Ten trik sprawił, iż mój syn nie boi się wizyty u lekarza. Dlaczego tego nie wiedziałam?

mamadu.pl 2 tygodni temu
Wybierasz się z dzieckiem do przychodni lekarskiej. Szykujecie się do wyjścia, a tu nagle pojawia się bunt, opór i sprzeciw. Brzmi znajomo? jeżeli twoje dziecko nogami i rękami wzbrania się przed wizytą u lekarza czy stomatologa, być może robisz błąd, który kiedyś i ja popełniałam. Wystarczyło, iż zmieniłam jedną rzecz, a kontrole czy szczepienia nie budzą w moim dziecku lęku i strachu.


Chyba każdy rodzic wie, z iloma przeróżnymi emocjami wiąże się wizyta lekarska. Pojawia się bunt, sprzeciw, a choćby histeria. Niektóre maluchy rzucają się na podłogę, tupią rękami, nogami i chwytają się wszystkich możliwych sposobów. Jak temu zaradzić?

Popełniałam błąd


Co zrobić, gdy dziecko boi się lekarza, szczepienia i nie chce iść do dentysty? Być może, tak jak ja, chwytałaś się jednego z popularniejszych sposobów: (nieudolnego) pocieszania. Rodzice, by uspokoić swoje dziecko i zachęcić je do wyjścia do przychodni, mówią: "Nie martw się, nic nie będzie bolało", "Pani tylko zajrzy do ząbka i wyciągnie robaka, ale boleć nie będzie". Niektórzy dodają jeszcze wisienkę na torcie, która zmienia się w cierpki owoc: "Obiecuję".

By zapobiec negatywnym emocjom i najlepiej stłamsić je jeszcze w zarodku, (ładnie mówiąc) zatajamy prawdę. A jeżeli nie boimy się nazwać sprawy po imieniu, to my po prosu kłamiemy i perfidnie oszukujemy nasze dziecko. Nie przygotowujemy go na to, co się może wydarzyć, a lukrujemy rzeczywistość.

Nieprzygotowane i niezaznajomione z sytuacją dziecko idzie do lekarza, a my w głębi duszy cieszymy się, iż udało nam się je przechytrzyć. Podczas borowania czy szczepienia pojawia się ból, dyskomfort i płacz. Dziecko zakodowuje sobie, iż zostało oszukane i zapamiętuje całą sytuację. Podczas kolejnego wyjścia do specjalisty sytuacja się powtarza, tylko negatywne emocje mają zdwojoną siłę.

Niezawodny trik


Musiało minąć trochę czasu, bym zrozumiała, w którym momencie popełniałam błąd. Jakim prawem mówiłam swojemu dziecku, iż nie będzie bolało, jak z góry wiedziałam, iż nie jest to prawdą? Dlaczego bałam się usiąść, porozmawiać i dokładnie (szczerze!) opowiedzieć o przebiegu takiej wizyty? Tchórzyłam? Być może. Robiłam to dla jego dobra? Z całą pewnością. Odnosiłam skutek odwrotny od zamierzonego? Oczywiście, iż tak.

Przestałam koloryzować rzeczywistość. Zaznajamiam moje dziecko ze strachem i rozkładam go na czynniki pierwsze. Tłumaczę, iż może zaboleć, zakłuć, ale dodaję, iż to tylko chwilka, momencik i zaraz minie. Dokładnie opowiadam o tym, co podczas takiej wizyty może się wydarzyć, tak by nie było elementu zaskoczenia. Tak, by moje dziecko nie musiało mierzyć się z czymś, na co było nieprzygotowane.

Idziemy, trzymamy się za ręce. Jesteśmy razem: na dobre i na złe. Mój syn obawia się ukłucia, borowania, ale idzie odważnie, bo wie, co go czeka. Nie ma zaślepionych oczu i na widok igły nie drży już jak galareta. To, co było złe, udało mi się naprawić, żałuję tylko, iż musieliśmy odbyć kilka wizyt owianych kłamstwem i tajemnicą. Dobrze, iż w porę się obudziłam, bo jeszcze chwila, a moje dziecko straciłoby do mnie zaufanie.

Idź do oryginalnego materiału