Tajemniczy gość: dramat rodzinnego ciepła

newsempire24.com 1 tydzień temu

W małym miasteczku nad jeziorem, gdzie zachody słońca odbijają się w tafli wody, a stare drewniane domy skrywają ciepło dawnych czasów, Katarzyna Nowak wróciła ze sklepu, dźwigając ciężkie torby z zakupami. Na deser kupiła wielkiego arbuza, wyobrażając sobie euforia syna. Postawiła torby w przedpokoju i nasłuchiwała. Z pokoju syna dochodziły stłumione głosy, jakby ktoś się cicho porozumiewał. Serce Katarzyny zabiło mocniej. Weszła do pokoju i zamarła, nie wierząc własnym oczom. Jej syn bawił się drewnianymi figurkami z nieznajomym mężczyzną. Obaj z zapałem przestawiali zabawki, uśmiechali się i mówili tak cicho, jakby bali się spłoszyć tę chwilę. Katarzyna przyjrzała się gościowi i aż westchnęła.

– I cóż ty ciągle w domu siedzisz, Bartku? – nie raz gderała na syna. – Tak całe życie sam przesiedzisz! Spójrz na Jacka, tego twojego dawnego kolegę. Wyuczył się na mechanika, pracuje, wszystko ma poukładane. Ożenił się, synka mu urodzili, werandę wybudował. Z żoną się tylko rozeszli – charaktery nie zagrały, bywa. Ale Jacek się nie poddał: nową znalazł, z dzieckiem, potem jeszcze swoje urodzili. A tego pierwszego syna na wakacje do babci wożą. Wszyscy zadowoleni, choćby była żona – też za mąż wyszła. A sąsiadka ciocia Basia wniebowzięta: troje wnuków, dom pełen dziecięcego śmiechu, życie wre! Jacek z nową żoną, Magdą, wszystkim dzieciom doglądają, a ciocia Basia pomaga. Wszystko im się ułożyło, a ty wciąż siedzisz!

– U nas cicho – kontynuowała Katarzyna, kręcąc głową. – No w kogo ty taki, moja zgryzoto? Jak nas z ojcem zabraknie, zostaniesz sam, i choćby słowa nie będzie z kim zamienić! No wyłącz ty tę swoją maszynę, kiedy matka do ciebie mówi!

Bartek wyłączył tokarkę, podniósł wzrok znad pracy:

– Wszystko w porządku, mamo, mam pilne zamówienie.

– Oczywiście, Bartku – westchnęła matka. – Nic się nie zmieni. Trzydzieści dwa lata w domu siedzisz i będziesz siedzieć. Niczym cię nie ruszyć. choćby ojciec cię wspiera, ciągle milczy i milczy. Oj, synku, ojciec twój cichy, a ty jeszcze cichszy!

Katarzyna wyszła z szopy, gdzie Bartek miał swoją pracownię.

Bartek ledwie skończył dziewięć klas w miejscowej szkole. Uczył się dobrze, ale szkoły nie lubił. Nie podobało mu się, iż tam wszyscy krzyczą, biegają, przeszkadzają myśleć. Po szkole oznajmił: dalej się nie uczę, mam swoje zajęcie, wystarczy na całe życie. Stolarzem był już całkiem niezłym. Ojciec całe życie pracował jako stolarz w miejscowej fabryce i syna do tego rzemiosła przyuczył. Bartek okazał się jeszcze większym milczkiem niż ojciec. Lubił pracować z drewnem w samotności, zawsze coś przemyśliwając.

Matka martwiła się: może z chłopakiem coś nie tak? Na zabawy nie chodzi, na dziewczyny nie patrzy, ciągle sam. Hałaśliwe są, mówi, nudne. Mi tak dobrze. Zarabiał Bartek, co prawda, nieźle. W szopie urządził warsztat, całymi dniami coś majstrował: to drewniane zabawki, to małe meble. Stół zrobił – zachwyt! Zamówienia miał zapisane na pół roku naprzód, z miasta przyjeżdżali. A matka wciąż się niepokoiła: czwarty krzyżyk na karku, a on sam! Żenić się nie chce, dzieci nie chce. Na przyjaciół się napatrzył – nie podoba mu się takie życie.

I teraz Bartek dostał pilne zlecenie – biurko z krzesłem dla chłopca. Przez internet wszystko z klientem ustalił, prosili szybciej. Starał się, by wyszło solidnie, by była z tego pożytA gdy wiosną u Bartka i Magdy urodziła się córeczka Zosia, całe miasteczko już wiedziało, iż w domu Nowaków znów rozbrzmiewa dziecięcy śmiech.

Idź do oryginalnego materiału