Teść chciał podzielić nasze mieszkanie

newsempire24.com 8 godzin temu

Ja i mój mąż, Tomek, pobraliśmy się siedem lat temu. Po narodzinach naszej córki postanowiliśmy sprzedać moją kawalerkę w Lublinie, zaciągnąć kredyt hipoteczny i kupić coś większego w Krakowie. Chcieliśmy zapewnić dziecku własny pokój, a sobie więcej przestrzeni na wspólne życie.

Znaleźliśmy idealne mieszkanie, a na prośbę Tomka zarejestrowaliśmy je na moje nazwisko. Byłam jego jedyną właścicielką, ale ponieważ kupiliśmy je w trakcie małżeństwa, w razie rozwodu mieszkanie miało zostać podzielone po równo. Decyzja wydawała się nam wtedy oczywista i sprawiedliwa.

Na początku wszystko układało się dobrze, ale z czasem coś się między nami zmieniło. Zaczęły się drobne sprzeczki, wzajemne oskarżenia. Nie wiem, czy to rutyna, czy po prostu oboje mieliśmy za mało czasu dla siebie. W międzyczasie zauważyłam, iż Tomek coraz częściej rozmawia z ojcem, Zbigniewem. Myślałam, iż szuka u niego wsparcia i mądrych rad. Okazało się jednak, iż te rozmowy przyniosły coś zupełnie innego.

Pewnego dnia Zbigniew zadzwonił i zapowiedział swoją wizytę. Zdziwiło mnie to, bo zwykle to my odwiedzaliśmy teścia – nie lubił dojeżdżać do Krakowa, narzekając na korki i brak czasu. Przygotowałam obiad, licząc na spokojne spotkanie, ale rzeczywistość okazała się inna.

Zbigniew przyszedł, gdy Tomek był jeszcze w pracy. Przywitał się z wnuczką, po czym usiadł przy stole i oznajmił:
– Moniko, musimy poważnie porozmawiać. Tomek wspominał, iż wasz związek przechodzi trudne chwile. Uważam, iż trzeba zabezpieczyć przyszłość mojego syna na wypadek, gdybyście się rozstali.

Zaniemówiłam. Po chwili odpowiedziałam:
– Nie rozumiem, dlaczego pan o tym mówi. To nasze małżeństwo, nasz dom i nasze decyzje.

Ale Zbigniew nie zamierzał ustąpić:
– Moniko, musisz przepisać połowę mieszkania na Tomka. To będzie sprawiedliwe. Nie chcę, żeby mój syn został z niczym, jeżeli dojdzie do rozwodu. W dzisiejszych czasach kobiety potrafią zrujnować mężczyzn.

Te słowa były dla mnie jak policzek. Wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam spokojnie:
– A czy pan wie, iż połowa tego mieszkania została kupiona za pieniądze ze sprzedaży mojej kawalerki? Że to ja spłacam kredyt od momentu, gdy wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim?

Teść tylko machnął ręką:
– To nie ma znaczenia. Mieszkanie należy do was obojga, więc Tomek powinien mieć zabezpieczenie.

Nie wytrzymałam:
– Nie zamierzam z panem o tym dyskutować. To sprawa między mną a moim mężem. Proszę poczekać, aż Tomek wróci, a ja tymczasem wychodzę na spacer.

Poszłam do przedpokoju, żeby się ubrać, ale zanim zdążyłam wyjść, usłyszałam trzask drzwi. Teść wyszedł.

Kiedy Tomek wrócił do domu, opowiedziałam mu o wszystkim. Był zaskoczony i oburzony zachowaniem ojca. Obiecał, iż poważnie z nim porozmawia, żeby więcej nie wtrącał się w nasze sprawy.

Mimo zapewnień męża długo nie mogłam się uspokoić. Czułam się zdradzona i upokorzona. Z jednej strony żałowałam, iż dałam się ponieść emocjom, z drugiej – uważam, iż są granice, których nie wolno przekraczać, choćby jeżeli chodzi o najbliższą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału