W noc noworoczną, gdy cała nasza rodzina zebrała się przy świątecznym stole, moja córka i jej mąż postanowili zrobić niespodziankę.

polregion.pl 1 tydzień temu

31 grudnia, gdy cała nasza rodzina zebrała się przy świątecznym stole, moja córka Zosia i jej mąż Krzysztof przygotowali niespodziankę. Wyjęli kopertę, w której było napisane, czy urodzi się chłopiec, czy dziewczynka. Gdy ogłosili, iż będziemy mieli drugą wnuczkę, poczułam euforia zmieszaną z lekkim zaskoczeniem. Kolejna dziewczynka w rodzinie – to przecież nie problem, prawda? Choć w głębi duszy zastanawiałam się, jak ta wiadomość odmieni nasze życie.

Z mężem, Janem, zawsze marzyliśmy o dużej rodzinie. Zosia to nasza jedyna córka, a gdy wyszła za Krzysztofa, byliśmy szczęśliwi. To wspaniała para: Zosia jest nauczycielką w szkole podstawowej, ciepłą i oddaną, a Krzysztof – informatykiem, spokojnym i opiekuńczym. Dwa lata temu urodziła się ich pierwsza córeczka, Hania, nasza mała księżniczka. Stała się centrum naszego świata – jej pierwsze kroki, słowa i śmiech wypełniały dom radością. Często do nich przyjeżdżaliśmy, pomagaliśmy z malutką, a czasem zabieraliśmy ją do siebie, by dać młodym odetchnąć.

Gdy Zosia powiedziała, iż znów jest w ciąży, byliśmy zachwyceni. Druga wnuczka, a może wnuk? Najważniejsze, by dziecko było zdrowe. Ale Zosia z Krzysztofem postanowili zrobić z ujawnienia płci całe wydarzenie. Nazwali to „gender reveal” – nowoczesna rzecz, o której dowiedziałam się od nich. Zamierzali zebrać najbliższych, by razem otworzyć kopertę z wynikiem badania USG. Wybrali na to sylwestrową noc, by uczynić moment jeszcze bardziej wyjątkowym.

Wieczór 31 grudnia był magiczny. Dom Zosi i Krzysztofa lśnił od lampek, na stole stał barszcz z uszkami, pierogi i szampan. Hania biegała wokół choinki, próbując złapać błyszczące ozdoby, a my śmialiśmy się i wznosiliśmy toasty. Gdy zegar wybił jedenastą, Zosia klasnęła w dłonie i oznajmiła: „Czas!”. Krzysztof przyniósł białą kopertę przewiązaną złotą wstążką. Wszyscy zamilkli, choćby Hania, jakby wyczuła wagę chwili.

Zosia zaczęła z uśmiechem: „Jesteśmy z Krzysztofem tak szczęśliwi, iż niedługo nasz dom się powiększy. I chcemy, byście wy dowiedzieli się pierwsi, kto to będzie”. Krzysztof przeciągnął kopertę, a oni wspólnie wyjęli kartkę. Napis głosił: „To dziewczynka!”. Zosia rozpromieniła się, Krzysztof ją objął, a Hania zaczęła klaskać, choć pewnie nie rozumiała, co się dzieje. Zamieniłam z Janem spojrzenie i zaczęliśmy bić brawo. „Kolejna dziewczynka! Jakie to cudowne!” – powiedziałam, ściskając Zosię.

Ale przyznam, iż w głowie przemknęła mi myśl: a co, jeżeli liczyli na chłopca? Dostrzegłam, iż Krzysztof gwałtownie się uśmiechnął, ale w jego oczach było coś jeszcze – może lekkie rozczarowanie? Czy mi się wydawało? Gdy później z Zosią sprzątałyśmy ze stołu, zapytałam: „Cieszycie się, iż to dziewczynka?”. Pokiwała głową. „Mamo, oczywiście! Hania będzie miała siostrzyczkę, będą się razem bawić. A Krzysztof już marzy, jak je obie będzie rozpieszczać”. Jej słowa mnie uspokoiły, ale i tak się zamyśliłam.

Z Janem nigdy nie mieliśmy preferencji – chłopiec czy dziewczynka, byle dziecko było kochane. ale wiem, iż dla niektórych rodziców płeć ma znaczenie. Krzysztof kiedyś wspomniał, iż chciałby syna, z którym mógłby grać w piłkę czy majsterkować przy samochodzie. Widziałam, jak pieczołowicie czesze Hani warkoczyki, ale może gdzieś w środku liczył na chłopca? A Zosia? Zawsze mówiła, iż marzy o wielkiej rodzinie, ale zauważyłam, iż zaczyna być zmęczona – Hania wymaga ciągłej uwagi, a teraz jeszcze druga córeczka.

Następnego dnia porozmawiałam z Janem. Jak zwykle był spokojny: „Danusiu, najważniejsze, iż są szczęśliwi. Dwie dziewczynki – to wspaniale. Będą jak siostry, jak przyjaciółki”. Ale mnie nie opuszczały myśli. Przypomniałam sobie, gdy sama oczekiwałam Zosi. Wtedy nie było USG, cieszyliśmy się po prostu, iż będzie dziecko. Dziś wszystko jest takie skomplikowane – te gender reveal, oczekiwania, dyskusje. Może sami sobie to utrudniamy?

Po tygodniu Zosia zadzwoniła, mówiąc, jak z Krzysztofem wybierają imię dla maluszki. Pewnie będą ją nazywać Lilką. Gdy Hania usłyszała o siostrze, codziennie pyta, kiedy ona „przyjdzie”. Zosia śmieje się, twierdząc, iż wszystko będzie dobrze, ale słyszę w jej głosie nutkę niepokoju. Ciąża, opieka nad Hanią, praca – to niełatwe. Zaoferowałam pomoc – mogę częściej przyjeżdżać, zabierać Hanię na weekendy. Zosia się zgodziła, a ja odetchnęłam. Chcę, by wiedziała, iż z Janem zawsze będziemy przy niej.

Ta sylwestrowa noc na długo pozostanie w mojej pamięci. Nie tylko przez wiadomość o wnuczce, ale i przez to, jak nas zjednoczyła. Patrzyłam na Zosię, Krzysztofa i Hanię i myślałam: co za wspaniała rodzina. Będą trudności, nieprzespane noce, ale i chwile radości. Już widzę, jak dwie siostry biegają po domu, śmiejąc się i kłócąc. A my z Janem będziemy przy nich, by je wspierać.

Druga dziewczynka to nie kłopot, tylko błogosławieństwo. Wierzę, iż Zosia i Krzysztof dadzą radę, a my zrobimy wszystko, by życie było dla nich lżejsze. Może w przyszłoroczny sylwester przy stole zasiądzie kolejna mała księżniczka, niosąc naszej rodzinie jeszcze więcej szczęścia.

Idź do oryginalnego materiału