**Dziennik, 15 maja 2024**
Bożena starała się powstrzymać łzy, by nie psuć atmosfery spotkania. Poprawiła bluzkę na coraz bardziej widocznym brzuchu i, pchając przed sobą wózek inwalidzki z synem, otworzyła drzwi kawiarni.
Zwyczajna niedziela, gdy mamy niepełnosprawnych dzieci z Łodzi spotykały się w kawiarni, by na chwilę odpocząć od niekończących się rehabilitacji i walki o lepsze życie dla swoich pociech. Same zorganizowały tę chwilę wytchnienia, bez sponsorów i fundacji. Kawiarnia „Ziarnko” zamknęła się tylko dla nich, a właścicielka częstowała zmęczone kobiety herbatą, ciastami i włączała karaoke. W tych chwilach matki znów stawały się zwykłymi młodymi kobietami – śmiały się, śpiewały, plotkowały i żartowały.
Bożena przychodziła tu zawsze, choćby gdy ledwo miała siłę się ruszyć. To była jej przystań, miejsce, gdzie rozumiano ją bez słów. Tym razem jednak siedziała w milczeniu, nie wiedząc, jak wyjawić przyjaciółkom, iż jest w ciąży, a mąż „wymknął się tylnymi drzwiami”, mówiąc, iż to zbyt ciężki krzyż. Drugie dziecko nie powinno się urodzić, skoro pierwsze ma mózgowe porażenie dziecięce. Ale Bożena odmówiła aborcji, i oto po trzech miesiącach męża nie było – już mieszkał z inną, a ona ledwo uzbierała na benzynę, by przyjechać z chorym synem na to spotkanie.
– No, mów, co się dzieje? – przysiadła się do niej Ewa Kowalska, zadziwiająco młoda, piękna i silna. Jej córka, Zosia Nowak, też jeździła na wózku, ale dzięki cierpliwości i miłości matki zdobywała nagrody na międzynarodowych konkursach wokalnych. I żyła – żyła pełnią radości.
Bożena chciała wybuchnąć płaczem, ale Ewa energicznie przerwała:
– Wszystko widać. Zostawił cię? No, Bóg mu sędzią. Lepiej powiedz, jakie masz jeszcze zasoby? Co naprawdę może pomóc ci postawić dzieci na nogi?
– Nic – szepnęła Bożena, z trudem powstrzymując łzy.
– Głupoty! Bóg przecież nie zniknął, prawda? choćby w twojej sytuacji. A On pomaga przez ludzi, pamiętasz to przysłowie? Weź mikrofon, zaśpiewamy w duecie, wypijemy herbatę, a w domu przemyślisz wszystko. I przeczytaj ten artykuł psycholog Nowakowej o zasobach. Wyszukaj w internecie. To od niej się nauczyłam. Wyjście zawsze jest, Bożenka. Nie odrzucaj cudu…
Bożena śpiewała i śmiała się, a synem zajmowali się wolontariusze z fundacji. Dostali ciasta na wynos, a gdy wróciła do domu, po raz pierwszy nie drżała na dźwięk pustki w mieszkaniu.
Zasoby, zasoby… Tej nocy, gdy synek szepnął: „Mamo, kocham cię, razem damy radę”, usiadła, by spisać, co jeszcze ma.
Pierwszy punkt? A raczej drugi. Jest Bóg, który ją kocha. Jest 11-letni syn – może na wózku, ale z bystrym umysłem i ogromnym sercem. Na jego pomoc mogła liczyć. To on dodawał jej sił!
Reszta kartki pozostawała pusta. Lista była krótka, a Bożena nie zmrużyła oka do rana.
Wstała z trudem, ale pominąć Mszę – zwłaszcza teraz – nie mogła.
– Panie, Panie! – szeptała przez całe nabożeństwo w ukochanym kościele na ulicy Lipowej w Łodzi. Proboszcz parafii św. Trójcy marzył kiedyś o centrum rehabilitacji dla niepełnosprawnych dzieci. Po Mszy podszedł do Bożeny i zebrał produkty, które parafianie przynosili „na wypominki”.
– To dla ciebie i syna – powiedział cicho. – Babcia Helena będzie przynosić ci jedzenie po porodzie. Mieszka blisko, w razie potrzeby zajmie się dziećmi. Powiedz, jak jeszcze możemy pomóc?
Bożena stała zbita z tropu, wpatrując się w życzliwe oczy księdza.
– Nie milcz. Ludzie omijają cudzą biedę, bo nie wiedzą, jak pomóc. Pomyśl i wpadnij na herbatę.
Wtedy zrozumiała: dobrych ludzi jest więcej. Trzeba tylko wskazać im, jak pomóc. Musiała też przełamać dumę, gdy zaczęła prosić przyjaciół o opiekę nad synem. Kuwa jej zaskoczeniu, chętnie się zgadzali, przynosili jedzenie i ubrania. W miejsce dumy przyszła pokora i wdzięczność.
Dodała do listy: Bóg, syn, parafia, przyjaciele.
Mimo modlitw przyszłość nie dawała spokoju. Poród zbliżał się, a poza pomocą innych nie miała nic – ani pracy, ani zabezpieczenia.
Nazajutrz przyszła ogromna paczka – nowe ubranka, wózek i pościel dla dziewczynki. Na Facebooku czekała wiadomość od kobiety o imieniu Agnieszka:
„DrogBożena przytuliła syna i uśmiechnęła się przez łzy, wiedząc, iż choć droga przed nią trudna, nie jest już sama.