Telefon z przeszłości: powrót ojca
Krzysztof zatrzasnął drzwi lodówki, wycierając ręce w ścierkę.
– No i proszę, powinno działać. Powinno mrozić, ale trzeba sprawdzić – powiedział do gospodyni. – Ma pani jakąś pustą plastikową miseczkę? Nalejemy trochę wody i wsadzimy do zamrażarki. Wieczorem zadzwonię, jeżeli woda zamarznie – wszystko gra.
Wtedy znowu zadzwonił telefon. Kolejny klient, pomyślał Krzysztof i odebrał:
– Halo, słucham? Tak, naprawa sprzętu AGD. Co trzeba zrobić? Tak, jestem Krzysztof Nowak, jeżeli to dla pani ważne. Przepraszam, co pan powiedział? Ojciec? – Krzysztof o mało nie upuścił słuchawki.
Głos przedstawił się – Wiktor Nowak. Do Krzysztofa dotarło: to jego ojciec, którego nie widział ani nie słyszał od ponad dwudziestu lat. Serce zaczęło mu walić, a w głowie przemknęły urywane wspomnienia.
– I czego… pan chce? – Krzysztof się zająknął, nie wiedząc, jak się zwrócić do tego człowieka. – Spotkać się i porozmawiać? No tak, oczywiście, tylko dwadzieścia lat minęło. Przepraszam, jestem u klienta, oddzwonię później – rzucił krótko i z sarkazmem mruknął pod nosem: – No proszę…
Po tylu latach się odzywa! Pewnie czegoś chce. No ale czego? Syn dorósł, ojciec się zestarzał, pewnie przyszedł po pomoc. Ile on teraz ma? Pewnie koło pięćdziesiątki. Pewnie chodzi o pieniądze! Krzysztof prychnął, wracając do pracy.
– No to jak, umówione? – zwrócił się do gospodyni. – Wieczorem zadzwonię, sprawdzi pani wodę w miseczce. jeżeli zamarznie – zamrażarka działa.
Gospodyni podziękowała, a Krzysztof pojechał do następnego klienta. Starsza pani wezwała go do naprawy pralki – przeciekała. Babcia okazała się gadatliwa, od razu wciągnęła go na herbatę z ciastkami. Usterka była drobna – uszczelka w drzwiach się poluzowała. Krzysztof poprawił ją i przeciek zniknął. Inny majster wcześniej zażądał takiej kwoty, iż babcia odmówiła. Krzysztof wziął minimum – wyłudzać pieniądze od emerytów sumienie mu nie pozwalało. Babcia była wniebowzięta, powtarzała, iż dawno nie spotkała takiego dobrego człowieka. Krzysztof uśmiechał się zakłopotany, pił herbatę i obiecywał zajrzeć, jeżeli coś jeszcze się zepsuje.
Ale myślami był przy telefonie od ojca. W pamięci pojawiały się niewyraźne obrazy. Gdy rodzice się rozstali, Krzysztof miał jakieś pięć lat. Ojciec wtedy pił, stracił pracę. Matka płakała, ale wierzyła jego obietnicom. Pewnego dnia, gdy była na zmianie, ojciec zabrał Krzysztofa z przedszkola. Po drodze usiadł na ławce w parku, wyciągnął z kieszeni butelkę piwa i zaczął narzekać przed małym synem: iż matka go nie szanuje, a on się stara, ale życie jest ciężkie. Potem się upił, rozłożył na ławce i zasnął. Krzysztofowi było wstyd. Próbował ojca obudzić, ale ten tylko machał ręką. Przechodnie się oglądali, a Krzysztof, uznawszy, iż ojciec go ignoruje, poszedł sam do domu. Droga była długa, dom wciąż się nie pojawiał, chłopiec błądził, aż w końcu znalazła go sąsiadka.
Matka wtedy nie krzyczała. Tylko cicho powiedziała ojcu:
– Wynoś się. Zostawiłeś syna samego. Co z ciebie za ojciec?
Ojciec wyjechał do innego miasta. Czasem przysyłał pieniądze, zabawki. Matka tylko się uśmiechała:
– Nam i bez takiego ojca dobrze, prawda, Krzysiu?
Gdy Krzysztof skończył dziesięć lat, matka przedstawiła mu wujka Marka.
– Synku, wujek Marek chce zostać moim mężem. Będzie się o nas troszczył. Pojedziemy po nowy rower?
Nowy partner okazał się dobrym człowiekiem. Kochał matkę, ale nigdy nie zastąpił Krzysztofowi ojca. Część jej miłości należała teraz do Marka, a Krzysztof czuł się zbędny.
Wieczorem Krzysztof niechętnie wyjął telefon, odnalazł numer ojca i nacisnął wybieranie. Tamten odebrał od razu:
– Krzysztof, spotkajmy się, musimy porozmawiać. Na naszej starej alei, przy fontannie, jutro o siódmej wieczorem. Dasz radę?
– No dobra, dam – burknął Krzysztof.
Matka kiedyś wspominała, iż Marek chciał go adoptować, dać swoje nazwisko. W końcu to rodzina. Ale Krzysztof odmówił. Dla niego ważne było, żeby pozostać Krzysztofem Nowakiem, zachować tę niewidzialną więź z ojcem. Matka chciała wymazać przeszłość, zapomnieć o dawnym mężu, ale Krzysztof wciąż czekał. Na co – sam nie wiedział. A potem zrozumiał, iż nie ma na co czekać.
Następnego wieczoru szedł w stronę alei, z góry postanawiając: jeżeli ojciec poprosi o pieniądze, pomoże, ale na tym koniec. Ojciec przysyłał prezenty, pieniądze – spłaci dług i kwita. Matka ma Marka, ją to już nie obchodziło.
– Wstyd mu, więc przysyła – mówiła, odbierając paczki.
Przy fontannie Krzysztof zobaczył starszego mężczyznę. Tamten wstał z ławki i podszedł. „Tylko bez cukierkowych słówek w stylu ‘synku, w końcu się spotkaliśmy’” – pomyślał Krzysztof. I miał nadzieję, iż ojciec nie pije.
– Dobry wieczór, Krzysztof – mężczyzna wyciągnął rękę.
– Dobry – Krzysztof uścisnął ją, zauważając, iż dłoń jest mocna.
– Od razu powiem – zaczął ojciec – obiecałem twojej matce pomagać, ale nie wtrącać się, dopóki jesteś dzieckiem. Ja byłem dla niej obrzydliwy, a ty mnie się bałeś. Wyjechałem do innego miasta. Najpierw nie mogłem znaleźć pracy, piłem z bezsilności. Potem, po kolejnej libacji, wpadłem w tarapaty – ledwo wykaraskałem się w szpitalu. Pielęgniarka, która się mną zajmowała, została moją żoną. Miała córkę, Olę, wychowałem ją jak własną. Zająłem się naprawą samochodów, sprzętu, brałem się za wszystko. Zebrałem ekipę. Ale ty jesteś dorosły, to już nie dziecko. PostOjciec spojrzał na niego i dodał: – Wiesz, przez te wszystkie lata każdy dzień bez ciebie był jak niekończąca się zima.