W ślad za marzeniami

polregion.pl 5 dni temu

Za jego śladem

– Krzysiu, czego ci brakuje? Spójrz tylko – polski – dwója, matematyka – pała, a z polskiego w ogóle uciekłeś! Dlaczego się nie uczysz i ciągle wagaryzujesz? Co ja mam z tobą zrobić, ośle uparciuś! – po raz kolejny zmartwiła się Katarzyna, przeglądając dziennik syna, ósmoklasisty.

– Nie wiem. – mruknął chłopak i odwrócił się od matki.

– Kasia, zostaw chłopaka w spokoju! Polski, biologia… Ja też kiedyś wagarowałem i nie ma tragedii, a wyszedłem na porządnego człowieka! – dobiegł z drugiego pokoju pijany głos męża, Jacka, który leżał na kanapie.

– To akurat widać! Mogłeś z synem po męsku porozmawiać, ale ciebie nie ma – ty od trzech dni nie trzeźwiejesz! – krzyknęła Katarzyna.

– A co w tym złego?! Mam prawo! Nie piję twoich pieniędzy! A poza tym, u Wiesława była impreza! Jubileusz, słyszysz?! – odparł Jacek, opadł na poduszkę i znów zapadł w sen.

…Katarzyna urodziła się w inteligenckiej rodzinie. Rodzice nauczyli ją nie tylko dobrych manier, ale zadbali o odpowiednie wychowanie. Kasia pilnie uczyła się w szkole, dostała się na prestiżowy wydział. Tylko przez złośliwy zbieg okoliczności los zetknął ją z Jackiem.

Poznali się na studenckiej imprezie. Katarzyna była na czwartym roku, a Jacek właśnie skończył zawodówkę i zatrudnił się w fabryce. Kasia od razu zwróciła uwagę na przystojnego mężczyznę z wyrazistymi oczami. Jacek wyglądał nieco starzej niż na swój wiek. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak ten człowiek zniszczy jej uporządkowane życie.

Zaczęli się spotykać, a pobrali się tego lata, gdy Kasia zdała wszystkie egzaminy i obroniła dyplom. Na początku było nieźle, ale Katarzynie już wtedy nie podobało się, iż mąż nie omija żadnej okazji do picia. Każdy, choćby najmniejszy pretekst, stawał się dla Jacka powodem do hucznej biesiady.

W pewnym momencie Katarzyna zrozumiała, iż popełniła błąd – ona i mąż zupełnie do siebie nie pasowali. Postanowiła się rozwieść. Ale los znów zadecydował inaczej – okazało się, iż jest w ciąży.

Nie potrafiła odebrać dziecku życia. Zostawić je bez ojca też nie było dobrym rozwiązaniem. Optymistka z natury, Kasia wierzyła, iż narodziny syna otrzeźwią Jacka. Ale gdy pijany przybiegł do niej do szpitala, z goryczą zrozumiała – nic się w nim nie zmieni.

I tak się stało. Jacek pił często i dużo. W domu pomagał byle jak, bo albo szedł na kolejną libację z kolegami, albo odsypiał po imprezie.

Katarzyna nie narzekała, dźwigała wszystko na swoich barkach: ciężko pracowała, zarabiała przyzwoicie, w mieszkaniu było czysto i przytulnie, a syn Krzyś miał wystarczająco uwagi. Ale im starszy był chłopak, tym bardziej przypominał ojca. Kasia nie odnajdowała w nim siebie: Krzyś uczył się niechętnie, zajęć dodatkowych unikał jak ognia.

Do siódmej klasy już zupełnie odszedł od normy.

– Pani Katarzyno, proszę porozmawiać z synem. Na lekcjach się wymądrza, nie słucha, a o ocenach już lepiej nie mówić… Ręce opadają… – takie uwagi ciągle słyszała od wychowawczyni.

Po każdym zebraniu szła do domu i w myślach biła się za to, iż gdzieś zawiodła, iż coś przeoczyła.

Na początku Krzyś tłumaczył się i obiecywał poprawę. Ale to były tylko puste słowa.

Skończył gimnazjum. O liceum nie było mowy. Musiał iść do zawodówki. Katarzyna ze zgrozą uświadomiła sobie, iż syn idzie dokładnie tą samą drogą, co ojciec. A Jacek w tym czasie już całkiem się stoczył. Kasia regularnie musiała go wyprowadzać z ciągów, znosić awantury, a co gorsza – chodzić do fabryki i prosić, żeby męża nie wyrzucali z pracy.

W zawodówce Krzyś też się nie przykładał: wagarował, ubliżał nauczycielom, kłócił się z kolegami. Matce w domu oznajmiał, iż nauka mu nie leży.

– Mamo, może rzuci szkołę i pójdę do ojca do fabryki? Zarobię sobie forse. – powiedział raz.

– Synku, co ty wygadujesz? Jaka forsa? To brzydkie słowo… Trzeba mieć jakieś wykształcenie, potem zawsze można się dokształcić. Chcesz żyć tak, jak ojciec?

– A co w tym złego? Tata żyje normalnie. – bronił się.

– Właśnie! Co złego? Czemu się czepiasz chłopaka? Chce pracować, to niech pracuje! U nas w fabryce miejsca są. – wtrącił Jacek.

Katarzynie udało się jednak przekonać syna, żeby skończył szkołę. Biegała do nauczycieli, prosiła, błagała, żeby przymknęli oko na zachowanie Krzysia i dali mu ostatnią szansę.

Jakoś ukończył zawodówkę i od razu zapytał, czy może iść do fabryki. Kasia odradzała, bo wiedziała, jak to się skończy. Tym bardziej, iż Krzyś był żywą kopią ojca – nie tylko z wyglądu, ale i charakteru. Kobieta z przerażeniem zauważała, iż nie ma w nim ani kropli siebie. To był syn Jacka.

Ale, jak każda matka, do ostatniej chwili miała nadzieję, iż syn się opamięta. Jednak los znów nie był dla niej łaskawy. Potwierdziły się jej najgorsze obawy – Krzyś poszedł do pracy na tę samą zmianę co ojciec i zaczęli razem pić.

Pewnego dnia Katarzyna wracała z pracy. Ledwo weszła do mieszkania, gdy potknęła się o coś w przedpokoju i omal nie upadła. Odruchowo włączyła światło…

Na podłodze leżał nieprzytomny Krzyś. Kobieta uklękła przy nim i zaczęła go potrząsać:

– Krzyś, Krzyśiu, co z tobą? Synku, źle ci? – spanikowała i sięgnęła po telefon, by wezwać pogotowie.

– Ee, mamo… Zostaw mnie, zmęczony jestem… Idź już… – machnął ręką i znów zapadł w sen.

Katarzyna poczuła odór alkoholu. Syn był kompletnie pijany. Tak pijany, iż nie dotarł choćby do pokoju. Jak Jacek w młodości.

Przeszła dalej. W kuchni, oparty o stół, chrapał Jacek. Chciała go obudzić i urządzić awanturę, ale w ostatniej chwili zrezygnowała.

Wzięła torbęWyszedłszy na ulicę, wdychała chłodne powietrze, wiedząc już, iż nigdy tu nie wróci, a jedyne, co mogła zrobić, to zostawić przeszłość za sobą i zacząć od nowa.

Idź do oryginalnego materiału