Teściowa szeptała za moimi plecami

newsempire24.com 1 tydzień temu

Teściowa szeptała za plecami:
— Co ty pleciesz, Marianno Stefanowo?! — głos Ludmiły Bronisławy brzmiał oburzeniem. — Jak można takie rzeczy o synowej rozpowiadać?

— A co ja mówię? — udawała zdziwienie sąsiadka, poprawiając okulary. — Przecież nic złego nie powiedziałam, tylko zauważyłam, iż twoja Kinga ostatnio jakaś dziwna. Albo się bardzo męczy, albo…

— Albo co?! — Ludmiła Bronisława podeszła bliżej do płotu. — Mów wreszcie!

— No nie wiem… — Marianna Stefanowa zniżyła głos do szeptu, ale tak, żeby słychać było i w sąsiednim ogródku. — A może ona… w ciąży? I ukrywa to? W końcu to dziwne, iż już trzeci rok zamężna, a dzieci nie widać…

Kinga zastygła za furtką, ściskając siatkę z chlebem. Właśnie wracała ze sklepu i przypadkiem usłyszała tę rozmowę. Serce waliło jej tak głośno, iż wydawało się, iż cała ulica je słyszy.

— Marianno, no co ty wygadujesz! — machnęła ręką teściowa. — Młodzi są, karierę robią. Kinga pracuje w banku, odpowiedzialne stanowisko. Nie czas teraz na dzieci.

— Tak, kariera… — przeciągnęła sąsiadka. — Ale ja patrzę, jak rano wychodzi z domu. Blada jakaś, podkrążone oczy. I do sklepu teraz częściej biega. A wczoraj widziałam, jak stała przed apteką i długo coś oglądała w witrynie…

Kinga poczuła, jak zimny dreszcz przebiega jej po plecach. Faktycznie, wczoraj stała przed apteką, przyglądając się testom ciążowym, ale nie odważyła się wejść. Strach paraliżował ją od dwóch tygodni — przed niewiadomą, przed rozmową z mężem, przed tym, iż życie może się diametralnie zmienić.

— Daj już spokój z tymi wymysłami! — warknęła Ludmiła Bronisława. — Kinga to dobra dziewczyna, pracowita. Gdyby coś było, na pewno by mi powiedziała. Dobrze się dogadujemy.

— Dobrze się dogadujecie… — powtórzyła Marianna Stefanowa z dziwną nutą w głosie. — A wiesz, iż codziennie wieczorem dzwoni do swojej mamy? Rozmawia długo, a jak Tomek wraca, to od razu się rozłącza?

Kinga zamknęła oczy. Tak, dzwoniła do matki każdego wieczora, szczególnie ostatnio. Ale nie dlatego, iż chciała coś ukryć przed teściową — po prostu mama ją rozumiała. Mogła z nią pogadać o pracy, o lękach, o tym, iż czasem potrzebuje pobyć sama.

— I co w tym złego? — broniła się Ludmiła Bronisława. — Dziewczyna lubi porozmawiać z matką, to normalne.

— Normalne, oczywiście — zgodziła się sąsiadka, ale w głosie czaił się fałsz. — Tylko iż Zofia Janówna mówiła mi, jak widziała Kingę na przystanku, gdy wracała z pracy. Płakała, mówi. Siedziała w autobusie i ocierała łzy chusteczką.

Kinga przypomniała sobie tamten dzień. Tak, płakała w autobusie, ale nie z powodu ciąży czy problemów w małżeństwie. Po prostu w pracy był koszmar — zwolniono jej koleżankę, z którą przyjaźniły się od lat. A szef zasugerował, iż zwolnienia dopiero się zaczynają. Strach przed utratą pracy, szczególnie teraz, gdy z Tomkiem oszczędzali na mieszkanie, ciążył na niej coraz bardziej.

— Słuchaj, Marianno — głos teściowej stał się twardy. — Do czego ty zmierzasz? Prosto, bez owijania w bawełnę.

— A nic szczególnego — pośpiesznie odpowiedziała sąsiadka. — Tylko mi się wydaje, iż ma jakieś problemy. Może w pracy coś nie gra? Albo… — znów zniżyła głos, — z Tomkiem nie wszystko jest tak, jak powinno?

— Z moim synem wszystko w porządku! — zapłonęła Ludmiła Bronisława. — Kochają się, to widać gołym okiem!

— Widać, widać… — mruknęła Marianna Stefanowa. — A zauważyłaś, iż Tomek ostatnio później wraca? I ubiera się jakoś… odświętniej. Nową koszulę kupił, perfumy zaczął używać…

Kinga zacisnęła pięści. Tak, Tomek rzeczywiście zostawał dłużej w pracy, ale mieli istotny projekt i zawsze jej o tym mówił. A koszulę dostał od niej na urodziny. Perfumy też mu kupiła — chciała po prostu sprawić mu przyjemność.

— Marianno Stefanowo — Ludmiła Bronisława mówiła cicho, ale wyraźnie. — Proszę, żebyś nie plotkowała o mojej rodzinie. jeżeli masz fakty — mów wprost. A jeżeli tylko domysły — trzymaj je dla siebie.

— Ojej, od razu tak ostro! — obraziła się sąsiadka. — Ja się tylko martwię o dziewczynę! Widać przecież, iż coś jest nie tak. Może potrzebuje pomocy?

— jeżeli będzie potrzebować, poprosi — odcięła teściowa. — A twoje szepty za plecami nikomu nie pomogą.

Kinga usłyszała skrzypnięcie furtki — Ludmiła Bronisława wchodziła do domu. Marianna Stefanowa jeszcze chwilę stała przy płocie, mamrocząc coś pod nosem, w końcu też zniknęła.

Dopiero po kilku minutach Kinga weszła na podwórko, upewniwszy się, iż nikogo nie ma. Drżącymi rękami otworzyła drzwi. W przedpokoju czekała teściowa — wysoka, surowa kobieta z siwymi włosami spiętymi w kok.

— Kinga, gdzie byłaś? — spytała Ludmiła Bronisława, wpatrując się w synową. — Jakaśś blada jesteś.

— W sklepie — pokazała siatkę z chlebem. — Ludmiło Bronisławo, mogę z wami porozmawiać?

— Jasne, chodź do kuchni. Herbaty się napijesz?

Usiadły naprzeciwko siebie. Kinga kręciła w dłoniach filiżankę, nie wiedząc, od czego zacząć. Teściowa cierpliwie czekała.

— Ludmiło Bronisławo, przypadkiem usłyszałam rozmowę… z Marianną Stefanową… — zaczęła Kinga i urwała.

— A, rozumiem — skinęła głową teściowa. — I co usłyszałaś?

— Mówiła… o mnie. Że dziwnie się zachowuję, iż może jestem w ciąży, albo iż mamy z Tomkiem kłopoty…

Ludmiła Bronisława postawiła filiżankę na stole i spojrzała synowej prosto w oczy.

— A są podstawy do takich rozmów?

Kinga podniosła wzrok.

— Gdybym była w ciąży, powiedziałabym wam. Naprawdę. Nie jestem typem, który coś ukrywa.

— A problemy z Tomkiem?

— Żadnych problemów nie ma. Kochamy się tak samo. T

Idź do oryginalnego materiału