4 dni temu

Halina siedziała w kuchni, wpatrując się przez okno, gdzie jesienny wiatr wirował liście. Jej zamyślenie przerwała Basia, która wbiegła z radosnym okrzykiem: „Mamo, ciesz się! Wychodzę za mąż! Złożylismy papiery z Igorzem, ślub za miesiąc!”. Halina zastygła, nie wierząc własnym uszom. „Córeczko, mówisz poważnie? – wyszeptała. – Dlaczego tak nagle? Nic mi nie mówiłaś!”.

Basia, promieniejąc szczęściem, opowiedziała, jak Igor, jej chłopak, nagle zaprowadził ją do urzędu stanu cywilnego. „Szliśmy obok, złapał mnie za rękę i powiedział: ‘Masz dowód? Chodź!’. choćby się nie sprzeciwiałam”, – śmiała się. Halina, wciąż oszołomiona, wyjąkała: „Jutro Igor przyjdzie się oświadczyć. Z matką”. Patrzyła na córkę, próbując zrozumieć, jak gwałtownie dorosła. „Trzeba się przygotować”, pomyślała, czując, jak serce ściska się z mieszaniny euforii i niepokoju.

Następnego ranka Halina wstała o świcie. Trzeba było nakryć do stołu, doprowadzić się do porządku – takie wizyty nie zdarzają się codziennie. Wkładając jabłecznik do piekarnika, zamyśliła się. Igor jej się podobał: poważny, pięć lat starszy od Basi, od roku prowadził własny warsztat samochodowy. Wychowany bez ojca, tylko przez matkę, był pracowity i wydawał się solidny. Ale myśli Haliny powędrowały w przeszłość, gdzie jej własne życie potoczyło się zupełnie inaczej, niż marzyła.

Dwadzieścia lat temu Halina była młodą dziewczyną, zakochaną w Marku. Poznali się na potańcówce w miejskim domu kultury. Był trochę starszy, pewny siebie, z iskrą w oku. Spacerowali do północy, pływali łódką po Wiśle, wdychali zapach świeżo skoszonej trawy. Halina czuła się najszczęśliwszą na świecie. Ale wszystko się zmieniło, gdy odkryła, iż jest w ciąży. Matka krzyczała na nią, ale ją wsparła. Marek, gdy usłyszał nowinę, zgodził się na ślub. „Będziemy rodziną”, mówił, a Halina mu wierzyła.

Gdy przygotowywała się do porodu, Marek wyjechał do pracy za granicą. Potrzebowali pieniędzy, szczególnie z dzieckiem na drodze. Przyjeżdżał, zostawiał sumy, które wydawały się ogromne, i znów odjeżdżał. Teściowa, dobra kobieta, pokochała synową od pierwszego dnia. Gdy nadszedł czas, by zabrać Halinę i Basię ze szpitala, Marka nie było. Matka i teściowa przyszły z kwiatami, ale ich wymijająca mina zaniepokoiła Halinę. Myślała, iż spóźnia się z pracy, ale serce już przeczuwało nieszczęście.

Pogrążona w opiece nad córeczką, Halina mieszkała u teściowej – tak nalegał Marek. Ale pewnego dnia, sprzątając pokój, znalazła list zagubiony pod kanapą. Pismo męża. „Mamo, nie wiem, jak to powiedzieć Halinie, ale wpadłem w tarapaty. Poznałem dziewczynę na urodzinach kolegi. Jest w ciąży, ma siedemnaście lat. Jej brat i ojciec postawili ultimatum: albo się z nią ożenię, albo… Wybrałem ślub. Nie chcę problemów. Powiedz Halinie sama. Potrzebny jest rozwód. Basi i jej będę pomagać, nie porzucam córki”. Halina poczuła, jak dusza się rozpada, łzy płynęły po jej policzkach.

Jak przeżyła tę zdradę? Dzięki pomocy matki i teściowej. Wróciła do rodziców, mimo próśb teściowej, by została. „Nie zniosłabym tego, gdyby przyjechał z nową rodziną”, wyjaśniła. Ale teściowa nie odeszła. Przychodziła codziennie, przynosiła słodycze dla Basi, jakby chciała odkupić winę syna. „Jesteś dla mnie jak córka, mówiła. A Basia to moja radość”. Halina nie pałała urazą, widząc, jak teściowa kocha wnuczkę.

Ale zdrowie teściowej pogarszało się. Pewnego dnia, gdy przez trzy dni się nie pojawiła, Halina pobiegła do niej. Staruszka, strzymając jej dłoń, wyszeptała: „Od półtora roku choruję. Wybacz mi Marka. Zawiódł nas obie. Proszę, nie wzywaj go choćby po mojej śmierci. Mieszkanie i oszczędności zostawiam Basi.”

Idź do oryginalnego materiału