W poszukiwaniu szczęścia na wakacjach

newsempire24.com 1 dzień temu

Całe życie marzyliśmy o wakacjach, przygotowujemy się, liczymy, iż wrócimy szczęśliwi. Ale często bywa odwrotnie…

Już w maju Krzysztof z Jadzią zaczęli planować wyjazd. Wybierali miejsce, noclegi. Jadzia marzyła o piaszczystych plażach w Międzyzdrojach. Tam płytka woda jest na kilometr, ciepła. Idealnie dla małego Filipka.

– Chcesz jechać z dzieckiem? – sucho zapytał Krzysztof.

– Pytasz, jakby to tylko moje dziecko. No tak. A co? Ludzie jeżdżą choćby z niemowlakami.

– jeżeli nie ma się z kim zostawić. A my mamy mamę. Poproś ją, żeby posiedziała z wnukiem, sama widzisz, iż nie odmówi. Wszystkie nieprzespane noce, pieluchy i marudzenie weźmiemy ze sobą. Co to za wyjazd?

Jadzia zgadzała się z mężem. Ale nie potrafiła sobie wyobrazić, jak rozstanie się z synkiem na całe dziesięć dni.

Mama stanęła po stronie Krzysztofa.

– Jedźcie sami, odpocznijcie. On malutki, tylko się zmęczycie, i tak niczego nie zrozumie.

– Zobacz, jaki hotel wybrałem. A widok z okna? Z góry widać morze. – Krzysztof odwrócił laptop ekranem do Jadzi.

– Jaka różnica, co widać z okna? Jedziesz nad morze, żeby na nie patrzeć z pokoju, a nie z plaży? – odparła Jadzia. – Tam są kamieniste plaże, nie da się poleżeć.

– Po co są leżaki? Za to nie będziemy znosić piasku do pokoju.

Krzysztof zawsze miał gotowe argumenty. A Jadzia zawsze mu ustępowała, bo kochała go szaleńczo. Co za różnica, dokąd jechać, jaka plaża, byle z nim. Przez dwa i pół roku ich wspólnego życia nic się nie zmieniło.

– Myślę, iż najlepiej lecieć samolotem. Drożej, ale szybciej – powiedział Krzysztof.

A Jadzia myślała tylko o tym, jak rozstanie się z Filipkiem. Choć malutki, gwałtownie zauważy, iż mamy nie ma, będzie tęsknił, płakał. Czy mama sobie poradzi?

– Więc rezerwuję hotel? – oderwał ją od myśli mąż.

– Tak, oczywiście.

Mieli zupełnie inne spojrzenie na wiele rzeczy, także na rodzinę. Krzysztof wcześnie stracił rodziców, wychowali go dziadkowie. Dziadek odszedł, gdy kończył szkołę. Babcia przeżyła go o dwa lata.

Kiedy się poznali, Krzysztof już mieszkał sam. Prawie od razu Jadzia się do niego wprowadziła, razem robili remont, urządzali swoje przyszłe gniazdko. Wszyscy zazdrościli Jadzi.

– Masz szczęście, Jadźka. Przystojny narzeczony, do tego z własnym mieszkaniem, bez teściowej. Uważaj, żeby ci go nie odbili – radziła koleżanka.

– Chyba nie ty? – śmiała się Jadzia.

– A co? Też jestem ładna.

Pierwsze rozczarowanie przyszło miesiąc po ślubie, przed urodzinami Jadzi, gdy Krzysztof oświadczył żonie, iż nie powinna zapraszać mamy.

– Przyjdą znajomi, będzie się z nami nudzić.

– To też jej święto. Urodziła mnie tego dnia, wychowała. Jak mam jej to powiedzieć? – oburzyła się Jadzia.

– Zaproś ją następnego dnia. Posiedzimy, zjemy ciasto.

Jadzi się to nie podobało, ale kochała Krzysztofa i nie chciała się z nim kłócić. Mama, choćby jeżeli była urażona, nie dała po sobie poznać. Przyszła następnego dnia, podarowała piękny serwis do kawy. Krzysztof zasypał ją komplementami, pocałował w policzek, dziękował za córkę. Wszystko się ułożyło, awantury nie było.

Tak już zostało, iż na wszystkie imprezy zapraszali tylko znajomych Krzysztofa. Wielu z nich nie miało własnych mieszkań, żyli na wynajmie lub z rodzicami. A mama nie była zapraszana.

– jeżeli kochasz, trzeba akceptować człowieka takim, jaki jest. Wychował się bez rodziców, nie rozumie wartości rodziny – tłumaczyła mama. – Tym bardziej nie kłóć się o mnie. Pomyślisz, urodziny. Żona powinna być mądra i cierpliwa. Jak zaczniecie się kłócić, nie będzie dobrze. Masz syna, potrzebuje ojca, a samotne wychowywanie dziecka to ciężka sprawa, wierz mi.

Jadzia zostawiała Filipka z mamą, a sama biegała po sklepach. Po porodzie przytyła, sukienki były za małe, potrzebny był nowy kostium. Któregoś dnia kręciła się przed lustrem w nowej, jasnej sukience.

– Podoba mi się? Jak się opalę, będzie bomba. – Jadzia odwróciła się od lustra do Krzysztofa.

– Nic specjalnego. Jesteś zbyt blada. Dodaje ci objętości – odparł mąż, ledwo na nią spojrzawszy.

Jakby oblano ją zimną wodą. ObróZrozumiała wtedy, iż czasem najtrudniejszą podróżą jest nie ta nad morze, ale ta do własnej wartości, i postanowiła już nigdy więcej nie pozwolić, by ktoś gasił jej światło.

Idź do oryginalnego materiału