To najgorszy nawyk toksycznych rodziców. Dziecko od razu zapada się w sobie

mamotoja.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: To jeden z najbardziej toksycznych wzorców – przekonanie, że dziecko odpowiada za emocje dorosłych, fot. AdobeStock/Tasneem H/peopleimages.com


Pamiętam rozmowę z dorosłą już kobietą, która przez całe dzieciństwo słyszała od matki: „Zawsze mnie denerwujesz”. Wtedy nie rozumiała, dlaczego każdy jej gest wywołuje złość u dorosłych. Dziś wie, iż to nie była jej wina, tylko emocjonalna niedojrzałość rodzica, który nie potrafił oddzielić swoich uczuć od zachowania dziecka.

Gdy rodzic mówi: „Zawsze przez ciebie czuję się źle”

To jeden z najbardziej toksycznych wzorców – przekonanie, iż dziecko odpowiada za emocje dorosłych. Kiedy słyszy, iż swoim zachowaniem „psuje nastrój”, „zawstydza rodzinę” albo „sprawia, iż wszyscy się źle czują”, zaczyna wierzyć, iż samo jego istnienie jest ciężarem. Uczy się chować emocje, milknąć, nie wychylać. Zamiast rozwijać w sobie empatię, uczy się poczucia winy.

Takie komunikaty są szczególnie niebezpieczne, bo ukrywają się pod płaszczykiem „dobrego wychowania”. Wielu rodziców powtarza te słowa, nie zdając sobie sprawy, iż w tym samym momencie odbierają dziecku poczucie bezpieczeństwa i prawo do bycia sobą.

Toksyczna lojalność – dziecko, które bierze winę na siebie

Dziecko, które dorasta w poczuciu, iż odpowiada za emocje rodzica, bardzo gwałtownie zaczyna przepraszać za wszystko. Przeprasza za łzy, za śmiech, za hałas, za swoje potrzeby. Wchodzi w dorosłość z wewnętrznym przekonaniem, iż musi „naprawiać” innych, iż jego zadaniem jest uspokajać emocje otoczenia. To właśnie toksyczna lojalność – niewidzialny obowiązek noszony przez lata.

W dorosłym życiu takie osoby często stają się nadmiernie wyrozumiałe, ciche, zgodne. Boją się konfliktów, a gdy ktoś okazuje niezadowolenie, natychmiast biorą to do siebie. I choć z pozoru wydają się „łatwe” w relacjach, wewnątrz przeżywają ogromne napięcie. Bo nauczyły się, iż tylko wtedy, gdy inni są spokojni i zadowoleni, one zasługują na miłość.

Ten schemat jest trudny do przełamania, bo tkwi bardzo głęboko. Ale rozpoznanie go to pierwszy krok. Czasem wystarczy, iż dorosłe już dziecko usłyszy: „To nie ty byłaś problemem, tylko to, jak z tobą rozmawiano”, żeby coś w nim pękło – w dobrym sensie.

Jak przerwać ten wzorzec w swoim domu

Z perspektywy rodzica wiem, jak łatwo jest powiedzieć coś w emocjach. Dziecko krzyczy, trzaska drzwiami, a w głowie pojawia się myśl: „Zaraz przez ciebie oszaleję”. Ale to właśnie ten moment decyduje, czy powtórzymy wzorzec, który nas kiedyś zranił, czy zatrzymamy się i wybierzemy inną reakcję.

Zamiast przerzucać emocje na dziecko, lepiej nazwać to, co się dzieje w nas: „Jestem zdenerwowana, potrzebuję chwili, żeby ochłonąć”. Takie zdanie nie obarcza winą. Uczy, iż emocje są naturalne, ale każdy dorosły odpowiada za swoje.

Dzieci nie potrzebują idealnych rodziców, tylko autentycznych. Potrzebują usłyszeć, iż mogą się złościć, iż mają prawo do własnych uczuć. Gdy dorosły potrafi przeprosić, przyznać się do błędu i pokazać, iż złość to tylko emocja – nie wyrok – dziecko rośnie z poczuciem bezpieczeństwa, a nie winy.

Toksyczny komunikat: „Zawsze przez ciebie czuję się źle” można zamienić na zdanie: „Kiedy tak się dzieje, jest mi trudno, ale to nie twoja wina”. Niby drobiazg, a robi różnicę większą niż długie wykłady o emocjach.

Nie ma rodziców idealnych. Wszyscy czasem mówimy rzeczy, których żałujemy. Ale różnica między toksycznością a dojrzałością polega na tym, czy potrafimy to zauważyć i naprawić. Dziecko, które usłyszy: „Nie powinnam była tak powiedzieć. Przykro mi”, dostaje lekcję empatii, a nie wstydu.

Dorosłość zaczyna się wtedy, gdy przestajemy obwiniać siebie za emocje innych. A rodzicielstwo – wtedy, gdy uczymy się brać odpowiedzialność za własne.

Zobacz też: 8 żelaznych zasad autorytatywnych rodziców. To oni wychowują najszczęśliwsze dzieci

Idź do oryginalnego materiału