Ta wojna trwa już sześć lat, od samego początku ich małżeństwa. Ola i Tomek mają syna, czteroletniego Kacpra, ale choćby teściowie go nie uznają. Nie biorą go na ręce, nie dzwonią, by zapytać, jak się miewa wnuk. Ola nie rozumiała, na co zasłużyła. Nigdy nie dała powodu – nie była opryskliwa, nie kłóciła się, starała się być uprzejma. Powód był jednak głębszy – Tomek ożenił się z nią, a nie z tą dziewczyną, którą teściowa marzyła widzieć jako swoją synową.
Tamta dziewczyna miała na imię Kinga. Danuta Nowak nie przestawała powtarzać, jaka to mądra, piękna, córka zamożnych rodziców. „Oto prawdziwa żona dla mojego syna!” – mówiła, nie krępując się obecności Oli. Krewni męża potakiwali: „Ty, Olu, przy Kindze choćby nie stałaś”. Ola, wychowana w zwyczajnej rodzinie w małym miasteczku pod Łodzią, czuła się upokorzona. Jej skromne pochodzenie stało się dla teściowej pretekstem do niekończących się drwin.
Tomek zdawał się nie zauważać tej nagonki. „Nie przejmuj się – mówił – po prostu się czepiają”. Ale dla Oli jego słowa brzmiały jak zdrada. Jak można nie widzieć, gdy twoją żonę jawnie obrażają? Ostatnio coraz częściej jeździł do rodziców sam, wracając późną nocą. „Sprawy rodzinne” – mruczał, unikając jej wzroku. Ola czuła, jak między nimi rośnie mur, a jej cierpliwość topniała z każdym dniem.
Jego rodzina nie przychodziła do ich domu, choć Ola wielokrotnie ich zapraszała, próbując nawiązać kontakt. Nie gratulowali jej urodzin – ani telefonem, ani choćby wiadomością. Na rodzinne święta zapraszali tylko Tomka, podkreślając: „To nie dla obcych”. Ola, której nigdy nie zaakceptowali, czuła się jak intruz. Serce pękało jej, gdy słyszała, jak Kacper pytał: „Dlaczego babcia nie chce się ze mną bawić?”. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, tylko przyciskała go mocniej, ukrywając łzy.
Sytuacja stawała się nie do zniesienia. Ola coraz częściej myślała o rozwodzie. Tomek jej nie bronił, nie próbował postawić rodziców do pionu. Posłusznie szedł za matką, jakby jej słowo było święte. Ola czuła się samotna we własnym małżeństwie, a ten ból zjadał ją od środka. „Jeśli nie stanie po mojej stronie, nie dam rady tak żyć” – myślała, patrząc na śpiącego syna.
Sylwester stał się ostatnią kroplą. Postanowiła: jeżeli Tomek znów wyjedzie do rodziców, zostawiając ją i Kacpra samych, spakuje rzeczy i odejdzie na dobre. „Nie pozwolę już deptać mojej godności” – powtarzała sobie, choć w głębi duszy wciąż miała nadzieję, iż mąż wybierze ją i syna.
Wigilię Tomek spędził wymijająco. „Jeszcze nie wiem, jak świętować” – burknął, nie patrząc na nią. Ola milczała, ale jej determinacja rosła. Już widziała, jak pakuje walizki, jak wyjeżdża z Kacprem do siostry w Krakowie, gdzie zawsze witano ją z otwartymi ramionami. Tam nikt nie patrzył na nią z góry, nie nazywał obcą.
Wieczorem, w przeddzień Nowego Roku, Tomek wrócił późno. „Mama źle się czuje, musimy jutro do nich wpaść” – powiedział, nie podnosząc wzroku. Oli coś się w środku urwało. „A my?” – spytała cicho. „My z Kacprem znowu się nie liczymy?”. Tomek milczał, a to milczenie było dla niej wyrokiem.
Nocą, gdy mąż spał, Ola siedziała w kuchni, wpatrując się w migoczące za oknem lampki. Myśli plątały się, ale jedna była jasna: nie może dłużej żyć w tym piekle. Rankiem, gdy Tomek zbierał się do rodziców, ona pakowała rzeczy. „Gdzie się wybierasz?” – zdziwił się, widząc walizkę. „Wychodzę – odparła spokojnie, patrząc mu w oczy. – Mam dość bycia obcą w twojej rodzinie. jeżeli nie potrafisz nas obronić, ja to zrobię”.
Tomek zbladł. „Ola, zaczekaj, porozmawiajmy” – zaczął, ale ona już wzięła syna za rękę i skierowała się do drzwi. „Ty już dokonałeś wyboru” – rzuciła na odchodne. Drzwi zamknęły się za nimi, zostawiając za sobą ciszę.
Ola z Kacprem pojechali do siostry. Na początku było ciężko – ból po zdradzie męża i obojętności jego rodziny nie mijał. Ale siostra i jej bliscy otoczyli ich troską, i powoli Ola zaczęła oddychać pełną piersią. Znalazła nową pracę, wynajęła mieszkanie i zapisała Kacpra do przedszkola. Życie powoli się układało.
Po pół roku Tomek przyjechał. „Nie miałem racji – powiedział, opuszczając wzrok. – Mama naciskała, a ja nie umiałem się jej przeciwstawić. Chcę odzyskać naszą rodzinę”. Ola patrzyła na niego, ale w jej sercu nie było już dawnego ciepła. „Zawiodłeś nas – odparła cicho. – Nie mogę ci ufać”. Tomek odszedł, a ona, przytulając syna, zrozumiała: podjęła dobrą decyzję. Nowe życie było trudne, ale nie było w nim miejsca na upokorzenia. Po raz pierwszy od lat poczuła się wolna.