Polacy nie chcą mieć dzieci i jeżeli to się nie zmieni, to w niedalekiej przyszłości grozi nam zapaść demograficzna. Takie słowa od dobrych kilku lat powtarzają nie tylko socjolodzy, ale też politycy. Ci ostatni regularnie prezentują też kolejne pomysły zmian, które mają zwiększyć dzietność.
Większość tych pomysłów wiąże się z korzyściami finansowymi dla tych, którzy zdecydują się na dziecko. Tak było z "becikowym", z 500+ (teraz już 800+) czy wprowadzonym w ubiegłym roku rządowym programem nazywanym "babciowym".
Nie masz dziecka, to płać. Sejm zajmie się kontrowersyjną "zachętą"
Teraz posłowie zajmą się kolejnym pomysłem na zwiększenie dzietności. We wtorek, 22 lipca, sejmowa komisja do spraw petycji rozpatrzy obywatelską propozycję, która jest nową formą znanego w PRL "bykowego", czyli podatku, który musieli płacić bezdzietni kawalerowie.
Petycja, której autor pozostał anonimowy, zakłada wprowadzenie podobnego rozwiązania. Tylko iż zamiast większych podatków, osoby bezdzietne miałyby płacić dwa razy wyższą składkę na ubezpieczenie emerytalne. Taki obowiązek mieliby wszyscy, którzy skończyli 30 lat, a nie doczekali się potomstwa.
Autor tej propozycji ma bardzo proste uzasadnienie konieczności wprowadzenia takich zmian. Jak wskazuje, system emerytalny działa dzięki temu, iż kolejne pokolenia płacą składki, z których finansowane są emerytury. Ci, którzy nie mają dzieci, "obciążają" ten system, bo nie dają społeczeństwu nowych "płatników".
Jedno dziecko to też za mało
Wniosek jest więc prosty – sami powinni płacić więcej. "Wprowadzenie podwyższonej składki mogłoby przynieść istotne korzyści finansowe dla systemu emerytalnego. Ponadto, wprowadzenie takiego dodatkowego obciążenia finansowego mogłoby pośrednio skłaniać do posiadania większej liczby dzieci" – czytamy w uzasadnieniu.
Autor petycji chce obciążyć dodatkowymi składkami nie tylko bezdzietnych trzydziestolatków. Wyższe składki miałyby płacić też małżeństwa, które mają tylko jedno dziecko. Według tej propozycji rodzice jedynaków mieliby składkę emerytalną podwyższoną o 50 proc.
Jest jednak "koło ratunkowe" dla bezdzietnych i tych, którzy mają tylko jedno dziecko. Autor petycji proponuje, by z płacenia "karnych" składek były zwolnione osoby, które przedstawią w ZUS-ie zaświadczenie lekarskie potwierdzające, iż nie mogą mieć dzieci albo iż kolejna ciąża może zagrażać zdrowiu lub życiu.
Decyzja w rękach posłów
Czy nowa wersja "bykowego" zyska przychylność posłów? O tym przekonamy się po wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisja do spraw petycji. Możliwości są dwie. Posłowie mogą ją albo odrzucić, albo skierować do dalszych prac, których skutkiem będzie stworzenie odpowiedniej ustawy.
Na razie wiadomo tylko tyle, iż proponowane w petycji zmiany przeanalizowali już prawnicy z Sejmowego Biura Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji (BEOS). Ich opinia jest miażdżąca. "Sformułowana w petycji propozycja zwiększenia wysokości składek na ubezpieczenie emerytalne budzi wątpliwości w zakresie zaproponowanego zakresu podmiotowego" – czytamy w ekspertyzie.