Nie, nie i jeszcze raz nie! Stanisławo Kazimierzowo, zrozumcie wreszcie, iż to niemożliwe! Mamy maleńkie mieszkanie, adekwatnie choćby nie mieszkanie, tylko półtora pokoju! Wiktor biegał po kuchni, wymachując rękami jak wiatrak.
Oj, daj spokój, Wicusiu! Nie półtora, tylko całe dwa! Pokój dziecka wprawdzie malutki, ale ja się tam świetnie zmieszczę. Malwince z Jasieńkiem trzeba pomagać, sam pomyśl dzieciak tyle uwagi wymaga! teściowa założyła ręce na potężnej piersi i patrzyła na zięcia z miną, jakby robiła mu łaskę, zgadzając się zamieszkać u nich.
Mamo, damy sobie radę, naprawdę! Malwina ostrożnie włączyła się do rozmowy, stojąc w drzwiach kuchni z niemowlęciem na rękach. Witek ma rację, naprawdę jest u nas ciasno.
Malwina, nie wtrącaj się nie w swoje! Co znaczy dacie radę? teściowa machnęła ręką w stronę córki. Oczy powykrzywiane od niewyspania, sińce pod oczami takie, iż żaden podkład nie zamaskuje, sama chuda jak patyk! Jaka tam rada? Od takiego życia i do rozwodu niedaleko!
Wiktor nagle się zatrzymał, wziął głęboki oddech i z trudem zmusił się do spokojnego tonu:
Stanisławo Kazimierzowo, z Malwiną jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Przez te lata ani razu się choćby porządnie nie pokłóciliśmy. Nie sądzę, iż pojawienie się dziecka coś zmieni w naszej relacji.
Oj, młodzież, młodzież Wszystko wiecie najlepiej! teściowa przewróciła oczami. A to, iż kobieta po porodzie bywa rozdrażniona, nerwowa, iż potrzebuje szczególnej opieki, o tym nie pomyślałeś? Kto będzie gotował twojej żonie rosół i herbatki ziołowe, które mleko poprawiają?
Malwina cicho jęknęła. Wiedziała, iż gdy mama zaczynała o rosole i ziołach, dyskusja traciła sens. Teściowa tymczasem ciągnęła:
Już i rzeczy spakowałam, i bilet powrotny za dwa miesiące kupiłam. Postoję trochę, pomogę wam zorganizować życie, a potem zobaczymy.
Dwa miesiące?! Wiktor i Malwina wykrzyknęli jednocześnie.
Stanisława Kazimierzowa udawała, iż nie słyszy, i energicznie skierowała się do przedpokoju, gdzie stały dwie ogromne walizki.
Wituś, pomożesz mi przenieść rzeczy do pokoju dziecięcego? A tak w ogóle, to łóżeczko Jasinka trzeba przenieść do waszej sypialni. Dla mnie wystarczy kanapa. Ja jestem niewymagająca.
Wiktor rzucił żonie rozpaczliwe spojrzenie, ale ta tylko bezradnie wzruszyła ramionami. Przeciwstawić się napierającej teściowej było praktycznie niemożliwe. Zwłaszcza teraz, gdy oboje nie dosypiali, byli wykończeni opieką nad noworodkiem i po prostu nie mieli siły na awantury.
Dobrze warknął przez zęby Wiktor ale tylko na miesiąc, nie dłużej.
Miesiąc, dwa Jaka różnica? machnęła ręką teściowa. Zobaczymy, jak sytuacja się ułoży.
Malwina z trudem wykrzywiła usta w uśmiechu i pośpieszyła do sypialni, by nakarmić rozbudzonego i marudzącego Jasinka. Wiktor ze spuszczoną głową powlókł się do przedpokoju po walizki.
