Upuściła w autobusie smoczek niemowlaka. Po tym, jak go podniosła, zaczęła się afera

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Kobieta jadąca w autobusie z niemowlakiem dała mu brudny smoczek z podłogi. fot. Artur Szczepanski/REPORTER/East News


To, na ile każde dziecko ma kontakt z brudem i czy jest wychowane w czystości, to indywidualna sprawa każdego rodzica. Są bowiem tacy, którzy bardzo dbają o czystość i higienę, a inni uważają, iż kontakt z brudem buduje u dziecka odporność. Napisała do nas czytelniczka, która jest oburzona zachowaniem matki w miejskim autobusie.


Kontakt z brudem i drobnoustrojami niewątpliwie buduje u dziecka odporność, ale w wychowaniu brudnego i szczęśliwego dziecka są również granice bezpieczeństwa.

Napisała do nas czytelniczka, która była świadkiem sytuacji, w której matka niemowlaka dawała mu do buzi smoczek, który leżał na brudnej podłodze w autobusie.

Kobieta jest zdania, iż to niehigieniczne i obrzydliwe, bo mama dziecka nie czyściła smoczka, zanim ponownie podała go dziecku.


W autobusie miejskim można spotkać także mamy z wózkami


"W ostatnim czasie jechałam do pracy miejską komunikacją, z której korzystam adekwatnie każdego dnia. Widzę więc często różne scenki i ludzi, dzięki którym mogę zobaczyć w życiu naprawdę wiele. Dosłownie 2 dni temu jadąc rano, wsiadła do autobusu młoda mama z dzieckiem w wózku – myślę, iż maluch mógł mieć około roku" - rozpoczyna opowieść Dagmara, nasza czytelniczka.

Kobieta wspomina, iż niedawno jechała do pracy i była świadkiem podróży mamy i niemowlaka: "Wózek postawiła w przeznaczonym dla niego miejscu, a sama wzięła dziecko na ręce i usiadła na siedzeniu przeznaczonym dla matek z dziećmi. Siedziała prawie naprzeciwko mnie, więc mimowolnie obserwowałam ją i malucha".

Brudny smoczek z ziemi do buzi dziecka


Dagmara opowiedziała, co ją zszokowało w zachowaniu matki: "Dziecko było spokojne i grzeczne, ale być może dlatego, iż w buzi cały czas miało smoczek. A adekwatnie niecały czas – co kilka minut niemowlak wypluwał go. Smoczek nie był przyczepiony na żadnej zawieszce, więc gdy tylko dziecko się go pozbywało, ten lądował na podłodze autobusu. Nie muszę chyba nikomu przypominać, iż jest zima, zdarza się błoto, deszcz, śnieg i w ogóle nie jest zbyt czysto na autobusowej podłodze.

Po upadku smoczka, za każdym razem, gdy ten lądował u stóp młodej matki, ta go podnosiła i z powrotem wtykała maluchowi do ust. Sama jestem matką i nigdy bym nie zrobiła tak ze smoczkiem własnego dziecka. Przecież na tej podłodze było pełno błota, piachu, różnego brudu, nie wspominając już o wszystkich zarazkach, których nie widać gołym okiem" - komentuje sytuację nasza czytelniczka.

Są granice w kontakcie z brudem?


Kobieta jest oburzona brakiem odpowiedzialności matki niemowlęcia: "Dziecko podczas przejechania ok. 3-4 przystanków wysiadło z matką, ale w tym czasie wypluło smoczek kilka razy i jego mama za każdym razem mu go wkładała z powrotem do buzi. Według mnie to niehigieniczne i trochę obrzydliwe. Ciekawe, czy sama chciałabym włożyć sobie do buzi np. kawałek bułki, która upadłaby jej na tę podłogę? A co dopiero smoczek, który jest wilgotny i do którego automatycznie bardziej przykleja się piach i inne zanieczyszczenia.

Za którymś razem tylko, kiedy ewidentnie było widać, iż coś się do niego przykleiło, kobieta dmuchnęła na smoczek. Uważam, iż to skrajnie nieodpowiedzialne i zwróciłam jej grzecznie uwagę, ze to chyba trochę nierozsądne, żeby dawać taki smoczek z ziemi dziecku. Wiadomo, być może chciała, żeby dziecko miało kontakt z drobnoustrojami, bo to jakoś buduje odporność i nie wyjaławia, ale na Boga – są jakieś granice, np. podłoga autobusu to nie jest dobre miejsce dla smoczka niemowlęcego.

Usłyszałam w odpowiedzi, żebym się nie wtrącała, bo to jej dziecko i jej sprawa, a nie moja. I iż jeżeli uważam, iż kiepskim pomysłem jest dawanie go dziecku po takim upadku, to żebym swoim nie dawała. Oczywiście nikt więcej w autobusie nie zabrał głosu i nie obronił mojego zdania. Kobieta zaraz wysiadła z autobusu obrażona, wszyscy inni mieli spuszczone głowy, udając, iż nie słyszeli tej wymiany zdań" - kończy swój list Dagmara.

Kontakt z drobnoustrojami jest potrzebny, ale w niewielkim stopniu


Rozumiemy wzburzenie naszej czytelniczki, nikt z nas nie chciałby brać do buzi żadnych przedmiotów, które upadły na zabrudzoną, zabłoconą podłogę w autobusie, po której chodzi mnóstwo ludzi. Warto też pamiętać o tym, iż po upadku smoczka, mama dziecka powinna go po prostu schować, a później umyć i dopiero dać dziecku, by zmniejszyć ryzyko dostania się do organizmu różnych drobnoustrojów.

Bardzo złą reakcją w tej sytuacji byłoby wytarcie smoczka np. mokrą chusteczką dla niemowlaków albo oblizanie smoczka i podanie go dziecku. Chusteczki są złym pomysłem, bo należy je stosować tylko zewnętrznie – zawarte w nich ekstrakty czyszczące mogą być szkodliwe po spożyciu. Natomiast w przypadku oblizywania smoczka istnieje ryzyko przeniesienia na dziecko drobnoustrojów, które sami posiadamy oraz można je zarazić np. próchnicą.

Rodzice mają w wychowaniu dzieci różne podejście do czystości i higieny. Są tacy, którzy pozwalają dziecku na duży kontakt z brudem, bo są zdania, iż dzięki temu buduje się odporność dziecka. Jest w tym trochę racji, bo całkowita izolacja od drobnoustrojów wyjaławia i prowadzi do braku odporności. Trzeba jednak w tym kontakcie z zanieczyszczeniami zachować po prostu zdrowy rozsądek i reagować w miarę możliwości na to, jeżeli dzieciom dzieje się krzywda. Podawanie brudnego smoczka jest jednak sytuacją, w której - jesli dziecku coś się stanie - odpowiedzialna za to będzie jego matka.

Idź do oryginalnego materiału