To mieszkanie miało przypaść mi, a potem miałam je podzielić na was troje albo oddać któremuś z was. A ty mnie wykiwałaś. Nie spodziewałam się tego po tobie – mama rozkręciła się na całego. – Mamo, uspokój się. Po prostu przypomnij sobie, kto opiekował się babcią do samego końca? – pytam Ale dla mamy to nie był żaden argument. Dalej obstaje przy swoim – iż to mieszkanie dostałam nielegalnie, bo to była własność jej matki i miało trafić do niej

przytulnosc.pl 2 godzin temu

Chodzi o trzypokojowe mieszkanie mojej babci, które niedawno odziedziczyłam. Babcia zostawiła testament, w którym wskazała tylko mnie. Innych wnuków – moich młodszych brata i siostry – choćby nie wspomniała.

– Tak więc, mieszkanie sprzedajesz, a pieniądze dzielisz na trzy części. Chociaż nie, czekaj – na cztery, bo ja też się domagam swojej części – oznajmiła moja mama.

– Niczego nie zamierzam sprzedawać. Mieszkanie mi się podoba i będę w nim mieszkać. Poza tym, mamo, szykuję się do ślubu, więc babcia zrobiła mi bardzo potrzebny prezent, pomogła – odpowiadam.

– Czy to był prezent, jeszcze się okaże. I być może w sądzie. Ale jeżeli chcesz po dobroci i nie chcesz sprzedać mieszkania, to wtedy powinnaś wypłacić bratu i siostrze ich części – nie ustępuje mama.

– Mamo, przestań. Niczego nie będę płacić. Po pierwsze, nie mam pieniędzy, a po drugie, babcia zapisała mieszkanie tylko mnie, taki był jej testament, więc jakie możesz teraz mieć do mnie pretensje? Wszystko jest zgodne z prawem – mówię.

– Jakie to zgodne? Wydębiłaś ten testament podstępem od babci. Dlaczego miałaby przepisywać mieszkanie na wnuczkę, skoro ma własną córkę? To mieszkanie miało przypaść mi, a potem miałam je podzielić na was troje albo oddać któremuś z was. A ty mnie wykiwałaś. Nie spodziewałam się tego po tobie – mama się nie uspokaja.

– Mamo, uspokój się. Po prostu przypomnij sobie, kto opiekował się babcią do samego końca? – pytam.

Ale dla mamy to nie jest żaden argument. Upiera się, iż odziedziczyłam mieszkanie nielegalnie, bo to był dom jej matki, który miał być jej.

Chodzi o trzypokojowe mieszkanie mojej babci, które odziedziczyłam niedawno. Babcia zostawiła testament, w którym wskazała tylko mnie. Innych wnuków – mojego młodszego brata i siostrę – choćby nie wspomniała.

Babcia zrobiła to świadomie i ja o nic jej nie prosiłam. Po prostu wiedziała, jaka jest sytuacja w naszym domu, i zawsze mnie żałowała.

Jestem najstarszym dzieckiem swoich rodziców. Mam młodszego o trzy lata brata i młodszą o dziesięć lat siostrę.

Brat nigdy nie sprawiał mi problemów, dorastał samodzielnie. Ale dla młodszej córki rodziców stałam się darmową nianią. Mam wrażenie, iż rodzice nie urodzili jej dla siebie, tylko dla mnie.

Byłam tak zmęczona ciągłą opieką nad dzieckiem, iż jak tylko skończyłam szkołę, uciekłam do innego miasta i tam poszłam na studia.

Na początku mieszkałam w akademiku. Potem wynajmowałam mieszkanie z koleżanką, a potem już sama.

Byłam niezamężna, częściowo z powodu, iż cały czas byłam zajęta pracą, bo nie miałam żadnej pomocy od rodziców.

Ale i niczego od nich nie chciałam, byłam po prostu szczęśliwa, iż zostawili mnie w spokoju.

Rok temu zachorowała moja babcia, mama mamy. Sytuacja była poważna, babcia praktycznie była przykuta do łóżka. Byłam pewna, iż teraz mama się do niej przeprowadzi i będzie się nią opiekować. Ale z jakichś powodów mama nie chciała tego zrobić.

Wtedy babcia sama mnie poprosiła, żebym do niej przyjechała, bo ma dla mnie poważną rozmowę.

Gdy zobaczyłam wszystko na własne oczy, bardzo mi jej żal było. Zaproponowała, żebym została z nią mieszkać, bo ma dużo miejsca i ma emeryturę.

Przeniosłam się do innej pracy i zamieszkałam u babci. Opiekowałam się nią przez rok. Przez ten czas ani moja mama, ani brat, ani siostra nie przyszli ani razu, żeby mi pomóc lub przynieść babci coś smacznego.

Na kilka dni przed śmiercią babcia jakby coś przeczuwała – zawołała mnie i powiedziała, iż mieszkanie zapisuje mi i żebym choćby nie myślała się nim dzielić.

– Zasłużyłaś, a oni – nie – takie były słowa babci. I taki był też testament – zostałam jedyną właścicielką jej trzypokojowego mieszkania.

Ale moja mama nie chce się z tym pogodzić. Nalega, iż albo powinnam sprzedać mieszkanie i podzielić się pieniędzmi z krewnymi, albo wypłacić im ich części.

Ani jednego, ani drugiego nie zamierzam robić, bo uważam, iż odziedziczyłam to mieszkanie uczciwie.

Tylko jak teraz pogodzić się z rodziną, która uważa mnie za oszustkę i wszyscy jednogłośnie stwierdzili, iż jeżeli się z nimi nie podzielę, to nikt nie przyjdzie na mój ślub i nie będę miała więcej rodziny?

Co robić? Jak postąpić?

Idź do oryginalnego materiału