Obecność teściowej natychmiast zmieniła domową atmosferę. Stanisława Kazimierzowa przejęła rolę naczelnego dowódcy i zarządzała dosłownie wszystkim. Ustaliła harmonogram karmień, spacerów, kąpieli i innych czynności, rozpisała jadłospis na cały tydzień, a choćby zdecydowała, w które dni Wiktor ma pracować do późna, a kiedy wracać wcześniej.
Wituś, co to ma znaczyć?! rozległo się pewnego ranka, gdy Wiktor zbierał się do pracy. Dlaczego nie wyprasowałeś koszuli wieczorem? Do pracy w pogniecionej? Co ludzie pomyślą?
Stanisławo Kazimierzowo, zwykle prasuję wieczorami, ale wczoraj oglądałaś serial na cały regulator, Jasiek nie mógł zasnąć i musiałem go kołysać pół nocy wyjaśnił zmęczonym głosem Wiktor.
No widzisz! triumfalnie zawołała teściowa. Mówiłam, iż bez mnie sobie nie poradzicie! Dawaj tę koszulę, gwałtownie wyprasuję. I pamiętaj: telewizor to świętość. Od czterdziestu lat oglądam wieczorami seriale i nie zamierzam łamać tradycji!
Po tygodniu takiego życia Wiktor czuł, iż zaraz oszaleje. Nie mógł spokojnie porozmawiać z żoną, bo teściowa nieustannie się wtrącała. Nie mógł przytulić syna, bo teściowa od razu tłumaczyła, jak prawidłowo trzymać dziecko. Nie mógł choćby zjeść w spokoju, bo teściowa komentowała każdy kęs.
Malwinka, musimy porozmawiać szepnął Wiktor, gdy teściowa wyszła na chwilę do sklepu. Tak dalej być nie może. Twoja mama całkowicie przejęła nasze życie.
Wiem, Wiciu westchnęła Malwina ale co ja mogę zrobić? Znasz mamę jak sobie coś wbije do głowy, nie da się przekonać. A jeżeli poproszę, żeby wyjechała, obrazi się i będzie mi to wypominać do końca życia.
I co, będziemy tak żyć we trójkę? A adekwatnie w czwórkę, licząc Jaśka? Wiktor ledwo hamował irytację. Malwina, to nie jest normalne! To nasza rodzina, nasz dom, nasze dziecko!
Wiem, wiem Malwina wyglądała na nieszczęśliwą ale naprawdę pomaga. Wysypiam się, mogę odpocząć, gdy ona spaceruje z Jasieniem Może poczekamy? Sama mówiła, iż przyjechała na dwa miesiące.
Naprawdę w to wierzysz? sceptycznie spytał Wiktor. Mam wrażenie, iż już rozmyśla, jak sprzedać swoje mieszkanie i przeprowadzić się do nas na stałe.
W tej chwili zatrzasnęły się drzwi wróciła Stanisława Kazimierzowa i rozmowa się urwała.
Wiktor zmienił taktykę. jeżeli nie dało się teściowej wyrzucić wprost, trzeba było sprawić, by sama chciała wyjechać.
Najpierw zaczął zostawać w pracy do późna, wracając, gdy teściowa już spała. Bez efektu Stanisława po prostu przestawiła tryb dnia i czekała z kolacją, niezależnie od pory.
Wituś, no jak tak można? gderała, podając mu talerz z odgrzanym barszczem o jedenastej w nocy. Rodzina w domu, a ty w pracy siedzisz. Nieładnie. Mężczyzna powinien być z rodziną.
Waż I tak zakończyła się ta historia, bo choć teściowa wróciła po roku na krótkie wakacje, tym razem Wiktor miał już przygotowany plan w pokoju gościnnym postawił akwarium z hałaśliwą pompą, na półce ustawił kolekcję swoich ulubionych brutalnych kryminałów, a w szafie zawiesił koszulki z metalowymi bandami, których Stanisława Kazimierzowa nie cierpiała i zanim minął tydzień, sama zapakowała walizki, mówiąc, iż „u nich w domu jest za głośno, a przecież dzieciak musi mieć spokój”.