Komunia czy wakacje w Paryżu?
Zaczęła z delikatnym uśmiechem na twarzy. – Byłam na Komunii u rodziny męża. Wiedziałam, iż rodzice chcą zrobić coś wyjątkowego, ale nie spodziewałam się kulinarnej wyprawy do Paryża – powiedziała.
Potrawy były nietypowe i bardzo zaskakujące. – Zamiast rosołu czy klasycznego schabowego pojawiły się żabie udka, ślimaki w sosie maślanym, coś z foie gras i jeszcze jakieś miniaturowe dania, które wyglądały pięknie, ale nikt nie wiedział, jak to jeść – relacjonowała.
Reakcje gości były mieszane. Najpierw konsternacja, potem ukradkowe spojrzenia, a w końcu wyraźne zdziwienie, a może choćby i rozczarowanie. Podobno choćby dziadkowie nie kryli oburzenia, a dzieci? W większości zrezygnowały z obiadu. Najmłodsi poprosili o frytki, które na szczęście można było jeszcze zamówić w kuchni.
– Nie chcę nikogo krytykować, wiem, iż to miało być wyjątkowe, ale miałam wrażenie, iż organizatorzy zapomnieli, dla kogo to wszystko jest. Dziecko było trochę zagubione, a cała uwaga skupiła się na daniach i ich składzie, zamiast na tym, co powinno być w centrum: przeżyciach duchowych i rodzinnej atmosferze – podsumowała moja koleżanka.
I właśnie tu tkwi sedno. Organizując uroczystości rodzinne, szczególnie te o charakterze religijnym, tak łatwo dać się wciągnąć w wir oczekiwań, inspiracji z Instagrama czy presji, by zrobić coś innego. Tylko iż inne, nie zawsze znaczy lepsze. Czasami dziecięce marzenie o ulubionych naleśnikach z truskawkami potrafi być bardziej wzruszające niż trzygwiazdkowe menu.
Oczywiście nie chodzi o to, by rezygnować z elegancji czy stylu. Ale warto zachować balans. Dobrze jest pamiętać, iż Komunia to przede wszystkim istotny dzień dla dziecka. To ono powinno czuć się komfortowo i to ono powinno rozumieć, co się dzieje. A jeżeli do tego na stole pojawi się rosół i domowy sernik – może to właśnie będzie ten idealny, rodzinny kompromis?