Świąteczna, niezdrowa presja
Niektórzy w grudniu żyją w jeszcze większym stresie niż reszta społeczeństwa, gorączkowo myśląc o tym, co należy zrobić i z czym na pewno przed Bożym Narodzeniem nie zdążą. Do tej drugiej grupy zwykle należą matki. Wszystko przez to, iż w sieci i mediach społecznościowych, w których każdy z nas codziennie przegląda treści, przez cały czas bardzo silny jest trend na pokazywanie idealnych świąt.
Przygotowania do Gwiazdki na Instagramie wyglądają uroczo, kiedy mama razem z dziećmi śmieje się podczas robienia pierniczków i ozdabiania ich domowym lukrem. Potem maluchy przy świetle choinkowych lampek grzecznie kładą się do łóżek, a kiedy zasną, matka z nowymi siłami zabiera się za idealne pakowanie prezentów. Taki obraz z social mediów tego przedświątecznego czasu dostaje większość z nas. Niedziwne więc, iż stawiamy sobie wysoko poprzeczki i też chcemy być takie idealne, rodzinne i pielęgnujące ducha świąt.
Wiecie co? Prawdziwe życie tak nie wygląda. Na szczęście coraz więcej kobiet i matek mówi o tym wprost i pokazuje, jakie są realia. Czasami po 3 minutach od zrobienia ciastek dzieci zaczynają się kłócić. Bywa i tak, iż znudzone pieczeniem przedszkolaki idą się bawić, a zmęczona mama sama musi upiec wszystkie ciastka. A może być też tak, iż maluch coś zbije, drugi zacznie płakać, rozsypie się mąka, a matka będzie miała tylko ochotę siąść na środku kuchni na podłodze i się rozpłakać.
O tym, jak wyglądają prawdziwe przygotowania do świąt napisała również Monika Dorenda-Czuchaj, która prowadzi konto Położna CDL, a prywatnie jest mamą czwórki dzieci. "Kto ma dosyć instagramowych zdjęć z pieczenia pierniczków z dziećmi? Słodkie uśmiechy, zero kłótni, biała koszula z Zary z modnie podwiniętym rękawkiem i spodenki na szelkach oraz obowiązkowo ubrudzony uroczo nosek mąką" – zaczyna swój wpis położna (pisownia oryginalna – przyp. red.).
Nie musisz być idealna i nie bądź
W dalszej części kobieta szczerze opisuje, jak wygląda prawdziwe życie w grudniu i robienie pierników z kilkulatkami: "Gdy zabrałam się za te pierniki, w zupełnie innej porze dnia niż planowałam... To też miałam taką wizję, iż ładnie ubiorę dzieci, przeniosę ich z blatu na stół, postawię jakieś ozdoby świąteczne i zrobię mini sesję świąteczną. A potem przygniotła mnie rzeczywistość i ostatecznie dzieci płynnie z jednej piżamy wskoczyły w drugą, z rannego pieczenia zrobiło się wieczorne, z uśmiechów i miło spędzonego czasu powstało 'ale ONA ZROBIŁA WIĘCEJ I TO NIESPRAWIEDLIWE'" – pisze bez ogródek Dorenda-Czuchaj (pisownia oryginalna – przyp. red.).
Czytam jej post i czuję wreszcie ulgę. Widzę, iż nie tylko u mnie jest bałagan, rozsypana mąka (która wcale nie wygląda instagramowo), płaczące i kłócące się dzieci w pobrudzonych, starych dresikach. Prawda jest taka, iż po prostu tak wygląda życie. Tak wygląda dom, w którym są dzieci: czasami jest gwarno i radośnie, kiedy indziej jest brudno, płaczliwie, a atmosferę można kroić nożem. Autorka wpisu zaznacza, iż nie ma złudzeń, iż będzie idealnie, cukierkowo i niczym z żurnala.
Zwraca się też do mam noworodków, niemowlaków, do mam karmiących, które wymagają od siebie niemożliwego i same narzucają sobie presję, a potem czują żal i wyrzuty sumienia, iż nie robią wystarczająco dużo. Bo o tym jest ten wpis przede wszystkim – jak byś tego grudnia z dziećmi nie spędzała, robisz wystarczająco i jesteś wystarczająca. choćby jeżeli wasze robienie pierników w niczym nie przypomina Instagramowych kadrów. I choćby jeżeli karmisz, opiekujesz się maluchem i jedyne, na co masz siłę i czas to zrobienie sobie herbaty. Nie miej wyrzutów, iż w tym roku nie masz mocy na piernikowe wycinanki i ozdabianie lukrem czy posypkami.
Dorenda-Czuchaj kończy swój wpis słowami: "Ja AŻ cały dzień karmię, tulę. Daje siebie. Daje coś na maxa bezcennego, wyjątkowego i najważniejszego w rozwoju dziecka. Czas i uwagę. Trudne to jest. Naprawdę trudne to jest tak z dnia na dzień oddać drugiemu człowiekowi tego czasu i uwagi aż tyle. Mając w głowie to, iż raczej brak perspektyw na jakąś oszałamiającą poprawę w tym temacie przez najbliższe 18 lat". I ja też, jako mama dwójki przedszkolaków, tej myśli będę się trzymała. I polecam zrobić podobnie każdej matce.